Rok temu Górnik Zabrze z hukiem spadł z ekstraklasy. Działacze wtedy hucznie zapowiadali, że I-ligowa banicja ma trwać tylko dwanaście miesięcy. Górnik - tak jak w przypadku dwóch poprzednich spadków - miał błyskawicznie wrócić do elity. Zadanie to powierzono byłemu piłkarzowi tego klubu, Marcinowi Broszowi, który nie miał łatwego zadania. Już na początku jego pracy w Zabrzu w klubie doszło do kadrowej i organizacyjnej rewolucji.
Spadek z elity sprawił, że w Zabrzu musieli zacisnąć pasa. Z konieczności szkoleniowiec musiał odważniej postawić na młodzież. Górnik, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej miał jedną z najstarszych kadr w ekstraklasie, w tym sezonie potrafił kończyć mecz w składzie o średniej wieku 23,9 lat. I to właśnie młodzież miała największy wkład w awans zabrzańskiego klubu do Lotto Ekstraklasy.
Po 28. kolejce wydawało się, że Górnik stracił szansę na grę w elicie. Przegrał wtedy na wyjeździe z Chrobrym Głogów (0:2) i do miejsca premiowanego awansem tracił 7 punktów. - Można nam zarzucić wybory, jakość, rozwiązania na boisku, ale nie można zarzucić braku ambicji. Nie wychodziło to tak, jakbyśmy wszyscy chcieli - mówił po nieudanych meczach Brosz.
Po wcześniejszej porażce w MKS-ie Kluczbork w Górniku doszło do małego tąpnięcia. Kibice zażądali wtedy finansowych kar dla piłkarzy. W ich obronie stanął prezes Bartosz Sarnowski, który pełnym zaufaniem darzył sztab szkoleniowy. Cierpliwość okazała się dobrym wyborem, gdyż Górnik pod wodzą Brosza wywalczył upragniony awans do elity.
ZOBACZ WIDEO PA: znakomite widowisko i triumf Arsenalu. Zobacz skrót meczu z Chelsea Londyn [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Zabrzanie w ostatnich sześciu kolejkach zdobyli komplet 18 punktów i sezon zakończyli z 58 "oczkami", na drugim miejscu w tabeli. Przełomowym momentem był triumf (6:1) nad Chojniczanką Chojnice. Później Górnik w pokonanym polu pozostawił Stomil Olsztyn (4:2), GKS Katowice (1:0), Znicz Pruszków (2:1), Podbeskidzie Bielsko-Biała (4:0) oraz Wisła Puławy (1:0).
To właśnie w Puławach Górnik rozpoczął świętowanie. Wygrał po golu Igora Angulo - nowego króla strzelców Nice I ligi, który w całym sezonie strzelił 17 goli. Z trybun mecz ten śledziło blisko 2 tysiące kibiców Górnika. - Chciałbym bardzo podziękować klubowi Wisła Puławy, za to, że w tak trudnym momencie działacze zachowali się fair-play i wpuścili naszych kibiców. Tak to w piłce powinno wyglądać. Przez to była atmosfera, była radość, tak powinno być w sporcie - mówił Brosz, który w trakcie sezonu wielokrotnie dziękował kibicom za wsparcie. Trzeba otwarcie przyznać, że Górnik na swoim stadionie atmosferę ma znakomitą, a na mecze w I lidze potrafiło przyjść ponad 20 tysięcy widzów.
- Bardzo ciężki mecz, takiego się spodziewaliśmy. Dopiero w ostatniej kolejce Wisła znalazła się w strefie, w której nikt nie przypuszczał, że się znajdzie. Musieliśmy zagrać o całkiem różne cele. Do samego końca drżeliśmy o wynik, bo Wisła stwarzała okazje, by wyrównać - mówił Brosz, który w końcówce meczu z Wisłą Puławy został odesłany na trybuny. Po ośmiu doliczonych minutach mógł triumfować.
Awans oznacza też poprawę sytuacji ekonomicznej. Górnik otrzymał licencję na grę w elicie, ale objęty został nadzorem finansowym. Wynika to z konieczności monitorowania kosztów i wydatków w związku z awansem do rozgrywek Lotto Ekstraklasy oraz w związku z zawarciem ugód z pracownikami, odraczającymi termin zapłaty wymagalnych zobowiązań licencyjnych. Górnik otwarcie przyznał, że zaległości spłacane są regularnie i w terminach.
Górnik zrealizował cel, choć w trakcie sezonu kilka razy został skreślony. W przyszłym sezonie zabrzanie rywalizować będą w elicie i czeka ich niełatwe zadanie. Celem będzie utrzymanie, ale oparty na młodzieńczej fantazji zespół może sprawić niejedną niespodziankę.