- Tego z długimi włosami dajcie, co kopnął naszą panią. Pierd…y! Co to k… To jest k… niemożliwe. Ale jak tak można do kobiety… - wykrzykiwał Jakub Kosecki. Swoje słowa skierował do Igorsa Tarasovsa - stopera Jagi.
Na pięć meczów przed zakończeniem sezonu, zarówno Jagiellonia Białystok jak i Legia Warszawa zachowywały szanse na mistrzostwo Polski. W ciepły majowy wieczór grano więc o coś więcej niż 3 punkty. Przez długi czas utrzymywał się rezultat bezbramkowy, lecz w samej końcówce arbiter Paweł Gil zdecydował się na podyktowanie bardzo kontrowersyjnego rzutu karnego dla Legii, który na bramkę zamienił Orlando Sa
Gracze z Białegostoku sfrustrowani decyzją sędziego i straconą szansą w dość odważny sposób wyrażali swoje niezadowolenie. Bartłomiej Drągowski skierował wobec kibiców Legii obraźliwe gesty, zaś Tarasovs z całej siły kopnął mikrofon, który przypadkiem trafił w nogi Izabeli Kruk (dawniej Kuś) - rzecznik Legii Warszawa.
- Byłem wściekły. (...) Emocje wciąż we mnie buzowały, nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Nie wytrzymałem. Kopnąłem z całej siły mikrofon Canal+, pewnie gdyby stał tam jakiś człowiek, to jemu by się oberwało. Po prostu musiałem coś kopnąć, chyba lepiej że swoją wściekłość skierowałem na przedmiot, nie na człowieka. Niestety zdarzył się wypadek, wspomniany mikrofon przeleciał kilka metrów i uderzył rzeczniczkę Legii w nogi. Jest mi za to bardzo wstyd i od razu ją przeprosiłem. - tak skomentował wydarzenie w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego reprezentant Łotwy.
- Nie pojmuję jego zachowania. Na początku nie miałem pojęcia, kto to w ogóle jest, nie miałem okazji oglądać go na boisku. Co on chciał zrobić, bić się ze mną? To chyba nie najlepszy pomysł, bo chodzimy w zupełnie innych kategoriach wagowych. Dopiero potem koledzy wytłumaczyli mi, że ten awanturujący się chłopak jest piłkarzem Legii. Trudno mi pojąć, czego on tak naprawdę oczekiwał. - dodał Tarasovs.
Na bazie całego wydarzenia powstał słynny mem z Jakubem Koseckim. Do historii przeszła również konferencja prasowa z udziałem Michała Probierza, prowadzącego wówczas Jagiellonię. - Przyjadę do domu, pierd...ę sobie whisky, bo co mi pozostało - odparł dziennikarzom załamany rezultatem Probierz.
Jak się okazuje, los bywa niezwykle przewrotny. Jeszcze kilka tygodni temu nikt nie przypuszczał, że obaj zawodnicy będą mieli okazje do ponownego spotkania po jednej stronie barykady. Kosecki grał na zapleczu Bundesligi w barwach SV Sandhausen, zaś Tarasovs reprezentował barwy klubowe II-ligowego tureckiego Giresunsporu. Nie da się ukryć, iż nie stanowili oni o sile swoich drużyn i szukali szansy na rozwój swojej kariery w innymi zespole.
Obaj uznali, że najlepszym miejscem będzie Śląsk Wrocław. Wygląda na to, że topór wojenny został właśnie zakopany, a niechlubne wydarzenia nowi gracze WKS-u będą jedynie wspominać z uśmiechem na twarzy.
Kosecki tak bowiem wypowiedział się o Tarasovsie w wywiadzie dla "Gazety Wrocławskiej". - Już się z nim widziałem, rozmawialiśmy i nie chowamy do siebie urazu. On nawet nie musi mnie za nic przepraszać, po prostu powinien wtedy przeprosić Izę i tyle. Przecież nie będę się z nim bił! Chłop ma prawie dwa metry - uśmiechnął się Jakub Kosecki.
ZOBACZ WIDEO ME U-21. Karol Linetty: Zawaliliśmy