Arka - Korona: pojedynek twardzieli

Tam, gdzie pojawia się Leszek Ojrzyński, piłkarze muszą udowadniać, że są prawdziwymi twardzielami. Nie inaczej jest w Arce Gdynia, drużynie, która nie przegrała jeszcze meczu ligowego. Czy utrzyma ten status po starciu z Koroną?

Sebastian Najman
Sebastian Najman
PAP / Leszek Szymański

Był czerwiec 2011 roku. To wtedy Leszek Ojrzyński rozpoczął pracę w Kielcach. Korona była jego pierwszym w karierze ekstraklasowym klubem. Niewielu w niego wierzyło, a ten już w pierwszym sezonie zakończył rozgrywki na historycznym piątym miejscu i przede wszystkim stworzył coś więcej, niż tylko świetnie prezentujący się zespół. Piłkarze w Koronie Ojrzyńskiego czuli się jak w rodzinie. Tyle tylko, że takiej nieco zwariowanej, bo była to w końcu "Banda Świrów".

45-latka obecnie spotkamy w Gdyni. W dorobku ma Puchar oraz Superpuchar Polski i obiecujący początek sezonu - pięć punktów w trzech meczach i żadnej porażki. Mogło być jeszcze lepiej, gdyby nie pechowe odpadnięcie arkowców z el. Ligi Europy z FC Midtjylland. - Duńczycy bardzo się cieszyli, przyznali, że nie do końca zasłużyli na przejście dalej i pogratulowali nam świetnej gry - powiedział Ojrzyński.

Jego drużyna została mocno zraniona, dlatego w poniedziałkowym meczu spróbuje odbić sobie ostatnie niepowodzenie. Szkoleniowiec, mimo pozostającego cały czas w pamięci bolesnego rozstania ze stolicą woj. świętokrzyskiego, stara się podchodzić do nadchodzącego pojedynku na chłodno. - Po odejściu z Korony jeszcze nie udało mi się z tym zespołem wygrać jako trener, zawsze te mecze były pełne emocji. W Kielcach nadal jest paru zawodników, z którymi współpracowałem, jest też część sztabu. Teraz pracuję dla Arki, chcemy wygrać i to jest teraz dla nas najważniejsze.

W Kielcach doskonale wiedzą, czego powinni się spodziewać po najbliższym rywalu. W Gdyni będzie twarda, męska gra. Tak, jak to miało właśnie miejsce przy Ściegiennego za czasów Ojrzyńskiego. - Od początku sezonu nikt nogi nie odstawia. Na końcu i tak wszystko zweryfikują umiejętności piłkarskie, a te wydaje mi się, że są po naszej stronie. Walka walką, ale liczy się to co w sieci - stwierdził Mateusz Możdżeń.

ZOBACZ WIDEO Michał Kopczyński: Rywale grali na czas (WIDEO)
Złocisto-krwiści pierwsze kolejki również mogą zaliczyć do udanych. W swoim dorobku mają cztery punkty. Pierwszy komplet zainkasowali tydzień temu, gdy po emocjonującym boju pokonali Cracovię 4:2. Teraz chcą iść za ciosem. - Każdy chciałby trzy punkty, ale z drugiej strony wiemy, że Arka dobrze wygląda - ocenił "Możdżu". - Wiem, że trafimy na mocny zespół, dobrze zorganizowany, że do tej pory jeszcze nie przegrali. Dla nas nie będzie to łatwy mecz - dodał natomiast Lettieri. Włoch wierzy, że dobra organizacja gry i świetne przygotowanie kondycyjne okażą się kluczem do sukcesu.

Przed pierwszym gwizdkiem sędziego atmosfera na pewno będzie przyjacielska. W końcu w Koronie nadal jest kilka osób, współpracujących w przeszłości z obecnym opiekunem Arki. Ale sielanka nie potrwa długo. Każda ze stron ma bowiem swoje plany, więc sentymenty odejdą na bok i na murawie zaczną rządzić determinacja i poświęcenie.

Arka Gdynia - Korona Kielce / pon. 07.08.2017, godz. 18:00

Przewidywane składy:

Arka Gdynia: Pavels Steinbors - Tadeusz Socha, Michał Marcjanik, Krzysztof Sobieraj, Marcin Warcholak - Dawid Sołdecki - Marcus Vinicius da Silva, Adam Marciniak, Yannick Kakoko, Grzegorz Piesio - Rafał Siemaszko.

Korona Kielce: Zlatan Alomerović - Bartosz Rymaniak, Shawn Barry, Adnan Kovacević, Ken Kallaste - Ivan Jukić, Jakub Żubrowski, Mateusz Możdżeń, Nabil Aankour, Marcin Cebula - Maciej Górski.

Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).

Jak zakończy się mecz Arka Gdynia - Korona Kielce?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×