Oni potrafią udawać

Przegląd Sportowy pisze, że co raz większym problemem stają się boiskowi oszuści, którzy starają się wykorzystywać nieuwagę arbitrów. Korzyści mogą być spore, bo rzut wolny sprzed pola karnego, czy nawet "jedenastka", to zawsze groźne sytuacje. Wszyscy są jednak zgodni, że takie zachowania trzeba zwalczać.

W tym artykule dowiesz się o:

Pięć lat temu zasady zostały zmodyfikowane i wskazywały, że każda próba wymuszenia decyzji sędziego niezależnie od miejsca, w którym doszło do przewinienia, powinna kończyć się karą żółtej kartki dla zawodnika. FIFA i UEFA już wcześniej rozważały jeszcze bardziej rygorystyczne kary, nawet usunięcie piłkarza z boiska. To tylko pokazuje jak duża jest skala problemu i jak bardzo działacze chcą walczyć z boiskowymi symulantami.

Ostatnia kolejka polskiej ekstraklasy była pełna niejednoznacznych sytuacji, w których zawodnicy starali się oszukać sędziego. Tym razem polscy rozjemcy w większości przypadków nie dali się nabierać. Kto przysparza im najwięcej kłopotów? Wśród graczy z polskiej ligi bryluje w oszustwie Miroslav Radović. Serbski pomocnik Legii bardzo często przewraca się na boisku i teraz już arbitrowie przyzwyczaili się na tyle, że czasem nawet nie używają gwizdka, gdy naprawdę jest faulowany.

W ostatni weekend wyróżnił się Marek Gancarczyk ze Śląska Wrocław. W pierwszej połowie meczu z Górnikiem Zabrze skrzydłowy beniaminka starł się w polu karnym z Michałem Pazdanem i próbował wymusić rzut karny. Sędzia Tomasz Mikulski nie dał się jednak oszukać i nie dość, że nie odgwizdał przewinienia, to jeszcze pokazał żółty kartonik Gancarczykowi. Rzeczywiście mogło się wydawać początkowo, że pomocnik Śląska był faulowany, ale zapis wideo nie pozostawia już wątpliwości i wskazuje, że arbiter miał rację.

Sporo pracy miał też Hubert Siejewicz, który prowadził mecz Lechia - PGE GKS. Dwukrotnie w polu karnym widowiskowo wywracał się Jakub Zabłocki, lecz za każdym razem nie doczekał się gwizdka sędziego. W trzecim przypadku napastnik Lechii zagrywał piłkę ręką i Siejewicz odgwizdał rzut wolny. - Liczą się intencje zawodnika, a więc to, czy chciał oszukać sędziego. Teraz wydaje mi się, że w jednym, a może nawet w dwóch przytoczonych przypadkach gracz Lechii właśnie taki miał zamiar - wyznał arbiter z Białegostoku.

- Boiskowe symulanctwo nie jest polską właściwością, bo celują w niej południowcy, ale to marne pocieszenie, bo nasza liga też zmaga się z tą chorobą. Jak z nią walczyć? trzeba bezwzględnie tępić wszelkie przejawy takiego cwaniactwa. Mamy dosyć problemów związanych z poziomem sędziowania, aby fundować sobie kolejny kłopot - uważa Andrzej Juskowiak, który w swojej piłkarskiej karierze zwiedził kilka europejskich krajów.

Źródło artykułu: