Tylko w ostatnich miesiącach Grzegorz Krychowiak miał trafić do Interu Mediolan, do klubów niemieckich, hiszpańskich i angielskich. Miał też zostać w Paris Saint-Germain i walczyć o skład. Można odnieść wrażenie, że ktoś celowo robi z nas-kibiców idiotów. Że zachodnie media celowo naginają fakty, tworzą sztuczne plotki, rzucają tezy bez pokrycia, by później dementować wcześniejsze doniesienia i nakręcać czytelników do zapoznawania się z kolejnymi rewelacjami.
Jeszcze przed kilkoma dniami jedna z największych i zdecydowanie najbardziej szanowana, sportowa gazeta we Francji ("L'Equipe") donosiła, że Grzegorz Krychowiak dość niespodziewanie podjął decyzję o pozostaniu w Paris Saint-Germain, nawet mimo tragicznego położenia, w którym znajdował się przez ostatnie miesiące. Według szanowanego we Francji tytułu "Krycha" miał odrzucić wszelkie opcje transferowe, skupić się na treningu i - w co miał głęboko wierzyć - podczas obozu przygotowawczego ostatecznie wywalczyć miejsce w wyjściowej jedenastce. Wszystko brzmi pięknie, tyle tylko że minęło kilkadziesiąt godzin, a ta sama gazeta poinformowała, że Polak do Stanów Zjednoczonych nie będzie zabrany. Że zostanie w klubie i będzie trenował we francuskiej stolicy.
I teraz należy postawić sobie pytanie: czy Krycha znów zmaga się z kontuzją? Nic na to nie wskazuje, Francuzi donoszą, że z Polakiem pod względem zdrowotnym wszystko jest OK. Krychowiak do Stanów chciał lecieć, decyzja o jego pozostawieniu we Francji na pewno nie wyszła ani od samego gracza, ani od jego doradców i najbliższego otoczenia. Co więc oznacza skreślenie go z listy zawodników, którzy znaleźli się na pokładzie samolotu lecącego za ocean? Wszystko wskazuje na to, że po prostu Polak nie jest w tym momencie brany pod uwagę w procesie tworzenia drużyny na kolejny sezon. Jeśli piłkarz nie jest zabierany na obóz, jest to dla niego wyraźny sygnał: szukaj sobie nowego miejsca pracy.
Media w przypadku ewentualnego transferu Krychowiaka są wyjątkowo płodne. "Krycha" sprzedawany był już do większości włoskich klubów z czołówki ligi, do Niemiec, Anglii czy Hiszpanii. "Przegląd Sportowy" cytuje z kolei Joaquina Rodrigueza, hiszpańskiego reportera nieźle orientującego się w realiach madryckich klubów. I co? I ponoć Krychowiaka w swoim zespole widziałby Diego Simeone. Krychowiak w Atletico? Brzmi pięknie, ale karuzela transferowa, na którą został wrzucony pomocnik, kręci się tak szybko, że aż można zwymiotować.
ZOBACZ WIDEO Kochanowski: Masłowski sparodiuje Hajtę z przyjemnością
Wszystko to jednak domysły, o oficjalny komentarz do sytuacji nie ma jednak nawet co się zwracać: żadne informacje nie są udzielane zarówno przez zawodnika, jak i jego rodzinę czy współpracowników. Piłkarz ma być gotowy na wszelkie ewentualności, czytaj: konieczność przeprowadzki w każdej chwili.
Gdzieś z zupełnie drugiej strony jest sam zawodnik - milczący, chcący wrócić do dawnej dyspozycji i do grania na poziomie, który pozwalał mu dwukrotnie sięgać po puchar w Lidze Europy. O tym, że potrafi grać jak równy z równym z najlepszymi, przekonywał nas już wielokrotnie w La Liga. Dla niego odejście z Paryża wydaje się sprawą życia i śmierci. Przede wszystkim dlatego, że przecież mundial za pasem, a kadra Nawałki potrzebuje Krychowiaka w dobrej formie.
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)