Krzysztof Warzycha. Polski heros w Grecji

PAP / Michał Szalast
PAP / Michał Szalast

Przybył do Grecji i ją podbił. Ale w taki sposób, że rozkochał w sobie miejscowych. Miał ogromny wpływ na cały grecki futbol. Teraz Krzysztof Warzycha wraca, aby ratować swój ukochany klub przed tragedią. Polską tragedią.

Kto był pod Akropolem, ten mógł się przekonać jak wielkie to uwielbienie. Gdy Grek usłyszy, że pochodzisz z Polski, na jego twarzy pojawia się uśmiech i słowa: Wadżicha, Kristof. Czasami można liczyć także na darmową frappe i przyjacielską pogawędkę.

- W Grecji z Polaków największy szacunek mają Kazimierz Górski, mój ojciec Jacek Gmoch oraz Krzysztof Warzycha - stwierdza Paweł Gmoch, syn trenera Jacka Gmocha, który sporą część życia spędził w tym kraju.

Pracuj i nie fikaj

Krzysztof Warzycha w gorących Atenach pojawił się zimą 1990 roku. Pół roku wcześniej z Ruchem Chorzów sięgnął po 14. tytuł mistrza Polski i został królem strzelców ekstraklasy. Był legendą "Niebieskich", grał w tym klubie przez siedem lat. Świętował tytuły, ale też smakował gorycz spadku. W polskiej lidze zagrał 167 meczów, strzelił 66 goli.

ZOBACZ WIDEO Primera Division: coraz lepsza sytuacja Sevilli po zwycięstwie z Granadą - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]

Zagraniczny transfer był kwestią czasu, filigranowego snajpera wziął grecki potentat Panathinaikos Ateny. - Byłem tu jego tłumaczem i można powiedzieć, że negocjowałem kontrakt z Panathinaikosem - opowiada Gmoch.

Początek na obcej ziemi miał najlepszy z możliwych, gola zdobył już w debiucie. - Krzysiek zapytał mnie co ma zrobić, aby zdobyć szacunek u Greków. Odpowiedziałem mu, że musi być skromny i ciężko pracować. I taki właśnie był i jest. Jeśli w taki sam sposób będzie pracował jako trener, to wieszczę mu sporo sukcesów - twierdzi Gmoch. - Charakterologicznie idealnie wkomponował się w zespół, ujął tym Greków - dodaje nam dziennikarz portalu voria.gr Vlassis Kambanis.

Od razu wzbudził zainteresowanie. - Oni dobrze wiedzą skąd pochodzi Krzysiek. Podobnie jak mój ojciec, który zawsze podkreślał w rozmowach, ze jest z Pruszkowa. Grecy później uparcie szukali tego miasta na mapach. Pod Akropolem wiedzą, gdzie jest Chorzów, jakie tradycje ma ten klub. Można powiedzieć, że Warzycha dodał popularności Ruchowi, podobnie jak Jacek Gmoch Pruszkowowi - uśmiech się syn znakomitego trenera.

Po prostu legenda

Kiedy odchodził z Chorzowa w wieku 26 lat chyba niewielu wierzyło, że pod Akropolem zrobi aż taką karierę. Tymczasem wygrał z Panathinaikosem 5 mistrzostw kraju, 5 pucharów, 2 Superpuchary oraz 3 tytuły króla strzelców. Łącznie "Gucio" w samej ekstraklasie greckiej zdobył 245 goli, dzięki czemu jest najskuteczniejszym strzelcem w historii tego klubu, w klasyfikacji wszech czasów ustępuje tylko Thomasowi Mawrosowi (260 bramek). Był nie do zatrzymania. Sprytny, taki o którym mówi się, że piłka go szuka.

Polak w europejskich pucharach zdobył 25 bramek, ale najbardziej zapamiętane zostanie jego trafienie z Amsterdamu, kiedy Panathinaikos w półfinale Ligi Mistrzów pokonał niezwykle mocny wówczas Ajax 1:0. Warzycha przerwał świetną serię bez straty gola jaką notował Edwin van der Sar. - To było ukoronowanie świetnej gry i skuteczności Krzyśka  - podkreśla Paweł Gmoch.

Tylko w Lidze Mistrzów strzelił 8 goli. Z Polaków pobił go dopiero Robert Lewandowski.

[b]

Grecki hołd dla herosa
[/b]

Dobre występy w europejskich pucharach miały wpływ na to, że Warzycha, jako jeden z niewielu, zaskarbił sobie sympatię u kibiców innych greckich drużyn, w tym także odwiecznego rywala Panathinaikosu -  Olympiakosu Pireus. - Przez wiele lat Grecy mogli wystawiać w Lidze Mistrzów dwa zespoły. To w dużej mierze zasługa świetnych występów Warzychy. W Grecji liczy się 4 - 5 klubów. W Olympiakosie, PAOK-u czy AEK-u może liczyć na szacunek nawet wśród najzagorzalszych kibiców - stwierdza Gmoch.

- Był niesamowitym napastnikiem, z duży instynktem strzeleckim. Nie dziwi mnie, że jest szanowany niemal przez wszystkich Greków - uzupełnia Vlassis Kambanis.

Chociaż od zakończenia kariery przez Warzychę minęło już niemal trzynaście lat, to wciąż uznawany jest za najlepszego zagranicznego zawodnika w historii Panathinaikosu. - Od kilku lat z powodzeniem gra tutaj Marcus Berg. Strzela sporo goli, ale moim zdaniem do Warzychy mu jeszcze daleko - stwierdza Gmoch. - Jest Berg, był Cisse, ale jednak wszyscy pamiętają gole zdobywane przez Warzychę. To on był najlepszy - dodaje Kambanis.

Jako piłkarz klubowy "Gucio" mógł się czuć spełniony. W reprezentacji od zawodnika oczekiwano więcej. Warzycha tłumaczył, że w kadrze często nie grywał jednak na swojej ulubionej pozycji napastnika. Stąd też w 50 meczach zdobył zaledwie 9 bramek.

Po zakończeniu kariery zaczął próbować sił jako trener. Jednak jak na razie bez większych sukcesów. Pracował jako asystent szkoleniowca w Panathinaikosie. - Łatwo mu nie było. Był w klubie w czasie kiedy dochodziło do zmian właścicielskich. Nie dostał większej szansy, niepowodzenia to nie była jego wina. Powinien otrzymać większy kredyt zaufania - przekonuje Gmoch.

Poseł grecki w Chorzowie

Dostał go teraz w Chorzowie, choć można się śmiać, że przecież Ruch sam ledwo zipie na kredytach. W poniedziałek 24 kwietnia wychowanek Niebieskich został pierwszym trenerem tej drużyny. Zastąpił Waldemara Fornalika.

- Przychodzi do klubu w trudnym czasie. Ważne jest, aby dostał szansę dłuższej pracy, a nie aby celem było tylko utrzymanie. W przypadku ewentualnego spadku powinien dalej być w Ruchu. Wierzę jednak, że uda mu się pomóc w utrzymaniu. Grecy na pewno będą się interesowali jego wynikami w Chorzowie -  stwierdza Gmoch.

Warzycha już kilka razy był przymierzany do funkcji pierwszego trenera Ruchu. Po objęciu funkcji prezesa przez Janusza Patermana nieoficjalnie mówiło się, że "Gucio" od nowego sezonu będzie szkoleniowcem zespołu. Ostatecznie legendarny piłkarz kilka miesięcy wcześniej powrócił do Chorzowa, z którego wyjechał w styczniu 1990 roku.

Kilka lat temu Warzycha był bliski podjęcia pracy jako pierwszy trener Panathinaikosu, ale skończyło się tylko na planach. Teraz, jak sam mówi, nadarzyła się okazja i chce ją wykorzystać.

-  Moje doświadczenie trenerskie nie jest zbyt duże, ale nie boję się pracy i odpowiedzialności - przekonuje.

Czas rozkochać w sobie Chorzów. Na nowo.

Komentarze (0)