Rio Ferdinand o swoim ogromnym bólu po stracie małżonki opowiedział w autobiografii.
U Rebeki raka zdiagnozowano w 2013 roku, przeszła podwójną masektomię oraz chemioterapię i wydawało się, że wszystko jest ok. Nowotwór powrócił jednak w 2015 roku, a jej stan szybko się pogorszył. Walczyła o życie przez sześć tygodni, zmarła 1 maja.
Kiedy stan żony był bardzo zły, piłkarz musiał przekazać złe wieści dzieciom. - Spojrzałem na nie, szukając sposobu na to, jak im to powiedzieć. Oznajmiłem, że ich mama z tego nie wyjdzie, ma raka, ale jej stan się nie polepszy. Lekarze próbowali jej pomóc, ale już nie mogą nic zrobić - tłumaczył trójce dzieci. - Wpatrywali się we mnie, a ja kontynuowałem, że pójdzie wysoko do gwiazd i zawsze będzie patrzeć na nas z nieba. Dzieci zaczęły płakać i pytać dlaczego tak się dzieje. Próbowałem wyjaśnić im jeszcze raz. Przytuliłem je i zastanawiałem się czy ktoś mógłby mi pomóc - mówił.
Rio Ferdinand opowiedział również o ostatnich chwilach żony z rodziną. Rebecca wyszła do domu ze szpitala, kiedy Tia obchodziła czwarte urodziny. Jej wątroba już nie funkcjonowała dobrze, ciało było pokryte sińcami i często towarzyszyły jej krwotoki z nosa. - To był ostatni raz, kiedy dzieci widziały ją w pełni świadomą - mówił były zawodnik Manchesteru United.
ZOBACZ WIDEO Paryż i Los Angeles. Oto gospodarze kolejnych igrzysk olimpijskich
- Kiedy Rebecca leżała już nieprzytomna, czuwali przy jej łóżku rodzice i rodzeństwo. A ja dryfowałem pomiędzy nimi i dziećmi. Czułem żal, czekając na nieuniknione. Po śmierci żony zatopiłem się w rozpaczy - mówił Rio.
Piłkarz nie tylko zaczął pić, ale także rozważał samobójstwo. Zamartwiał się tym, że został sam, a nie jest w stanie wywiązywać się z podstawowych obowiązków domowych. Zadręczał się tym, że za rzadko mówił żonie, ze ją kocha, nie okazywał jej tego.
Rio Ferdinand odstawił w końcu alkohol i rzucił się w wir pracy, by nie myśleć o tym, co go spotkało. - Gdyby ktoś wcześniej mi powiedział, że będę zastanawiać się nad samobójstwem, to bym stwierdził, że zwariował. Nie byłem tchórzem. Kiedy jednak tydzień po pogrzebie siedziałem w domu, zobaczyłem, że łatwo jest sobie wyobrazić, że odbieram sobie życie. Teraz już o tym nie myślę - zapewnił sportowiec.
Rozmowy z innymi wdowcami pomogły Ferdinandowi znów cieszyć się życiem. Zaczął poświęcać czas na proste rzeczy i spędzał czas z dziećmi.
Rebeccę poznał w jednym z klubów, kiedy grał w West Ham. Przeprowadziła się z nim do Leeds, a później do Manchesteru. - Była gotowa porzucić swoje życie, poświęcić się, by być ze mną i pomóc mi być lepszym. To, co mnie najbardziej w tym dręczyło to fakt, że nigdy nie zdążyłem jej się za to zrewanżować. Do dnia jej śmierci była dla mnie najważniejszą kobietą. Myślę, że o tym wiedziała - zakończył.
Rio Ferdinand : - I didn't think about suicide myself but I understand now h Czytaj całość
Nie rocznica, i raczej nie wydanie ksiazki (swoja droga zaraz po tragedii rodzinnej zabierac sie za pisanie autobiografll, hm)... szkoda, z Czytaj całość