Co by tu napisać o meczu Legia Warszawa - IFK Mariehamn? Zacznijmy od tego, że się odbył. Dodajmy, że Legia, co miała zrobić, zrobiła. Zaznaczmy, że rywala z Finlandii pokonała bez większego trudu, wbijając mu aż sześć goli i nie tracąc żadnego. I na tym relacja z meczu mogłaby się w zasadzie zakończyć, bo nie ulega wątpliwości, że o środowym starciu nasze wnuki mówić w przyszłości przy wigilijnym stole raczej nie będą.
Po zabawie było już praktycznie w 6. minucie meczu, gdy mistrzowie Polski rozklepali rywali w środku pola, piłkę zagarnął Guilherme i zza pola karnego huknął jak z armaty. Piłka pofrunęła w samo okienko bramki gości. W pierwszej połowie swoje gole dorzucili także Kristian Kojola w 37. minucie (tzw. "swojak") po dynamicznej akcji młodziutkiego Sebastiana Szymańskiego (tego samego, którego przed kilkoma miesiącami namaścili zarówno Miroslav Radović, jak i Vadis Odjidja-Ofoe) oraz Michał Kucharczyk w 40. minucie.
Kucharczyk pojawił się w składzie Legii pierwszy raz od maja. Zawodnik musiał poddać się operacji kolana, po której dochodził do siebie dobrych kilka tygodni. Powrót na murawę miał idealny - zachował zimną krew w sytuacji sam na sam z bramkarzem Mariehamn, a następnie włożył piłkę pod koszulkę, oznajmiając światu, że jego partnerka spodziewa się dziecka. Warto dodać, że fantastyczną wręcz asystą przy golu na 3:0 popisał się Krzysztof Mączyński. Kucharczyk jeszcze jednego gola do kolekcji dorzucił w drugiej połowie, wykorzystując rzut karny.
Skład Legii na środowy mecz był dość eksperymentalny, od pierwszej minuty nie grali między innymi Thibault Moulin, Arkadiusz Malarz czy Dominik Nagy. Swoje szanse otrzymali Łukasz Moneta, Rafał Makowski, Sebastian Szymański czy Konrad Michalak, którzy zdobywając gole na 5:0 i 6:0 w 80. i 81. minucie, postawili kropkę nad "i" w tym skrajnie nierównym dwumeczu. Zarówno Szymański jak i Michalak zasłużyli na słowa pochwały, bo pokazali się z naprawdę dobrej strony.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldinho w Czeczenii. Zaprosił go prezydent
Trudno po konfrontacji z takim rywalem, jak IFK Mariehamn wyciągać daleko idące wnioski. W pierwszej połowie, szczególnie na jej początku, dostrzec można było problemy ze zrozumieniem, które doprowadziły do kilku groźnych sytuacji. A to niedokładne podanie, a to liczenie na zagranie partnera i goście trzy razy dochodzili do w miarę dogodnych okazji. W środę Legii się upiekło, zresztą wpadki wymazał wynik i mniej wprawny obserwator zapewne szybko o nich zapomni, ale gdyby Wojskowi mierzyli się w środę z mocniejszym rywalem, mogliby na początku meczu zostać skarceni. Tak samo, jak w Zabrzu. Z drugiej jednak strony należy docenić fakt, że mistrzowie Polski pierwszą przeszkodę w drodze do piłkarskiego raju pokonali bez problemów. W przeszłości bywało przecież z tym różnie...
Legia dzięki zwycięstwu w dwumeczu z IFK Mariehamn awansowała do III rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów. Zmierzy się tam z FK Astana. Pierwszy mecz mistrzowie Polski rozegrają już w środę 26 lipca w Astanie. Początek spotkania o godzinie 20:00 czasu miejscowego (16:00 czasu polskiego).
II runda kwalifikacji Ligi Mistrzów
Legia Warszawa - IFK Mariehamn 6:0 (3:0)
1:0 - Guilherme (6)
2:0 - Kojola (37 sam)
3:0 - Kucharczyk (40)
4:0 - Kucharczyk (55 k)
5:0 - Szymański (80)
6:0 - Michalak (81)
Legia: Cierzniak - Jędrzejczyk, Dąbrowski, Pazdan (57 Kopczyński), Hlousek - Makowski, Mączyński - Guilherme (46. Michalak), Szymański, Moneta - Kucharczyk (65. Hamalainen).
IFK Mariehamn: Nordqvist - Da Cruz, Kojola (66. Granlund), Lyyski, Maenpaa - Span, Ekhalie, Petrović, Sellin (75. Mattsson), - Sid - Kangaskolkka (86. Amani).
Sędziował: Tiago Martins (Portugalia)
Dwumecz z Astaną będzie piekielnie trudny, ale myślę, że się uda. Jedziemy da(L)ej!
Moneta może być zły tylko na siebie za sytuacje , które zmarnował , ale pierwszą połowę zagrał bardzo dobrze. No i gratulacje dla rekonwalestenta "Kuchego".