Waleczny podział punktów

Około 18 tysięcy kibiców oglądało na Stadionie Śląskim "mecz przyjaźni". Po zaciętym pojedynku Ruch zremisował z Widzewem 1:1. Na boisku było dużo walki, ale zabrakło dużej ilości groźnych sytuacji pod bramkami. Przed meczem Niebiescy wyprzedzali łodzian o 6 punktów. Taki sam dystans dzieli obydwa zespoły również po spotkaniu.

W pojedynku z Ruchem goście zaprezentowali się z dobrej strony. Łodzianie udowodnili, że są zespołem walecznym i groźnym. Jednak Widzew mógł ten mecz przegrać, gdyby Niebiescy mieli lepiej nastawione celowniki.

Spotkanie rozpoczęło się od niecelnego uderzenia z dystansu Adriana Budki. Prawy pomocnik Widzewa był bardzo aktywny w ataku szczególnie w drugiej połowie. Piłkarz wykorzystywał fakt, że lewy pomocnik Ruchu Pavol Balaż często zapędzał się pod bramkę gości i na lewej obronie osamotniony pozostawał Tomasz Brzyski.

- Pierwsza połowa to była głównie gra taktyczna - trafnie ocenił przebieg gry po spotkaniu szkoleniowiec Niebieskich Duszan Radolsky. Obydwa zespoły stworzyły sobie w tej części pojedynku niewiele okazji do zdobycia gola. W 25. minucie strzał Macieja Kowalczyka z ostrego kąta na rzut rożny odbił Robert Mioduszewski. Ruch przed przerwą najlepszą okazję na gola miał w 36. minucie po technicznym strzale z szesnastu metrów Marcina Nowackiego. Bartosz Fabiniak świetną interwencją udowodnił, że zainteresowanie jego osobą ze strony Leo Beenhakkera to nie przypadek.

Kilka minut wcześniej murawę musiał opuścić Gabor Straka, który zaraz na początku spotkania został kopnięty bez piłki w kostkę. Dla Ruchu brak defensywnego pomocnika, który znakomicie "czyści" środek pola, dał się odczuć tuż po rozpoczęciu drugiej połowy. Ze środka rozpoczęli gospodarze, ale zagrali piłkę niedokładnie. Futbolówkę otrzymał na prawej stronie Kowalczyk, zagrał do wprowadzonego w drugiej odsłonie Stefano Napoleoniego, który silnym strzałem pod poprzeczkę wyprowadził łodzian na prowadzenie. Była to 25 sekunda drugiej połowy.

Niebiescy bardzo szybko wyrównali. Po sprytnie rozegranym rzucie rożnym, gdy siedmiu zawodników Ruchu stało w bramce Fabiniaka, do siatki głową trafił Martin Fabusz. Z narożnika dośrodkowywał Balaż. - Niestety po raz kolejny straciliśmy w taki sam sposób bramkę. W meczu z Lechem gol dla przeciwnika padł w identycznych okolicznościach jak dzisiaj - żalił się po spotkaniu trener gości Marek Zub. Bramka zdobyta przez Słowaka była bardzo podobna do trafienia Hernana Rengifo w pojedynku łodzian z Lechem.

Po wyrównaniu gra się ożywiła. Chorzowianie dążyli do zdobycia zwycięskiego gola, ale grali nieskutecznie. Piotr Ćwielong mógł między 69., a 70. minuta zdobyć dwa gole. Za każdym razem uderzenia "Pepe" były niecelne.

W końcówce lepsze wrażenie sprawiali goście. Wydawało się, że Niebiescy są pogodzeni z podziału punktów i utrzymaniem nad rywalem sześciu punktów przewagi. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry dobrej okazji na gola nie wykorzystał Balaż. - To powinien być gol - żałował po spotkaniu Słowak.

"Mecz przyjaźni" na pewno nie będzie pojedynkiem, ktory po latach będzie się wspominać z wypiekami na twarzy. Tak jak na przykład rozegrane przed niespełna dwoma tygodniami Wielkie Derby Śląska.

Ruch Chorzów - Widzew Łódź 1:1 (0:0)

0:1 - Napoleoni 46'

1:1 - Fabusz 51'

Składy:

Ruch Chorzów: Mioduszewski - Jakubowski, Baran, Adamski, Brzyski, Grzyb (58' Janoszka), Straka (32' Ćwielong), Pulkowski, Balaż, Nowacki (87' Grodzicki), Fabusz.

Widzew Łódź: Fabiniak - Szeliga, Szymanek, Ukah, Łukasz Broź, Budka, Juszkiewicz, Kuklis, Panka (46' Napoleoni), Masłowski (81' Grzelczak), Kowalczyk (89' Mierzejewski).

Żółte kartki: Pulkowski (Ruch) oraz Kowalczyk, Ukah, Szymanek (Widzew).

Sędzia: Artur Radziszewski (Warszawa).

Widzów: 18000 (3000 gości).

Najlepszy piłkarz Ruchu: Ireneusz Adamski

Najlepszy piłkarz Widzewa: Bartosz Fabiniak

Piłkarz meczu: Ireneusz Adamski

Komentarze (0)