W wyniku zamachu, który w czwartek po południu na placu La Rambla przeprowadzili terroryści z tzw. Państwa Islamskiego, zginęło 13 osób, a ponad 130 zostało rannych. Kilka godzin później policja udaremniła zamachowcom przeprowadzenie kolejnego ataku, do którego miało dojść w położonym sto kilometrów od Barcelony mieście Cambrils.
- To tragiczne wydarzenie. Odczułem je mocno, zwłaszcza że drugi z zamachów miał mieć miejsce dziesięć kilometrów od mojego rodzinnego miasta. Również Barcelona leży niedaleko mojego domu. To była dla mnie długa i ciężka noc dla mnie - przyznaje pochodzący z Tarragony Kiko Ramirez.
- Mam w rodzinie policjantów. Wiem, że to bardzo trudny czas dla wszystkich. Wiem też, że zrodziła się solidarność między ludźmi, wszyscy starają się sobie pomagać - komentuje opiekun Białej Gwiazdy.
Trener Wisły przyznaje, że czwartkowe zamachy nie zaskoczyły Hiszpanów: - Cały czas obowiązywał alert w związku z zagrożeniem terrorystycznym, więc trudno mówić, że nikt tego się nie spodziewał. Z drugiej strony, gdy coś takiego się dzieje, człowiek nigdy na coś takiego nie jest do końca przygotowany.
ZOBACZ WIDEO Michał Kucharczyk: Nie spuszczamy głów