Jacek Kiełb nie zostawił na sobie suchej nitki. "Przepraszam, zostałem antybohaterem"

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Jacek Kiełb
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Jacek Kiełb

- Mam do siebie wielkie pretensje. Każdy kto mnie zna, wie, że będę to przeżywał - mówił po meczu z Lechem Poznań (0:1) Jacek Kiełb, który zmarnował rzut karny.

Pechowe dla 29-latka zdarzenie miało miejsce w 55. minucie. Gdyby wtedy Matus Putnocky nie obronił jego strzału, kielczanie doprowadziliby do wyrównania (wcześniej gola dla Kolejorza zdobył Łukasz Trałka).

- Przeprosiłem już kolegów i trenerów. Przeprosiny należą się też kibicom, zwłaszcza tym, którzy przyjechali do Poznania. Niestety tym razem zostałem antybohaterem. Szkoda, bo gdybym trafił, to pewnie pojechalibyśmy do domu z remisem - ocenił Jacek Kiełb.

Czy zawodnik Korony uderzył tak jak planował? - Oglądam mecze i poprzednim razem Putnocky rzucił się w przeciwny róg. Bramkarz Lecha ładnie to wyciągnął, ale prawda jest też taka, że ja uderzyłem źle. Jeśli chodzi o sam mecz, to uważam, że w drugiej połowie zagraliśmy naprawdę dobrze. Gospodarze chyba myśleli, że będziemy tylko czekać na kontry, a zamiast tego nieźle szło nam w środkowej strefie i dzięki temu były sytuacje.

Przed wykonaniem jedenastki wokół Jacka Kiełba chodził Łukasz Trałka, który próbował go zdekoncentrować. Co mówił lechita do rywala? - Z tych słów nic do mnie nie dotarło, zwłaszcza że stanął między nami Mateusz Możdżeń. Ta sytuacja w ogóle nie miała wpływu na rozwój wypadków. Nie było tak, że akurat Trałka zbił mnie z tropu. Po prostu strzeliłem źle - zakończył zawodnik Korony.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: partnerka Krychowiaka bryluje w Anglii

Komentarze (0)