III liga: Widzew Smudy już wygrywa. Kontuzja szkoleniowca łodzian

YouTube / Widzew TV
YouTube / Widzew TV

Franciszek Smuda wrócił do Widzewa po raz piąty, ale pierwszy raz zdarzyło się, że już w premierowym spotkaniu pod jego wodzą łódzki zespół zgarnął komplet punktów. Czerwono-biało-czerwoni pokonali Świt Nowy Dwór Mazowiecki 2:0 w 2. kolejce III ligi.

Dla nowego-starego szkoleniowca drużyny to był wielki powrót, ale i wielka odpowiedzialność. Już przed pierwszym gwizdkiem ponad 15 tysięcy kibiców obecnych na stadionie przy al. Piłsudskiego w Łodzi skandowało imię i nazwisko Franciszka Smudy.

- Był to pierwszy mój mecz w trzeciej lidze. Nigdy nie prowadziłem zespołu na tym szczeblu rozgrywkowym. Każdy, kto widzi otoczkę wokół Widzewa powie, że jest to poziom ekstraklasowy. My jednak jesteśmy jeszcze w trzeciej lidze i trzeba zrobić wszystko, aby powalczyć o ten awans - zapowiedział trener łódzkiej drużyny.

Widzewiacy pokonali Świt Nowy Dwór Mazowiecki 2:0, a oba gole padły w drugiej połowie. Wcześniej gospodarze mieli spory problem ze sforsowaniem defensywy przeciwników. - Niektórzy rzeczywiście na początku byli trochę sparaliżowani, ale na szczęście po kilkunastu minutach się odblokowali - ocenił Smuda.

Pierwszą bramkę dla łodzian zdobył Mateusz Michalski w 69. minucie po bardzo dobrym podaniu Michała Millera. Niespełna 10 minut później do siatki trafił też Daniel Mąka, który najpierw urwał się obrońcom Świtu, następnie "położył" jednego z nich, który biegł do obrony, a następnie bramkarza, Mateusza Prusa.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: karne pompki piłkarzy Barcelony

W okolicach 40. minuty kontuzji doznał... sam Smuda. Mariusz Gabrych i Sebastian Zieleniecki walczyli o piłkę przy linii bocznej. Pierwszy z nich wpadł przy tym na trenera Widzewa, a ten potknął się o reklamę, a następnie upadł.

Konieczna była pomoc medyczna i opatrunek na lewym kolanie, które spuchło tak, że szkoleniowiec do końca meczu musiał mieć jedną podciągniętą nogawkę. - To lekka kontuzja, nic się nie stało - zapewniał Smuda na konferencji prasowej.

Co ciekawe, był to pierwszy zwycięski debiut 69-letniego trenera na ławce Widzewa Łódź. Gdy obejmował drużynę w 1995 roku, przegrał z Lechem w Poznaniu 0:1. W roku 2002 początek jego przygody z klubem rozpoczął się od bezbramkowego remisu z Odrą Wodzisław Śląski.

Rok później, gdy powrócił, by zastąpić Petra Nemeca, ponownie zaczął od meczu z Kolejorzem i znów przegrał, tym razem 1:2. Z kolei w 2004 roku, kiedy Smuda powrócił po raz czwarty, trafiło mu się otwarcie z... Odrą Wodzisław. Ono także było nieudane, bo przegrane 0:1. Dopiero piąty debiut w roli szkoleniowca łódzkiego klubu przyniósł byłemu selekcjonerowi zwycięstwo.

Za tydzień, w 3. kolejce jego podopieczni podejmą Wartę Sieradz.

Źródło artykułu: