Środowa konferencja prasowa, podczas której Krzysztof Zając poinformował, że
Maciej Bartoszek zakończy współpracę z Koroną po obecnym sezonie Lotto Ekstraklasy, była jedną z dziwniejszych w ostatnich latach. Dlaczego? Ponieważ w ruchach działaczy ciężko się doszukać logiki. - Też logiki nie widzę, ale jest to postanowione i albo się tego trzymamy, albo nie - mówił z rozbrajającą szczerością prezes kieleckiego klubu.
W umowie, którą Bartoszek podpisywał w listopadzie ubiegłego roku znajduje się zapis o jej automatycznym przedłużeniu o kolejne 12 miesięcy w momencie awansu zespołu do grupy mistrzowskiej (cel ten udało się zrealizować - przyp. red.). Pytani o ten fragment kontraktu podczas swojego pierwszego spotkania z dziennikarzami Dieter Burdenski i Zając (11 kwietnia - przyp. red.) przekonywali, że szanują ustalenia poprzedniego zarządu i nie widzą podstaw do przeprowadzania zmian. Teraz jednak okazuje się, że od początku doskonale wiedzieli, że trener Bartoszek pożegna się ze swoją posadą.
- Powiedziałem też, że nikt nie ma gwarancji zatrudnienia - wyjaśniał Zając. - W momencie przejmowania udziałów w Koronie Kielce były trzy priorytety. Pierwszym było nabycie akcji klubu po negocjacjach za kwotę, którą sobie ustaliliśmy. Drugą sprawą była zmiana na stanowisku prezesa klubu. Do tego była potrzebna moja zgoda. Trzecim, zasadniczym punktem, było ustalenie przed nabyciem akcji, że jeżeli zaczynamy coś zmieniać, to obojętnie od wyniku będzie zmiana na stanowisku pierwszego trenera - kontynuował.
Co ciekawe, sternik kielczan dał jasno do zrozumienia, że nawet ewentualne wywalczenie przez drużynę mistrzostwa Polski nie powstrzymałoby tych planów. - Nie jest to zmiana umotywowana tym, że trener miałby dobre albo złe wyniki. Staliśmy się zakładnikami decyzji, którą podjęliśmy wcześniej i nie ma od niej odwrotu. Gdybyśmy od tej decyzji odstąpili, cała struktura tego zakupu akcji byłaby nie do zaakceptowania.
ZOBACZ WIDEO Serie A: AS Roma wiceliderem, Edin Dzeko liderem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Dlaczego więc akurat teraz postanowiono poinformować o nadchodzącej rewolucji? Po pierwsze, zarząd nie chciał wprowadzać zamętu w momencie, gdy piłkarze walczyli o górną ósemkę. A po drugie, żeby Maciej Bartoszek nie był dłużej trzymany w niepewności i mógł rozpocząć planowanie swojej przyszłości. Ale już niezwiązanej ze stolicą woj. świętokrzyskiego.
- Od początku wiedziałem, że będę musiał to trenerowi kiedyś powiedzieć. Mogliśmy z tym czekać do ostatniego meczu, ale zależało nam na tym, żeby nie zamykać mu drogi w planach na przyszłość - przyznał Krzysztof Zając.
Były piłkarz m.in. GKS-u Katowice zapewnił, że wszelkie decyzje personalne mają na celu tylko jedno. - Działamy po to, żeby Korona była jeszcze lepszym zespołem i zrobiła krok do przodu.
Zespół z Kolporter Areny po 32 kolejkach z dorobkiem 21 punktów plasuje się na ósmym miejscu w tabeli.