Nic nie zdarza się dwa razy - relacja z meczu Stal Sanok - Legia Warszawa

Po raz drugi Legia Warszawa nie potrafiła zwyciężyć w Sanoku. Tym razem w meczu z drużyną grającą cztery klasy rozgrywkowe niżej stołeczni piłkarze zremisowali 1:1. Mimo awansu do półfinału rozgrywek, ten wynik jest ogromną niespodzianką!

W tym artykule dowiesz się o:

W poprzednim meczu w Sanoku (w 2006 roku) Stal niespodziewanie zwyciężyła "Wojskowych" 2:1. Była to jedna z największych kompromitacji w historii stołecznego klubu, który założono ponad dziewięćdziesiąt lat temu. Przed środowym spotkaniem trener Jan Urban, w ogóle nie dopuszczał do siebie myśli o powtórzeniu tamtego scenariusza i ostrzegał, że w przypadku klęski, piłkarze za nią odpowiedzialni będą musieli pomyśleć nad swoją przyszłością w Legii.

Tym razem Legia nie przegrała, jednak wynik remisowy, oraz przebieg spotkania nie może przynieść powodów do dumy. Tym bardziej, że podobnie jak w pierwszym ćwierćfinałowym meczu, nie było widać, że na boisku grają amatorzy z drużyną walczącą o tytuł najlepszej w kraju. Gospodarze pierwszy raz groźnie zaatakowali w 14. minucie, kiedy z rzutu wolnego strzelał Rafał Nikody.

Legia, mimo częstszego posiadania piłki, nie potrafiła udokumentować swej przewagi bramką. Później w ich grę wdarło się nieco chaosu, jednak wciąż starali się konstruować akcje ofensywne. Jedne z najlepszych po strzałach głową zmarnowali Tomasz Jarzębowski i Adrian Paluchowski.

Do przerwy utrzymał się bezbramkowy remis. Natomiast zaraz po wznowieniu spotkania niespodziewanie prowadzenie objęli gospodarze. Po zamieszaniu w polu karnym piłkarzy z Warszawy, oraz po błędzie Inakiego Astiza, który nie sięgnął głową piłki, do futbolówki dopadł Paweł Kosiba. Zawodnik Stali z odległości kilku metrów pokonał Wojciecha Skabę, czym wprawił w ekstazę trzytysięczną publiczność.

Ta bramka dodała animuszu gościom, którym ta strata zagrała na ambicji. Kolejna sensacja była coraz bliżej, jednak nic nie zdarza się dwa razy. Legioniści zaatakowali bardziej agresywnie i już po kilkunastu minutach było widać efekty takiej gry. Prawą stroną ruszył wprowadzony po przerwie Radosław Mikołajczak. Chwilę później zagrał w pole karne do Piotra Rockiego, który ustalił wynik spotkania, strzelając bramkę na 1:1.

Do końca meczu oba zespoły próbowały jeszcze przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, jednak żadnej ze stron ta sztuka nie się nie udała. Pod koniec spotkania gra się zaostrzyła, czego efektem były żółte kartki. Mimo to wynik nie uległ już zmianie.

Legia choć w słabym stylu, to jednak osiągnęła swój cel niewielkim nakładem sił, co było najważniejsze w tym dwumeczu. Wyraźnie widać, że sanocka Stal nie jest wygodnym rywalem dla podopiecznych Jana Urbana. Jedynym pozytywem wyniesionym z tego meczu jest fakt, że nawet w momencie gdy warszawska drużyna przegrywała, jej kibice wciąż ją dopingowali, pokazując w ten sposób, że nie dążą do konfliktu z zawodnikami.

Stal Sanok - Legia Warszawa 1:1 (0:0)

1:0 - Kosiba 47'

1:1 - Rocki 64'

Składy:

Stal Sanok: Pietrzkiewicz - Jaracz, Szałankiewicz (61' Chudziak), Sumara, Nikody (66' Kruszyński), Węgrzyn, Borowczyk, Kosiba, Kuzicki, Spaliński (59' Pańko), Niemczyk.

Legia Warszawa: Skaba - Descarga, Astiz, Choto, Kiełbowicz, Radović (63' Mikołajczak), Jarzębowski, Borysiuk (83' Koziara), Rocki, Ostrowski, Paluchowski (72' Majkowski).

Żółte kartki: Sumara, Jaracz, Węgrzyn, Kuzicki, Kosiba (Stal) oraz Rocki (Legia).

Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom).

Widzów: 3000.

Źródło artykułu: