Ruch Chorzów - Widzew Łódź 1:1 (trenerski dwugłos)

Zarówno trener Ruchu Duszan Radolsky, jak i szkoleniowiec Widzewa Marek Zub po spotkaniu byli zgodni, że pojedynek był przede wszystkim meczem walki. Prowadzący Niebieskich Słowak żałował niewykorzystanych po przerwie kilku dogodnych okazji na zdobycie gola. Z kolei trener łodzian narzekał na kolejnego straconego gola ze stałego fragmentu gry.

Marek Zub (Widzew Łódź): Zremisowaliśmy mecz, który był tytułowany już przed jego rozpoczęciem meczem przyjaźni. Pojedynek zakończył się remisem, co odpowiada temu co działo się przed spotkaniem. Ani trenerowi Radolskyemu, ani mnie nie zależało na tym, aby spotkanie zremisować. Bardzo chcieliśmy wygrać. Dla nas mecze na wyjeździe są po pierwsze okazją do odniesienia pierwszego zwycięstwa poza własnym stadionem. Po drugie każdy punkt jest bardzo istotny. Do przerwy nie udało nam się strzelić bramki. Po przerwie, gdy jeszcze wielu kibiców nie zdołało zająć miejsc, zdobyliśmy bramkę. Niestety po raz kolejny straciliśmy w taki sam sposób bramkę. W meczu z Lechem gol dla przeciwnika padł w identycznych okolicznościach. Ten sam rzut rożny, to samo miejsce, ten sam sposób uderzenia. Na koniec chcę zapewnić, że kolejnej takiej bramki Widzew nie straci. Mecz był zdecydowanie spotkaniem walki. Nie było zbyt wielu pięknych akcji, interwencji bramkarzy, ale zaangażowanie zawodników zrekompensowało braki związane z małą ilością bramek.

Duszan Radolsky (Ruch Chorzów): Zgadzam się z trenerem Zubem, że w pierwszej połowie było dużo gry taktycznej na boisku. Z jednej i drugiej strony dominowała walka. Drużyny nie potrafiły stworzyć sobie dogodnej okazji na zdobycie gola. W drugiej połowie straciliśmy bramkę za darmo. Odrobienie gola kosztowało nas wiele sił. Bardzo się cieszę, że strzeliliśmy bramkę ze stałego fragmentu gry. Jesienią mieliśmy z tym problem. To już nasz czwarty gol wiosną ze stałego fragmentu gry. Zaangażowania piłkarzom obu drużyn nie brakowało. W drugiej połowie mieliśmy już więcej sytuacji na gole. Ćwielong, Fabusz i Balaż mieli dobre okazje na zdobycie bramek. Skoro jednak nie trafialiśmy w bramkę, to meczu nie można wygrać. Gabor Straka ma naciągnięta "dwójkę", a Wojtek Grzyb ma naderwany jeden z mięśni bocznych. Obie zmiany były wymuszone.

Komentarze (0)