Zespół Nenada Bjelicy był przed 9. kolejką liderem, więc wskazanie faworyta nie sprawiało trudności. Tabela jednak nie gra i na boisku nie wszystko układało się w sposób tak oczywisty. Kielczanie postawili rywalowi spory opór i przez pierwsze pół godziny lechici z trudem stwarzali jakiekolwiek zagrożenie pod bramką Zlatana Alomerovicia.
W początkowych fragmentach kibice na Inea Stadionie oglądali wyrównany, ale dość bezbarwny mecz. Dominowała walka, zaś akcjom ofensywnym brakowało wykończenia. Przy takim obrazie gry często decydują błędy bądź stałe fragmenty. Tak właśnie się stało w 35. minucie. Kolejorz miał rzut rożny, po dośrodkowaniu Radosława Majewskiego Alomerović minął się z piłką i w zamieszaniu głową do siatki skierował ją Łukasz Trałka. Na linii stał Elhadji Pape Diaw, lecz mimo rozpaczliwej interwencji nic już nie wskórał.
Kilka minut wcześniej gospodarze domagali się podyktowania rzutu karnego i mieli rację, bo Jakub Żubrowski w sposób ewidentny zagrał piłkę ręką w obrębie szesnastki. Daniel Stefański gwizdka nie użył, więc drużyna Gino Lettieriego miała sporo szczęścia. Zabrakło jej go natomiast tuż przed przerwą, gdy na piłkę dośrodkowaną z rzutu rożnego perfekcyjnie nabiegł Adnan Kovacević, ale uderzył tuż nad poprzeczką. To był w zasadzie jedyny moment w pierwszej połowie, w którym miejscowi najedli się sporo strachu.
Korona straciła gola mimo całkiem niezłej gry, jednak w ogóle się tym nie przejęła i na drugą połowę wyszła bardzo zmotywowana. Goście ruszyli do zdecydowanych ataków i w 55. minucie mieli wymarzoną okazję na wyrównanie. Vernon De Marco sfaulował w polu karnym Michaela Gardawskiego i arbiter wskazał na "wapno". Tej szansy nie wykorzystał jednak Jacek Kiełb, który oddał sygnalizowany strzał w lewy róg, w efekcie Matus Putnocky wyczuł jego intencje i odbił piłkę. Być może zawodnika z Kielc wyprowadził z równowagi Trałka, który tuż przed jedenastką chodził wokół niego i cały czas szeptał mu coś do ucha.
ZOBACZ WIDEO Romeo Jozak: Legia musi grać agresywnie i ofensywnie
Kielczanie zmarnowali znakomitą okazję na remis, a później podobnej już nie udało im się wypracować. Walczyli bardzo ambitnie, robili co mogli, by jeszcze postraszyć faworyta, lecz ten był na tyle dobrze zorganizowany w defensywie, że oszczędził sobie w końcówce wielkich nerwów.
Lech dowiózł skromne prowadzenie do ostatniego gwizdka i zrealizował najważniejszy cel - obronił pozycję lidera Lotto Ekstraklasy, którą zajmował przed 9. kolejką. Podopieczni Nenada Bjelicy mają teraz 18 pkt. - o dwa więcej niż KGHM Zagłębie Lubin.
Lech Poznań - Korona Kielce 1:0 (1:0)
1:0 - Łukasz Trałka 35'
W 55. minucie Jacek Kiełb (Korona Kielce) nie wykorzystał rzutu karnego (Matus Putnocky obronił).
Składy:
Lech Poznań: Matus Putnocky - Robert Gumny, Lasse Nielsen, Emir Dilaver, Vernon De Marco, Łukasz Trałka, Abdul Aziz Tetteh, Mario Situm, Radosław Majewski (67' Darko Jevtić), Maciej Makuszewski (80' Nicklas Barkroth), Christian Gytkjaer (72' Nicki Bille Nielsen).
Korona Kielce: Zlatan Alomerović - Bartosz Rymaniak, Elhadji Pape Diaw, Adnan Kovacević, Ken Kallaste, Jakub Żubrowski, Mateusz Możdżeń (89' Fabian Burdenski), Michael Gardawski, Ivan Jukić (79' Łukasz Kosakiewicz), Jacek Kiełb, Goran Cvijanović (66' Krystian Miś).
Żółte kartki: Robert Gumny, Maciej Makuszewski (Lech Poznań) oraz Ivan Jukić, Jacek Kiełb, Adnan Kovacević (Korona Kielce).
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
Widzów: 20 581.