Przed środowymi meczami ćwierćfinału Ligi Mistrzów

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W środę zostaną dokończone pierwsze mecze w ramach ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Emocji na pewno nie zabraknie, bo na stadionie Camp Nou w Barcelonie miejscowy klub zmierzy się z Bayernem Monachium, natomiast na Anfield Road FC Liverpool podejmie londyńską Chelsea.

W tym artykule dowiesz się o:

FC Barcelona - Bayern Monachium / śr, 08.04.2009 godz. 20:45

Na Camp Nou emocji na pewno nie zabraknie, bowiem zmierzą się ze sobą dwa kluby, które zdecydowanie najlepiej zaprezentowały się w 1/18 finału. FC Barcelona po remisie 1:1 w Lyonie, rozgromiła u siebie 5:2 Olympique, natomiast Bayern Monachium, który już w Lizbonie rozgromił Sporting 5:0, w rewanżu zwyciężył jeszcze wyżej, aplikując swojemu rywalowi aż siedem bramek i tracąc tylko jedną.

Patrząc na statystyki, faworytem powinien być aktualny mistrz Niemiec, który w dwóch meczach rozegranych z Barcą na Camp Nou za każdym razem wygrał, a ogólnie w czterech tylko raz pozwolił Katalończykom zremisować. Pomimo to jednak bukmacherzy są zgodni i większe szanse nie tylko na triumf w pierwszej potyczce, ale i na awans dają Hiszpanom.

Podopieczni Jurgena Klinsmanna ostatnio w Bundeslidze zupełnie rozczarowali, dając się rozgromić aż 1:5 VFL Wolfsburgowi, przez co zajmują dopiero czwarte miejsce w tabeli, które nawet nie jest premiowane udziałem w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Bawarczycy tracą trzy oczka do Wolfsburga i HSV oraz punkt do Herthy.

Barcelona, która ostatnio szczęśliwie ograła 1:0 Valladolid, po trafieniu z 40. minuty Samuela Eto’o liderem La Liga i posiada sześć oczek przewagi nad drugim Realem Madryt. Katalończycy wydają się pewnie zmierzać po tytuł mistrzowski.

Bez względu na wszystko, konfrontacja Barcy z Bayernem na pewno dostarczy fanom piłki nożnej wielu emocji, a fachowcy zgodnie twierdzą, iż w tym spotkaniu duża ilość bramek jest raczej nieunikniona.

FC Liverpool - Chelsea Londyn / śr, 08.04.2009 godz. 20:45

FC Liverpool i Chelsea Londyn mają wyjątkowe szczęście do rozgrywania między sobą meczów w Lidze Mistrzów, ale po raz pierwszy przyjdzie im zagrać ze sobą na etapie ćwierćfinału. Jak do tej pory obie ekipy trafiały na siebie w Champions League cztery razy, co oznacza, że rozegrały osiem meczów.

W sezonie 2004/05, kiedy to ostatecznie The Reds cieszyli się z triumfu w Lidze Mistrzów, w pierwszym pojedynku padł bezbramkowy remis, a już na Stamford Bridge wygrali podopieczni Rafaela Beniteza, po słynnej bramce Luisa Garcii, której w rzeczywistości nie było. Sezon później obie drużyny miały okazję zmierzyć się ze sobą już w fazie grupowej, dwukrotnie bezbramkowo remisując, ale ostatecznie oba kluby zakwalifikowały się do 1/8 finału. Przed dwoma laty najpierw na Stamford Bridge to The Blues wygrali 1:0, po to, aby w rewanżu na Anfield Road ulec w takim samym stosunku bramkowym, a po rzutach karnych to Liverpool awansował do finału, w którym musiał uznać wyższość Milanu. Przed rokiem znów los zetknął zespoły ze sobą w półfinale. Tym razem to Chelsea wywalczyła promocję do finału. Najpierw w Liverpoolu goście szczęśliwie zremisowali 1:1, ale w rewanżu w regulaminowych 90 minutach padło takie same rozstrzygnięcie, tyle że po dogrywce to Didier Drogba i spółka byli skuteczniejsi, ostatecznie wygrywając 3:2. W decydującym o końcowym triumfie w Champions League starciu ówcześni gracze Avrama Granta po rzutach karnych ulegli Manchesterowi United.

W ostatniej kolejce The Blues pewnie ograli na wyjeździe 2:0 Newcastle i w tym momencie z 64 punktami na koncie zajmują trzecie miejsce w Premier League. O sukcesie Chelsea zadecydowały bramki Franka Lamparda i Florenta Moloudy. The Reds natomiast po trafieniu Benayouna z 90 minuty ostatecznie ograli 1:0 Fulham, obecnie mają 67 oczek, są drudzy w tabeli i tracą punkt do będących liderem piłkarzy Alexa Fergusona.

Jak to zazwyczaj miało miejsce, wydaje się, że także i tym razem pojedynek Liverpoolu z Chelsea będzie bardzo zacięty, a zważywszy na fakt, iż na ławkach trenerskich obu klubów siedzą znakomici fachowcy, jakimi są Rafael Benitez i Guus Hiddink należy się spodziewać emocjonującego widowiska.

Źródło artykułu: