Dla nowego-starego szkoleniowca drużyny to był wielki powrót, ale i wielka odpowiedzialność. Już przed pierwszym gwizdkiem ponad 15 tysięcy kibiców obecnych na stadionie przy al. Piłsudskiego w Łodzi skandowało imię i nazwisko Franciszka Smudy.
- Był to pierwszy mój mecz w trzeciej lidze. Nigdy nie prowadziłem zespołu na tym szczeblu rozgrywkowym. Każdy, kto widzi otoczkę wokół Widzewa powie, że jest to poziom ekstraklasowy. My jednak jesteśmy jeszcze w trzeciej lidze i trzeba zrobić wszystko, aby powalczyć o ten awans - zapowiedział trener łódzkiej drużyny.
Widzewiacy pokonali Świt Nowy Dwór Mazowiecki 2:0, a oba gole padły w drugiej połowie. Wcześniej gospodarze mieli spory problem ze sforsowaniem defensywy przeciwników. - Niektórzy rzeczywiście na początku byli trochę sparaliżowani, ale na szczęście po kilkunastu minutach się odblokowali - ocenił Smuda.
Pierwszą bramkę dla łodzian zdobył Mateusz Michalski w 69. minucie po bardzo dobrym podaniu Michała Millera. Niespełna 10 minut później do siatki trafił też Daniel Mąka, który najpierw urwał się obrońcom Świtu, następnie "położył" jednego z nich, który biegł do obrony, a następnie bramkarza, Mateusza Prusa.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: karne pompki piłkarzy Barcelony
W okolicach 40. minuty kontuzji doznał... sam Smuda. Mariusz Gabrych i Sebastian Zieleniecki walczyli o piłkę przy linii bocznej. Pierwszy z nich wpadł przy tym na trenera Widzewa, a ten potknął się o reklamę, a następnie upadł.
@K_Stanowski @TwaroTwaro @ZelekZyzynski @TSmokowski twarde lądowanie Franciszka Smudy w 3 lidze pic.twitter.com/zhkwI2UEk4
— Przemek Kulesza (@Przemek77) August 12, 2017
Konieczna była pomoc medyczna i opatrunek na lewym kolanie, które spuchło tak, że szkoleniowiec do końca meczu musiał mieć jedną podciągniętą nogawkę. - To lekka kontuzja, nic się nie stało - zapewniał Smuda na konferencji prasowej.
Franciszek Smuda dzisiejszy mecz zakończył z kontuzją... pic.twitter.com/xMinIsqC1n
— Krzysztof Sędzicki (@ksedzicki) August 12, 2017
Co ciekawe, był to pierwszy zwycięski debiut 69-letniego trenera na ławce Widzewa Łódź. Gdy obejmował drużynę w 1995 roku, przegrał z Lechem w Poznaniu 0:1. W roku 2002 początek jego przygody z klubem rozpoczął się od bezbramkowego remisu z Odrą Wodzisław Śląski.
Rok później, gdy powrócił, by zastąpić Petra Nemeca, ponownie zaczął od meczu z Kolejorzem i znów przegrał, tym razem 1:2. Z kolei w 2004 roku, kiedy Smuda powrócił po raz czwarty, trafiło mu się otwarcie z... Odrą Wodzisław. Ono także było nieudane, bo przegrane 0:1. Dopiero piąty debiut w roli szkoleniowca łódzkiego klubu przyniósł byłemu selekcjonerowi zwycięstwo.
Za tydzień, w 3. kolejce jego podopieczni podejmą Wartę Sieradz.