W obszernym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" zdradził kulisy swojego odejścia z Ruchu Chorzów.
- Wiadomo, że Ruch jest dla mnie ważny, spędziłem w tym klubie mnóstwo czasu, w różnych okresach, w różnych okolicznościach. Zdarzało się, że graliśmy o zaszczyty, zdarzało, że broniliśmy się przed spadkiem. W 2009 r. przychodziłem w sytuacji niewiele lepszej, niż teraz zostawiłem, a wtedy się utrzymaliśmy. Ten sezon był szczególnie trudny, gorszy od poprzednich pod względem organizacyjnym. Zawirowania z pożyczkami, zmiany prezesów... Granicą był 31 marca. Trochę wcześniej pojawiły się nowe władze, które bardzo dużo deklarowały, obiecywały spełnienie do tej daty wielu obietnic, zarówno poprzedników, jak i własnych. Ostatni dzień marca minął, a żadne nie zostały spełnione. Zauważyłem, że coś złego dzieje się w drużynie. W piłkarzach, którzy zostali zmotywowani przez te obietnice, coś pękło. Zrozumieli, że nic z tego nie będzie. Wtedy stało się jasne, że na wyniki mogą wpłynąć sprawy pozaboiskowe - mówi w rozmowie z Pawłem Czado i Wojciechem Todurem.
Były selekcjoner reprezentacji Polski przyznał, że dziwił się, gdy piłkarze zostali zaproszeni do gabinetu prezesa, który pytał ich o sztab szkoleniowy Niebieskich. Dla Waldemara Fornalika był to przejaw braku zaufania ze strony szefów klubu z Cichej, a piłkarzom odebrał motywację.
O nią i tak było trudno, ponieważ brakowało pieniędzy na wypłaty. - Zaległości wobec mnie były większe niż wobec najbardziej zaniedbanego zawodnika. Kiedy oni mieli wypłacone pieniądze za luty, ja tkwiłem na poziomie listopada. A jeśli ktoś ma firmować całość własnym nazwiskiem, to należy go normalnie traktować - mówi Fornalik.
ZOBACZ WIDEO Getafe wraca do Primera Division. Zobacz skrót meczu z CD Tenerife (WIDEO)[ZDJĘCIA ELEVEN]
Powiedział jednak, że był gotów zostać z Ruchem Chorzów do końca sezonu, ale gdy przyszedł na rozmowę z prezesem, ton tego spotkania sprawił, że Fornalik zdecydował się opuścić Ruch. - Prezes spojrzał i spytał tylko: "Tak? A kogo byś widział na swoim miejscu?". W tym momencie poczułem, że moja misja się skończyła - wspomina w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Zimą pisało się o tym, że Fornalik podpisze nową umowę i chociaż faktycznie była praktycznie gotowa, to do prawnika trenera trafił już dokument z innymi zapisami, na które Fornalik się nie zgodził.
54-letni szkoleniowiec dziwi się też, jak bardzo zmieniła się wizja budowy drużyny na nowy sezon. Ruch zamierza pozyskać kilku obcokrajowców, a wcześniej kilku doświadczonych piłkarzy mieli wspierać młodzi zawodnicy. - Odchodzę ja, odchodzi mój sztab szkoleniowy, a nowi ludzie są przedstawiani jako ci, którzy będą teraz przelewać krew za klub. To co? Ci, co byli wcześniej, nie przelewali? Albo nowy członek rady nadzorczej mówi, że nigdy nie poda ręki drugiemu trenerowi. Czy tak to powinno wyglądać w poważnym klubie? Pracowałem w Ruchu przez wiele lat i nieraz podchodzili do mnie "życzliwi" i mówili: "Nawet nie wiesz, ilu masz wrogów". Słowa o nienawiści są mocne, ale ja powiedziałbym raczej o animozjach - mówi.
Zapytany, jaka czeka go teraz przyszłość, odpowiada, że dostaje propozycje, ale cierpliwie czeka. - To musi być przemyślana, spokojna decyzja - kończy.
Fornalik prowadził Ruch dwukrotnie: 2009-2012 oraz 2014-2017. Łącznie pod jego wodzą drużyna wygrała 89 z 215 meczów.