Sroce spod ogona nie wypadłem - rozmowa z Mateuszem Sławikiem, bramkarzem Odry Opole

Mateusz Sławik po półrocznym rozbracie z ligowym futbolem wrócił na boiska zaplecza Ekstraklasy w barwach Odry Opole. Jego zespół rundę wiosenna rozpoczął jednak nie najlepiej, bo od dwóch porażek i jednego remisu, a w tabeli zajmuje przedostatnie miejsce, wyprzedzając jedynie wycofanego Kmitę. - Mamy świadomość jak ciężka jest nasza sytuacja, ale wielu z nas wychodziło już z gorszych zwycięską ręką - deklaruje mimo to w wywiadzie udzielonym portalowi SportoweFakty.pl po przegranym 1:2 spotkaniu z GKS-em Katowice nowy golkiper opolan

Mateusz Dębowicz: Chyba trochę pechowo przegraliście ten mecz. W pierwszej połowie zdecydowanie dominowaliście, a od 60 minuty jakby nagle zabrakło sił.

Mateusz Sławik: To był bardzo ważny mecz, zwłaszcza że graliśmy go u siebie, a z GKS-em sąsiadujemy w tabeli. Każde spotkanie jest dla nas na wagę złota, a szczególnie pojedynki w domu. Nieźle to wyglądało, prowadziliśmy grę, akcje się zazębiały, ale piłka nożna jest takim sportem, gdzie trzeba być konsekwentnym i skoncentrowanym przez cały czas. Nam w drugiej połowie czegoś zabrakło. Trenerzy na pewno będą tego szukać. Jest mi bardzo przykro, ale teraz po meczu nic już tego nie zmieni. Możemy tylko postarać się, aby w kolejnych pojedynkach zdobywać punkty i uratować ligowy byt dla Odry.

Mógł pan zrobić coś więcej przy którejś z bramek?

- Myślę, że nie. Przy pierwszym golu Bartek Iwan mógł mnie zapytać w który róg chcę dostać piłkę. Kiciński asekurował jedną stronę, ja drugą. Liczyłem, że może uda się jakoś to wybronić, ale on gdzieś zmieścił jednak tę piłkę. Szkoda.

Początek rundy nie jest dla was udany. Mimo walki, na koncie przybyło wam zaledwie jedno oczko.

- Na pewno tak jest. Chociaż remis z Tura tak naprawdę nie jest tragicznym wynikiem, a z przebiegu gry powinniśmy wygrać. Żal natomiast tych meczów u siebie. Jest nam przykro, ale zostało jeszcze dużo kolejek do końca i na pewno będziemy walczyć w każdym spotkaniu.

Ale rywale wam odjeżdżają - Stal, GKS czy Dolcan, który teraz wygrał swój mecz.

- Niestety tak to wygląda, ale na takie zastanawianie się czy spekulacje można poświęcić tylko chwilkę. Dziennikarze tego pilnują. My możemy jedynie codzienną pracą robić postępy i wygrywać spotkania. Trzeba patrzeć na siebie i swoje zadania, bo jeżeli będziemy myślami gdzie indziej to nic dobrego z tego nie będzie.

To był chyba dla pana - jako wychowanka GKS-u - szczególny mecz. Pewien sentyment pewnie pozostał?

- Na pewno od tego nie ucieknę i nie mam zresztą zamiaru. Tam się urodziłem i nigdy się tego nie wstydziłem. W tym klubie się wychowałem, tam dostałem też szansę gry w Ekstraklasie i bardzo wiele zawdzięczam GKS-owi. Tak się potoczyło moje życie, że trafiłem do Odry i ona jest najważniejsza. Jestem profesjonalistą i dzisiaj chciałem nawet do końca walczyć o wynik, poszedłem do rzutu rożnego, żeby pomóc chłopakom. Wierzę, że i Odra i GKS utrzymają się w I lidze.

Mecz miał być świętem również na trybunach, ale co ciekawe tych aktywnie dopingujących było więcej w sektorze gości niż gospodarzy.

- Nie miałem czasu na taką analizę, a w czasie meczu koncentrowałem się na swoich zadaniach. Jak zawsze dziękujemy naszym kibicom, że są z nami na dobre i na złe, że wspierają nas dopingiem. Czy nam wychodzi czy nie zawsze nas podbudowują. Dziękujemy im raz jeszcze i mam nadzieję, że w kolejnych meczach będziemy im się mogli odwdzięczyć i dać im dużo radości po naszym zwycięstwie.

Jaka atmosfera panuje teraz w szatni? To ciągle jest sportowa złość i wola walki czy to morale podupada?

- Bezpośrednio po meczu na pewno są minorowe nastroje. Mamy świadomość jak ciężka jest nasza sytuacja, ale wielu z nas wychodziło już z gorszych zwycięską ręką. Odpoczniemy i w przyszłym tygodniu postaramy się skonsolidować na kolejne mecze i walczyć o punkty.

Cała defensywa Odry w zimie przeszła rewolucję. Udało się panu zgrać już z obrońcami?

- Każdy z obrońców potrafi grać w piłkę. To są bardzo dobrzy piłkarze. Ja też chyba sroce spod ogona nie wypadłem. Rozumiemy się bez słów. Może nie widać jeszcze wielkich efektów, ale one jeszcze nadejdą. Z każdym meczem, treningiem czujemy się razem coraz lepiej i daj boże w następnych meczach będą tego efekty.

Teraz jedziecie do Pruszkowa. GKS tam zremisował, więc wy również musicie wywieźć jakieś punkty, żeby zostać w walce o utrzymanie.

- Oczywiście, że tak jest. Ale my w każdym meczu będziemy chcieli szukać punktów, będziemy chcieli wygrywać, czy będziemy grali u siebie czy na wyjeździe, czy z potentatem czy z outsiderem. Każde spotkanie jest dla nas na wagę złota i zawsze wychodzimy na boisko z myślą o zwycięstwie.

Źródło artykułu: