Przez 153 dni kibice Ruch Chorzów musieli czekać na zwycięstwo swoich ulubieńców w meczu o stawkę. Los, a właściwie decyzje PZPN sprawiły, że spotkanie odbyło się bez dopingu fanów. To pokłosie wydarzeń z 37. kolejki i odpalania środków pirotechnicznych w potyczce z Górnikiem Łęczna. W kolejnym meczu kibice na Cichej już będą mogli wspierać swoich fanów.
Dzięki zwycięstwu 3:1 nad Stomilem Olsztyn chorzowianie mają na koncie już tylko -2 punkty. Trener Krzysztof Warzycha dopiero w jedenastym meczu po raz pierwszy mógł się cieszyć z wygranej swoich podopiecznych. - Po czterech porażkach w lidze i Pucharze Polski przed meczem było ciśnienie. Powtarzałem jednak cały czas zawodnikom, że po dobrze wykonanej pracy przyjdzie zapłata. Przed nami jeszcze daleka droga - ocenił szkoleniowiec Ruchu.
Trener zespołu z Cichej w końcu mógł skorzystać z kilku nowych graczy. Do gry uprawnieni zostali Mateusz Hołownia, Mateusz Zawal, Adam Setla oraz Vilim Posinković. I to właśnie 26-letni Chorwat był ojcem zwycięstwa Ruchu. Napastnik zdobył gola na 1:0, zaliczył asystę przy pięknym trafieniu Miłosza Przybeckiego i miał udział przy golu na 3:1 Kamila Słomy. Ruch przez niemal pół meczu grając w osłabieniu potrafił pokonać popełniający sporo błędów Stomil.
Jeśli Chorwat w kolejnych formach zademonstruje podobną formę to szybko koszulka z numerem 77 może być w Chorzowie jedną z najbardziej pożądanych. - Zdobyłem gola, miałem asystę, ale dla mnie najważniejsze było to, że wygraliśmy. Myślę, że zwycięstwo sporo zmieni, przede wszystkim w kwestii psychicznej - stwierdził Posinković, którego żywiołowo z trybun dopingowało kilku kolejnych zagranicznych zawodników Ruchu. Wszyscy czekają na potwierdzenie do gry. Być może część z nich zagra w kolejnym meczu ligowym, we wtorek z Podbeskidziem Bielsko-Biała.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tak kibice PSG trollują fanów Barcy. Przez Neymara