Pomocnik najwięcej czasu spędził w Odrze Wodzisław, w której rozegrał blisko dwieście spotkań. Klub ten jednak zalega mu dużo pieniędzy. W dodatku nie dbał należycie o ZUS. Największym problemem jest jednak fakt, że klub już nie istnieje.
Z tego powodu Paweł Sibik nie jest w stanie odzyskać należności. W rozmowie z portalem sport.tvp.pl narzeka, że przez Odrę nie ma co liczyć na godną emeryturę.
- Mnóstwo kasy się rozpłynęło. Do dziś nie mam w ZUS uregulowanych pewnych spraw i nawet nie potrafię udowodnić, że to nie moja wina. Nie ma klubu, nie ma papierów, nie ma niczego. Będę pracować do 65. roku życia, a potem otrzymam marną emeryturę - mówi 46-latek.
Uczestnik mundialu w 2002 roku nie ma oszczędności, które pozwoliłyby mu nie martwić się o przyszłość. Niewiele pomógł też fakt, że w 2003 grał na Cyprze w Apollonie Limassol.
ZOBACZ WIDEO AS Monaco mistrzem Francji. Zobacz skrót meczu z AS Saint-Etienne [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Moja jedyna "inwestycja" to dom. Pracuję cały czas, muszę zarabiać na życie - przyznaje.
Okazuje się jednak, że Sibik na brak zajęć nie może narzekać. Sam wymienia szereg funkcji, które pełni w życiu zawodowym.
- Jestem wiceprezesem Lechii Dzierżoniów, dyrektorem szkółki piłkarskiej, szefem szkolenia i członkiem zarządu w OZPN Wałbrzych. Zostałem też członkiem szkolenia Dolnośląskiego ZPN. Mam dużo zajęć, dla nikogo nie stanowię zagrożenia. Brakuje mi tylko czasu - kończy.
Sibik był jednym z najbardziej zaskakujących powołań Jerzego Engela na mistrzostwa świata w Korei i Japonii. Pomocnik zagrał nawet w ostatnim meczu fazy grupowej ze Stanami Zjednoczonymi, który Biało-Czerwoni wygrali 3:1.
Trzeba samemu zadbać....o emeryturę...