Robert Lewandowski daleko w rankingu ESPN. Amerykanie zrównani z ziemią

Getty Images / Shaun Botterill / Staff
Getty Images / Shaun Botterill / Staff

Robert Lewandowski zajął dopiero 82. miejsce w rankingu ESPN na najbardziej popularnego sportowca na świecie. Amerykanie zburzyli nasze wyobrażenie o wielkości Polaka. W kraju zestawienie zostało zrównane z ziemią.

Ranking wygrał Cristiano Ronaldo, przed LeBronem Jamesem i Lionelem Messim. Pierwszą dziesiątkę zamknął Tiger Woods.

Dopiero na 82. miejscu znalazł się Robert Lewandowski. Jest to o tyle zaskakujące, że na wyższych pozycjach znalazło się aż 29 innych piłkarzy - w tym m.in. Mario Goetze (81. lokata), Theo Walcott (79), Raheem Sterling (77), Javier Hernandez (70) Mesut Oezil (30), czy Alexis Sanchez (29).

Przy tworzeniu rankingu brano pod uwagę popularność  na Twitterze, Instagramie oraz Facebooku, a także popularność w wyszukiwarce Google. Tyle że Amerykanie nie ujawnili, jak tworzyli ten ranking. Adam Pawlukiewicz z Pentagon Research, firmy badawczej zajmującej się marketingiem sportowym, nie pozostawia na nim suchej nitki.

- Ten ranking jest bardzo płytki. Ma słabą metodologię. Nie zostało wyjaśnione, w jaki sposób zostało to obliczone. Jeżeli tylko dodano liczbę obserwujących w serwisach społecznościowych, jest to bez sensu - wyjaśnia w rozmowie z WP SportoweFakty.

Roberta Lewandowskiego na Facebooku obserwuje ponad 9 mln osób. Drugie tyle śledzi go na Instagramie. Porównując do najlepszych, to faktycznie różnica jest spora. Cristiano Ronaldo na Facebooku śledzi 121 mln osób. 23 mln internautów obserwuje koszykarza LeBrona Jamesa. 82 miejsce, choć i tak burzy nasze wyobrażenie o wielkości naszego piłkarza na świecie, jest lepsze niż rok temu. W poprzednim rankingu Lewandowskiego w ogóle nie było w pierwszej setce.

Adam Pawlukiewicz zwraca uwagę na jedną ważną rzecz: - Ze względu na to, że ranking powstał w USA, niektórzy mają niezwykle wysoką pozycję. Dzieje się tak w przypadku Tigera Woodsa, który znalazł się w pierwszej dziesiątce. Jest też kilku sportowców, którzy nie są zbyt aktywni. Znajdują się blisko sportowej emerytury albo nawet w jej trakcie. Trzeba też wziąć pod uwagę, że nawet jeśli dziennikarze ESPN interesują się piłką nożną, to bardzo wysoko będą oceniać swoje sporty - baseball, futbol amerykański czy żeglarstwo. Piłka nożna nie została doceniona. Tych piłkarzy powinno być więcej.

ZOBACZ WIDEO: Wbili Rafałowi Jackiewiczowi nóż w serce. Tylko cud sprawił, że przeżył

I dodaje, że Lewandowski jest też przegranym z piłkarzami hiszpańskojęzycznymi. – Javier Hernandez czy Alexis Sanchez to zawodnicy, dla których język hiszpański jest językiem ojczystym. Dzięki temu są bardzo atrakcyjni dla kibiców z całej Ameryki Południowej. Ze względu na brak bariery językowej ludziom na tym kontynencie łatwiej jest się z nimi identyfikować niż na przykład kibicom z różnych krajów Europy przywiązać się do Lewandowskiego - wyjaśnia.

Tyle Amerykanie o naszym kapitanie. Na pewno jednak Polakowi i jego sztabowi nie można odmówić tego, że walczą o zainteresowanie. Na przykład w Chinach, gdzie zapotrzebowanie na gwiazdy światowej piłki jego ogromne. I gdy tylko Lewandowski 1,5 roku temu pojawił się tam z Bayernem Monachium, to wzbudził szał. Za Wielkim Murem, to też trzeba wziąć pod uwagę, nie ma Facebooka. Tamtejszym odpowiednikiem Facebooka jest platforma Sina Weibo, Polaka śledzi tam dokładnie 767 130 fanów, a przeciętne posty czyta od 300 do 500 tysięcy fanów. Gdy Lewandowski chwalił się niedawno w sieci swoją córką Klarą, to Chińczycy też się o tym dowiedzieli.

Pawlukiewicz: - Żeby zmierzyć realnie popularność Roberta Lewandowskiego na świecie, trzeba byłoby dobrać reprezentatywną próbę respondentów dla krajów europejskich i dla krajów w Ameryce Południowej, a następnie przeprowadzić z nimi badanie ilościowe czyli ankietę. Robi się to tak, że pokazuje się człowiekowi twarz sportowca i pyta, czy w ogóle go kojarzy. Później sprawdza się, czy rozpoznaje się jego profesję, czy może od razu jest w stanie podać nazwisko - dodaje.

Możemy założyć, że nazwisko Lewandowski jest doskonale znane na przykład w Niemczech. I tam raczej nikt nie pomyli go z piekarzem. Jednak trzeba sobie też zdawać sprawę, że choć jest niekwestionowaną gwiazdą tamtejszej ligi, to uwielbienie Niemców skupia się jednak na rodzimych zawodnikach.

Stephan Uersfeld, dziennikarz ESPN z Niemiec mówił nam niedawno: - W Niemczech uważa się go za polskiego piłkarza, który w historii Bundesligi zapisze się jako jeden z najlepszych. Tak, możemy go postrzegać jako "człowieka Bundesligi", jako "człowieka Bayernu". Jest jednak skryty, nie udziela dużo wywiadów. Jest szanowany, ale nigdy nie będzie tu kochany tak jak chociażby Thomas Mueller.

Sven Westerschulze z monachijskiego dziennika "TZ" potwierdza nam: - To oczywiste, że jest u nas bardzo popularny. Ludzie go szanują, jest jednym z trzech najlepszych piłkarzy w Bundeslidze. Każdy kibic go zna, więc tak na to patrząc, może jest w pewnym sensie celebrytą. Jednak nie mam wątpliwości. Uwaga Niemców przede wszystkim skupia się na niemieckich piłkarzach.

Tak czy inaczej, Lewandowski jest ambasadorem polskiego sportu na świecie. Choć większym – jak przekonywał niedawno nas Adam Pawlukiewicz, jest Agnieszka Radwańska. Co do jednego nie ma wątpliwości. Lewandowski i tak jest naszą wizytówką.

Źródło artykułu: