Legia Warszawa mistrzem Polski!

PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski

Legia Warszawa bezbramkowo zremisowała z Lechią Gdańsk na własnym stadionie i obroniła tytuł mistrza Polski! Nie obyło się jednak bez stresu i liczenia na potknięcie rywala.

Ten mecz przypominał trochę sytuację, w której wymagający klient odwiedził znaną restaurację, zamówił najdroższe danie z karty i pewny dobrego wyboru czekał na podanie posiłku przez kelnera. Tylko że po drodze zaczęły pojawiać się komplikacje. Najpierw okazało się, że w kuchni brakuje soli, a jak ta już się znalazła, to złamał się widelec. Kelner musiał improwizować, grać na przeczekanie, by klient nie zauważył, że coś wymyka się spod kontroli.

Trasa przejazdu piłkarzy Legii autokarem spod stadionu na starówkę była zaplanowana już od kilku dni. Kibice otrzymali w sobotę szczegółowe informacje od klubu, jakimi ulicami będą "eskortować" swoich ulubieńców na Plac Zamkowy. Dawno też tak gęsto nie zapełnili trybun przy Łazienkowskiej. Większości stawiła się tam niemal godzinę przed meczem.

W euforii byli wszyscy pracownicy klubu. Przed rozpoczęciem spotkania spiker Łukasz Jurkowski motywował fanów, ale nie tylko tych z "Żylety", by przez całe spotkanie nie oszczędzali gardeł. I tak faktycznie było. Poziom decybeli przy Łazienkowskiej na pewno przekroczy normę. Ci ludzie chcieli tylko jednego: obrony tytułu najlepszej drużyny w kraju i hucznej, głośnej zabawy w swoim mieście do białego rana. Innego scenariusza nikt sobie w stolicy nie wyobrażał. Z tym ciężarem musieli zmierzyć się piłkarze Jacka Magiery.

I od początku było widać, że zawodnicy w białych koszulkach mają to z tyłu głowy. Przegrana walka o najważniejsze trofeum w kraju w ostatniej kolejce, gdy wszystko jest już przygotowane, byłaby dla nich kompromitacją. A kiedyś, też na finiszu ligi, Lechia potrafiła Legię ośmieszyć.

ZOBACZ WIDEO Żewłakow: żyjemy w erze Cristiano Ronaldo

Kelner grał na zwłokę, przychodził do klienta, pokazywał, że się nim interesuje, ale nic konkretnego do zaoferowania jednak nie miał. Gospodarze prowadzili grę, robili pod bramką Dusana Kuciaka zamieszanie, ale to słowo najlepiej oddaje poziom faktycznego zagrożenia, jakie stwarzali. Takie strzały jak Macieja Dąbrowskiego czy Guilherme były niczym innym jak skończeniem akcji. Po to, by spokojnie odbudować ustawienie.

Druga połowa to już wypatrywanie, czy w restauracji obok nie serwują czasem specjału z ich karty. Jagiellonia przegrywała do przerwy 0:2 z Lechem. Taki wynik przy remisie w Warszawie dawał mistrzostwo Legii. Tyle że Lechia nie zamierzała tylko się bronić. Pokazała to sytuacja Marco Paixao. Portugalczyk w drugiej połowie wbiegł z piłką w pole karne, uderzył z lewej nogi i Arkadiusz Malarz z trudem, na mokrej murawie, utrzymał piłkę w rękawicach.

Warszawa z jednej strony płakała nad poziomem meczu, ale także nad głupotą Sławomira Peszki. Reprezentant Polski ponownie nie wytrzymał emocji i w kluczowym meczu dostał czerwoną kartkę (w tym sezonie obejrzał czerwoną kartkę również w spotkaniu z Lechem). Peszko zaatakował wyprostowaną nogą Vadisa Odjidje-Ofoe i chwilę później był już w szatni.

Legia mogła oszczędzić sobie stresu. Na dziesięć minut przed końcem spotkania sam na sam z Kuciakiem znalazł się Guilherme, ale Słowak obronił strzał twarzą. Jagiellonia w tym momencie remisowała już z Lechem 2:2 i gol dla Jagiellonii lub Lechii odebrałby warszawianom mistrzostwo. W Białymstoku mecz został przedłużony o dziesięć minut i na ten czas stadion w Warszawie zamarł. Legia zremisowała, Jagiellonia także i te wyniki wystarczył drużynie Magiery do obronienia tytułu. Kelner w końcu doniósł jedzenie, kilku składników w nim zabrakło, ale z racji, że zrobiło się już późno i klient zrobił się głodny, zjadł potrawę i grzecznie podziękował.

Spotkanie Legii z Lechią było jak cały sezon - szarpane, trudne, czasem nawet heroiczne, ale cel został osiągnięty.

Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 0:0


Legia:
Arkadiusz Malarz - Artur Jędrzejczyk, Maciej Dąbrowski, Michał Pazdan, Adam Hlousek - Thibault Moulin, Michał Kopczyński, Guilherme, Vadis Odjidja-Ofoe, Dominik Nagy (84. Kasper Hamalainen) - Miroslav Radović.

Lechia: Dusan Kuciak - Lukas Haraslin, Steven Vitoria, Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak - Simeon Sławczew, Ariel Borysiuk, Milos Krasić (90. Grzegorz Kuświk), Sławomir Peszko, Rafał Wolski (75. Joao Nunes) - Marco Paixao (88. Flavio Paixao).

żółte kartki: Moulin, Hlousek (Legia) - Maloca, Sławczew, Harasiln (Lechia)

czerwona kartka: Peszko 68' (Lechia)

sędziował:
Bartosz Frankowski (Toruń)

widzów: 
28 953

Źródło artykułu: