Adam Nawałka (trener GKS-u): Od pierwszej do ostatniej minuty obie drużyny grały o zwycięstwo, bo wiadomo, że w tej sytuacji był to cenny zysk. Od początku Motor przejął inicjatywę i było to widać, natomiast my stworzyliśmy zdecydowanie groźniejsze sytuacje, łącznie z rzutem karnym. Krótko mówiąc - wychodzi na remis i uważam, że jest on sprawiedliwy. Obie drużyny prezentowały podobny poziom, więc mogły zadecydować szczegóły. Motor starał się wykorzystać atut lepszych warunków fizycznych. Byliśmy na to przygotowani, staraliśmy się kryć strefą, aby nie dopuścić do groźnych sytuacji. Graliśmy efektywnie, bo nie straciliśmy bramki. Nie mam pretensji do Bartka Iwana, rozegrał dobre spotkanie. To jest tylko piłka nożna, zdarzają się takie sytuacje. Z pewnością będzie miał okazje, żeby zrehabilitować się w kolejnych meczach. Do tej pory był naszym czołowym strzelcem, jest bardzo przydatny dla drużyny. Wynik do końca był sprawą otwartą. Myślę, że obie drużyny do końca rozgrywek będą walczyły o ligowy byt.
Adrian Napierała (obrońca GKS-u): Patrząc na przebieg meczu, remis nas nie satysfakcjonuje. Zagraliśmy na zero z tyłu, więc wystarczyło strzelić jedną bramkę, a mieliśmy karnego. Te bezpośrednie mecze między drużynami z dołu będą decydowały. Chcieliśmy wygrać w Lublinie, bo przed nami dwa bardzo ciężkie mecze - z Koroną Kielce i Zagłębiem Lubin. W tej lidze każdy z każdym może wygrać - trzeba walczyć i biegać. Boisko było ciężkie. Na szczęście Jacek zawsze wychodził obronną ręką i nic nie wpadło.
Piotr Plewnia (pomocnik GKS-u): Myślę, że z przebiegu gry to punkt należy się i nam, i Motorowi. To my mieliśmy bardziej klarowną sytuację - rzut karny. Obie drużyny są w dole tabeli i chciały zwyciężyć, ale to jednak zawsze o punkt więcej. W każdym meczu chcemy zwyciężać, ale trzeba też umieć zremisować, bo nieraz takie mecze się przegrywa.
Ryszard Kuźma (trener Motoru): Przebieg boiskowych wydarzeń wskazuje na sprawiedliwy podział punktów. Myślę, że wszystko inaczej potoczyłoby się, gdybyśmy bardziej zdecydowanie udokumentowali przewagę. A tak, ciągle było 0:0 i piłka była po stronie GKS, który bardzo mądrze, przy pomocy Iwana, stwarzał groźne sytuacje pod naszą bramkę. Nasza gra przypominała walenie głową w mur, akcje były powtarzalne. Trudno dziwić się zawodnikom, bo działa na nich duża presja odniesienia zwycięstwa. Druga sprawa, to nerwówka, że wynik się nie układa, a trzecia jest spowodowana tym, że wiele akcji, które potrafimy wykonać, blokuje jakość naszego boiska. Ciężko nam jest tutaj rozwinąć. Zawodnicy z lękiem do tego podchodzą, bardziej wolą pozbywać się piłki, niż rozgrywać, żeby nie spowodowała ona niepotrzebnej straty. Trzeba nadal walczyć, bo nic innego nam nie pozostaje.
Michał Maciejewski (obrońca Motoru): Ja osobiście nie jestem zadowolony. Nie zyskaliśmy nic, nadal mamy taką samą stratę do Katowic. Wolałbym, żebyśmy w tych czterech meczach mieli 2 zwycięstwa i 2 porażki, bo zdobylibyśmy 6 punktów. A tak mamy ich tylko 4.
Kamil Oziemczuk (napastnik Motoru): To jest po prostu dramat. Remisujemy w każdym meczu, ale walczymy o zwycięstwa. Idzie nam jak pod górkę. Próbujemy różnych wariantów, ale nie wychodzi. Kto strzeliłby pierwszą bramkę, ten by wygrał. Po prostu mamy pecha.