Liga Mistrzów: Legii Warszawa grozi kara od UEFA za patriotyczną oprawę kibiców?

PAP / Bartłomiej Zborowski / Oprawa kibiców Legii Warszawa
PAP / Bartłomiej Zborowski / Oprawa kibiców Legii Warszawa

- Przepis jest przepis - mówi nam Michał Listkiewicz o oprawie kibiców Legii i możliwej reakcji UEFA. Fani ze stolicy patriotyczną postawą wywołali ogromną burzę. Może przyjdzie za nią zapłacić. W Legii na razie spokój.

- W UEFA funkcjonuje przepis, że podczas meczu nie mogą być eksponowane treści, które nie są związane z meczem. Oczywiście mocno utożsamiam się z takim wydźwiękiem patriotycznym, jaki miał miejsce w środę na stadionie Legii, ale pan pyta mnie o przepisy. A przepis jest przepis - mówi nam Michał Listkiewicz, były prezes PZPN, a aktualnie między innymi delegat UEFA wysyłany na mecze w ramach Ligi Mistrzów i Ligi Europy.

Listkiewicz dodaje jednak: - Być może w tym konkretnym przypadku klub wystąpił do UEFA o udzielenie jednorazowej zgody na przeprowadzenie takiej oprawy, wówczas nie ma tematu. Nie mam jednak takiej wiedzy, nie było mnie na tym meczu.

Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że delegat UEFA został poinformowany (dzieje się tak zawsze podczas odprawy przedmeczowej w dniu spotkania) o tym, że kibice przygotowali oprawę, tym razem z patriotycznym, powstańczym tłem. Przedstawiciel europejskiej centrali zdawał więc sobie sprawę z tego faktu. Oficjalna prośba na udzielenie zgody nie została jednak wysłana do Nyonu, gdzie znajduje się siedziba UEFA.

- Procedura jest następująca: delegat uważnie obserwuje wszystko, co dzieje się na stadionie podczas meczu. Jeśli pojawia się tego typu oprawa, jak podczas spotkania Legii z FK Astana, robi zdjęcie i wysyła raport do UEFA. Nie ocenia tego jednak w żaden sposób, dzieje się to dopiero w UEFA - tłumaczy Listkiewicz.

ZOBACZ WIDEO Michał Kucharczyk: Możemy mieć głowy podniesione do góry

Czy należy się więc spodziewać, że UEFA mająca kibiców Legii od dawna pod baczną obserwacją zastosuje wobec warszawskiego klubu karę? - Przede wszystkim środowa oprawa to była zupełnie inna sytuacja niż wcześniejsze kłopoty klubu. Sądzę, że skończy się na pogrożeniu palcem i przypomnieniu zasad obowiązujących podczas europejskich rozgrywek. W UEFA pracują przecież inteligentni ludzie, znający historię i polityczne tło. Wiedzą, że pamięć o powstaniu to dla Polaków świętość - kończy Listkiewicz.

Oficjalnie nikt z przedstawicieli klubu nie ma wglądu w to, co delegat wysyła w raporcie do swoich przełożonych. Nieoficjalnie w podobnych sytuacjach zawsze wiadomo jednak, co trafia na biurka wyższych przedstawicieli europejskiej centrali. Było tak choćby po meczu z Borussią Dortmund. W klubie już późnym wieczorem oraz przez cały kolejny dzień panowała napięta atmosfera, toczone były dyskusje o możliwym zamknięciu stadionu na jeden z meczów fazy grupowej (co ostatecznie stało się faktem, Legia z Realem grała przy pustych trybunach). Teraz w klubie - pomijając kwestię odpadnięcia z walki o Champions League - panuje spokój, nikt kar za środową oprawę się nie spodziewa. I dobrze, bo w przypadku ukarania Legii konkurs na największy absurd roku mielibyśmy rozstrzygnięty. UEFA wygrałaby go w cuglach.

Źródło artykułu: