Szczególnie bolesne dla Odry były porażki z dwoma śląskimi zespołami, które są przecież rywalami opolan w walce o utrzymanie. Dotychczas drużyna z Oleskiej imponowała ambicją i wolą walki, jednak po tych pojedynkach pojawiły się wątpliwości, czy z zawodników nie zejdzie powietrze. - Nie wyobrażam sobie, żeby młodzi ludzie, którzy uprawiają futbol - mimo tych zawirowań - nie byli w pełni zmobilizowani - stwierdza Piotr Rzepka i od razu zapowiada: - Mi tego na pewno nie zabraknie. Jako zawodnik przeżyłem sporo lat, bo ponad trzydzieści, i też bywały różne okresy. Jest czas euforii, ale i taki, gdy jest się przytłumionym. Ale tutaj nie widzę, żeby miało to iść w stronę demobilizacji. Na pewno będziemy dawać z siebie wszystko, tak jak do tej pory.
Mówiąc w tym sezonie o Odrze, trudno uniknąć kwestii związanych z sytuacją finansową klubu, która, jak wiadomo, jest tragiczna. Niebiesko-czerwoni zmagają się z blisko dwumilionowymi zobowiązaniami, na których uregulowanie nie ma pomysłu. Do tego w minionym tygodniu Urząd Marszałkowski pominął opolan przy podziale pieniędzy przeznaczonych dla zespołów z województwa. Powodem było niespełnienie wymogów formalnych, wśród których był zapis o braku długów. - Na pewno to boli, bo są to reakcje łańcuchowe, jedno powoduje drugie. My za wszelką cenę chcemy się od tego odciąć, chcemy się skupić na treningach i meczach - komentuje ostatnie decyzje Piotr Rzepka. Dodaje przy tym: - Koncentrujemy się, aby odnieść pierwsze zwycięstwo. Wtedy może to różnie wyglądać, bo wygrywając dwa, trzy spotkania pod rząd, można sporo podskoczyć w tabeli. Trzy punkty w sobotę mogą być szczególnie ważne dla Odry, ponieważ za tydzień opolanie za darmo dopiszą sobie komplet oczek za spotkanie z wycofanym z rozgrywek Kmitą Zabierzów.
O wspomniane przez opiekuna niebiesko-czerwonych przełamanie może też być o tyle łatwiej, że obrona Wisły Płock nie należy do najszczelniejszych i pozwoliła przeciwnikom strzelić już 32 gole. Trener Odry patrzy jednak na rywala z jeszcze innej strony. - To jest zespół, który przyjeżdża tutaj na pewnym luzie, bo o nic już nie gra. Wiadomo jednak, że ma ambicję sportową, żeby jak najlepiej wypaść - mówi.
Rzepka nadal nie może odżałować nieskuteczności swoich piłkarzy w poprzednich meczach. - Mieliśmy tam tak dogodne sytuacje, że wydawało się, iż nie można tego nie strzelić. Musi nastąpić jakieś przełamanie. Potrzebny może będzie też łut szczęścia, ale to jest nieodzowne w tej dyscyplinie - stwierdza i kończy ze smutkiem: - Wisi nad nami jakieś fatum, bo aż trudno uwierzyć, że wszystko co złe, dotyczy jednego klubu - walkowery, problemy finansowe, kontuzje, a ostatnio nawet strzelamy sobie samobója. Dzisiaj możemy tylko gdybać jakby to wyglądało, gdyby to nam udało się jako pierwszym trafić w Pruszkowie.