Po golu Arkadiusza Piecha w 36. minucie Śląsk przejął inicjatywę i nie dopuszczał Cracovii do sytuacji strzeleckich. Na własne życzenie utrudnił sobie jednak życie. Gdy sędzia Szymon Marciniak doliczał minutę do pierwszej części, niektórzy wrocławianie myślami byli już w szatni. Dorde Cotra stracił piłkę pod własnym polem karnym, na dośrodkowanie zdecydował się Jaroslav Mihalik, a Mateusz Wdowiak uprzedził Mariusza Pawelca i wyrównał stan meczu.
Miejscowi kibice po tej sytuacji dali wyraz swojego niezadowolenia. We Wrocławiu już raz przerabiali bowiem podobny scenariusz. Po zupełnie niepotrzebnym faulu Daniela Łuczaka w środku pola, Śląsk stracił bramkę w doliczonym czasie meczu z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza. Wtedy skończyło się stratą punktu, z Cracovią dopisało szczęście i Robert Pich wykorzystał kontrowersyjny rzut karny.
- Daliśmy sobie strzelić bramkę przed przerwą. Znowu tracimy gola z byle czego - nie ukrywał frustracji Michał Chrapek, pomocnik Śląska.
Pretensje do swoich zawodników miał też trener Jan Urban. - Zrobiło się nerwowo, takiej sytuacji nie powinno być. Mieliśmy piłkę w doliczonym czasie, ale ciągnęło nas do przodu. Strata, potem pozwoliliśmy na wrzutkę i skończyło się bramką - komentował.
Był to jeden z niewielu momentów spotkania z Cracovią, w którym Śląsk mógł zachować się lepiej. Wrocławianie - zwłaszcza po przerwie - rozgrywali dobry mecz i nie pozwolili Pasom na wiele. Jak zauważa jak Urban, jego piłkarzom udało się zneutralizować jeden z atutów rywali.
- Nie chcieliśmy grać siłowo, bo wiedzieliśmy, że Cracovia to agresywny zespół. Dysponują bardzo dobrymi warunkami fizycznymi. Musieliśmy ustrzec się gry w powietrzu. Fajnie, ze po przerwie prezentowaliśmy nadal to samo. Zmusiliśmy rywali do biegania za piłką, zmienialiśmy strony, stwarzaliśmy sobie sytuację. Całe szczęście, że mamy trzy punkty, bo znowu żałowalibyśmy, że nie wygraliśmy - twierdził Urban.
ZOBACZ WIDEO Kontrowersje w meczu Realu. Ramos wyleciał z boiska [ZDJĘCIA ELEVEN]