8 sezonów w Barcelonie, 391 meczów, 23 trofea. I wystarczy. Przynajmniej tak się wydawało. Gdy szefowie najlepszego klubu ostatniej dekady doszli do wnioski, że czas Daniego Alvesa przy Camp Nou dobiegł końca, wydawało się, że Brazylijczyk powoli będzie się zbliżał do emerytury. Ale Juventus nie dał mu chwili wytchnienia. Nie ściągał emeryta tylko pełnoprawnego zawodnika. Szefowie klubu z siedzibą w Turynie wzięli zawodnika jako jednego z tych, którzy pomogą włączyć się drużynie w walce o najwyższe trofea. I nie pomylili się.
Dziś eksperci pytają: "Kto pozwolił temu facetowi odejść z Barcelony?". A prawda jest taka, że Alves pod koniec swojego po prostu nie był tym samym piłkarzem. Przynajmniej do takiego wniosku doszli szefowie klubu.
Statystyka jest nieubłagana. Gdy Alves przychodził do Barcy z Sevilli był znany z porywających rajdów prawą stroną, szokujących jak na prawego obrońcę statystyk. I to się utrzymywało przez jakiś czas. Proste zestawienie wiele mówi - przez pierwsze cztery sezony w Barcy, w meczach ligowych Alves strzelił 12 goli i zaliczył 47 asyst. 4 ostatnie sezony to 2 bramki i 21 asyst.
Miejscowi dziennikarze od dłuższego czasu dostawali "cynki" z klubu, że zawodnik odejdzie. Może była to forma wywarcia presji. Alves w końcu sam podjął decyzję. W wywiadzie dla dziennika ABC skomentował: - Lubię być kochany. Jeśli nie jestem, odchodzę. Od dłuższego czasu słyszę ciągle, że Dani Alves opuszcza klub, ale szefowie nigdy mi tego wprost nie powiedzieli.
ZOBACZ WIDEO Gwiazda światowego boksu przegrywa przed czasem, to koniec kariery?
Zresztą konflikt wisiał w powietrzu od dłuższego czasu. Wcześniej kupiono na jego miejsce Aleiksa Vidala. Gdyby zawodnik nie musiał odczekać kilku miesięcy (przepisy FIFA), Alves opuściłby klub znacznie wcześniej. Nie chciał tego robić, ale Barcelona dotkliwie go poraniła. Dopiero gdy FIFA przysłała pismo, że Vidal nie może grać, Alves dostał do podpisania umowę.
Teraz to on stawiał warunki. Zgodził się grać w Barcy, ale pod warunkiem, że po upływie roku będzie mógł opuścić klub w każdej chwili za darmo. I tak się stało.
- Ludzie, którzy rządzą Barceloną nie mają pojęcia o tym jak postępować z ludźmi - skomentował.
W Turynie znalazł swoje miejsce. Znowu jest potrzebny, znowu asystuje i strzela bramki. Półfinały Ligi Mistrzów to dla niego powrót na światowy top. Dwie fantastyczne asysty w pierwszym meczu z Monaco, bramka i asysta w drugim. Alves był głównym architektem awansu "Starej Damy".
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)