Wynik 2:2 przed rewanżem w Portugalii w roli faworyta stawia popularne Smoki. Chociaż przed pierwszym meczem nikt nie dawał im większych szans na awans do najlepszej czwórki Champions League. - Skomplikowaliśmy swoją sytuację. Tej drugiej bramki na pewno mogliśmy uniknąć. 2:1 to byłby dobry wynik, ale winić za to, co się stało, możemy tylko siebie. Straciliśmy bramkę, która ujawniła wszystkie mankamenty naszej defensywy. Nie sądzę, by ten gol padł, gdyby na boisku przebywał Jonny Evans. Dopóki śrubowaliśmy rekord pod względem meczów bez straconej bramki, drużyna grała dobrze. Odkąd do naszej siatki trafili piłkarze Blackburn, straciliśmy sporo bramek, których można było uniknąć. Ferdinand nie był w stanie wystąpić w tym meczu i nie wiem, czy będzie do mojej dyspozycji w sobotę - wyjaśnił sir Alex Ferguson.
Szkot nie był zaskoczony odważną postawą rywala. Spodziewał się jej, ale mimo to Manchester nie znalazł recepty na zneutralizowanie zawodników drużyny przeciwnej. - Porto mnie nie zaskoczyło. Właśnie tego typu grę preferuje w meczach wyjazdowych. Powtórzyło występ z pierwszego starcia z Atletico Madryt. Na początku spotkania za łatwo traciliśmy piłkę. Potrzebowaliśmy pół godziny, by wejść w mecz. Po przerwie nasza gra uległa poprawie, ale Porto nie zrezygnowało z gry z kontry. To jest najlepszy przykład nowoczesnego europejskiego futbolu. Teraz musimy wygrać w Porto. Żadnej drużynie angielskiej do tej pory się to nie udało, ale posiadamy dobrych zawodników i mamy szanse być pierwszym zespołem, któremu się ta sztuka uda - wyjaśnił.
Jesualdo Ferreira po meczu miał zdecydowanie więcej powodów do zadowolenia. Porto jest bardzo blisko półfinału. - Chcę pogratulować moim zawodnikom, bo zasłużyli na to, co osiągnęli. Ani na moment nie zapomnieliśmy, że gramy przeciwko klubowym mistrzom Europy i świata. Staraliśmy się jednak sprawić problemy Manchesterowi i udało się to nam. To dobry wynik przed rewanżem na El Dragao, ale jeszcze nic nie jest rozstrzygnięte. Wspaniale było patrzeć na występ młodych Fernando i Cissokho, którzy pokazali dojrzałość, ambicję. Nie było łatwo awansować do ćwierćfinału, ale pokazaliśmy, że zasłużyliśmy na miejsce w najlepszej ósemce. Jesteśmy zespołem, u nas nie wyróżniają się pojedynczy piłkarze. Tracimy i strzelamy bramki jako drużyna - zapewnił szkoleniowiec.
Porto we wtorkowy wieczór zaskoczyło całą Europę. Trener jest jednak przekonany, że jego zawodników stać na jeszcze więcej. - Przynajmniej w pierwszej połowie byliśmy tym zespołem, który więcej atakował i wykonał więcej rzutów rożnych. Po przerwie bardziej myśleliśmy o rozbijaniu ataków rywala. Znakomicie zareagowaliśmy po stracie drugiej bramki i jestem dumny z tego powodu. Mieliśmy więcej sytuacji bramkowych niż Manchester, chociaż rywale dłużej utrzymywali się przy piłce. Teraz musimy przekonać piłkarzy, że stać ich na jeszcze więcej. Wiemy, że Manchester będzie musiał wygrać w rewanżu i zrobi wszystko, aby tak się stało. Nic jednak nie przekreśli tego, co dokonaliśmy tego wieczora - wyjaśnił.