"Jezu, ty jesteś pilotem!". Wstrząsający reportaż. Piłkarze Chapecoense wspominają katastrofę

PAP / Katastrofa samolotu pod Medellin w Kolumbii z piłkarzami Chapecoense wstrząsnęła światem
PAP / Katastrofa samolotu pod Medellin w Kolumbii z piłkarzami Chapecoense wstrząsnęła światem

- Otworzyłem oczy, usłyszałem jęk ludzi. Ciche i słabe głosy. Prosiły o pomoc. Wtedy nie miałem pojęcia, gdzie jestem - mówi Jakson Follmann, były piłkarz Chapecoense, który przeżył katastrofę samolotu pod Medellin w Kolumbii.

W tym artykule dowiesz się o:

Serwis "The Players' Tribune" właśnie opublikował wstrząsający reportaż, w którym trzej piłkarze Chapecoense, którzy przeżyli katastrofę 28 listopada 2016 roku - Alan Ruschel, Jakson Follmann i Helio Neto - wspominają tragiczne wydarzenia. Brazylijska drużyna leciała na wielki finał Copa Sudamericana.

- Modliłem się i modliłem, robiłem to głośno. Gdy zorientowałem się, że samolot się rozbije i będziemy uczestniczyć w katastrofie, powiedziałem: Jezu, czytałem w Biblii, że zrobiłeś tak wiele cudów. Proszę, bądź dla nas łaskawy, pomóż nam. Teraz ty jesteś pilotem tego samolotu - mówi na samym początku reportażu Neto, środkowy obrońca Chapecoense.

Jak się okazuje, piłkarz niedługo przed tragicznym zdarzeniem miał koszmar. Obudził się i powiedział żonie: Śniło mi się, że samolot, którym leciałem, rozbił się.

Samolot z boliwijskiego miasta Santa Cruz de la Sierra wystartował o 18:20. Jak wspominają piłkarze w reportażu, zarówno przed lotem, jak i w jego trakcie na pokładzie panowała świetna atmosfera.

- Wszyscy stali wokół, oglądali filmy, grali w gry, słuchali muzyki. To był spokojny lot, aż do chwili, w której wyłączyły się silniki. Zgasło światło, zapadła cisza. Wszyscy momentalnie usiedli, nikt nie wiedział, co się dzieje - wspomina Jakson Follmann. Zdążyła paść jedynie komenda od jednego z członków załogi, aby zapiąć pasy, bo samolot będzie awaryjnie lądował.

- Nagle nastał moment, w którym nic nie możesz zrobić. Nigdzie nie możesz uciec, nie możesz płakać, nie możesz nikogo poprosić o pomoc. Możesz jedynie oddać się w ręce Boga. Z przodu samolotu ktoś zaczął krzyczeć. Wtedy to się stało, nie pamiętam niczego innego. Później obudziłem się na ziemi, między drzewami. Otworzyłem oczy, usłyszałem jęk ludzi. Ciche i słabe głosy. Prosiły o pomoc. Wtedy nie miałem pojęcia, gdzie jestem, nie miałem pojęcia, że robił się samolot - wspomina Follmann, który w katastrofie stracił nogę.

ZOBACZ WIDEO Kontrowersje w meczu Realu. Ramos wyleciał z boiska [ZDJĘCIA ELEVEN]

- Wszystko było ciemne, nie widziałem zupełnie nic. Słyszałem tylko głosy. Najtrudniejsze było słuchanie wszystkich moich kolegów wołających o pomoc, a ja nic nie mogłem zrobić. Budziłem się i zasypiałem, budziłem i zasypiałem. Nie wiem, ile byłem przytomny. Później zauważyłem światła między drzewami. Byli tam ludzie, którzy krzyczeli: Policia Nacional! Policia Nacional! Zacząłem wrzeszczeć tak głośno, jak mogłem. I w tym momencie ludzie, którzy wcześniej prosili o pomoc, już nie krzyczeli... - dodaje były już piłkarz.

Neto: - W momencie, gdy na miejscu zdarzenia została już tylko policja, jeden z funkcjonariuszy patrząc na ciała i przedmioty, usłyszał ciche jęki z bólu. Powiedział wtedy do kolegi: Słyszę kogoś! Ktoś tu jeszcze żyje! Jego kolega powiedział: - Nie ma szans, minęło już tyle czasu, poza tym pojechali już wszyscy lekarze... Ale on coś słyszał. Wyciągnął swój telefon i zaczął szukać. W końcu znalazł mnie.

Piłkarz wspomina także moment, w którym obudził się w szpitalu. - Gdy zobaczyłem później naszego lekarza i usłyszałem głosy po hiszpańsku, przypomniałem sobie, że przecież mieliśmy grać w finale.

I powiedziałem: - Doktorze, co się stało w trakcie meczu? Doznałem kontuzji? Nie widziałem jeszcze swoich ran, swojego ciała. Lekarz odpowiedział: - Tak, Neto, doznałeś kontuzji w trakcie meczu. Dopiero gdy obudziłem się kolejnego dnia, zobaczyłem swoje rany, pocięte ciało, zrozumiałem, że nie mogłem doznać kontuzji w trakcie meczu, że coś jest nie tak - mówi Neto.

W katastrofie samolotu Avro RJ-85 w pobliżu miejscowości La Union 28 listopada 2016 roku zginęły 72 osoby. Przeżyli jedynie trzej piłkarze - Alan Ruschel, Jakson Follmann i Helio Neto, dziennikarz Rafael Henzel z radia "Oeste" i dwóch członków załogi - stewardessa Ximena Suarez oraz mechanik pokładowy Erwin Tumiri.

Pierwotnie z doszczętnie rozbitego samolotu wydostano jeszcze żyjącego bramkarza - Marcosa Danilo Padilhę, jednak zawodnik zmarł dzień później w szpitalu. Przyczyną katastrofy była niewystarczająca ilość zatankowanego paliwa. Przed progiem pasa silniki po prostu się wyłączyły, a samolot runął na ziemię. Spośród wymienionej trójki piłkarzy na boisko wrócił Alan Ruschel.

Komentarze (3)
avatar
RadolSzczecin
25.08.2017
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
"Jak się okazuje, piłkarz niedługo przed tragicznym zdarzeniem miał koszmar. Obudził się i powiedział żonie: Śniło mi się, że samolot, którym leciałem, rozbił się." Czytaj całość
avatar
Uzi 1985
25.08.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
A gdzie jakaś"inteligentna"ankieta pod artykułem? :) 
avatar
Rafał Sibilski
25.08.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
ta na drugi kontynent autokarem ha ha