Po mniej więcej godzinie gry oburzony bramkarz niebiesko-czerwonych podniósł dziwnie wyglądającą rzecz i udał się z nią w kierunku arbitra głównego. Ten na moment przerwał zawody, by pozbierać niebezpieczne przedmioty i zaniósł jedną "lotkę" arbitrowi technicznemu. - To były gwoździe zawinięte w papier, przypominające popularne lotki - tłumaczył po meczu Tomasz Radkiewicz.
Po końcowym gwizdku sędziego golkiper Piasta był zbulwersowany. - Tego nie da się w ogóle skomentować. Przyjechali tu fani Górnika Zabrze i Lecha Poznań, zachowywali się normalnie, a należy mieć na uwadze, że z uprzejmości Piasta mogą przebywać pod stadionem. Ukłon ze strony klubu bądź Stowarzyszenia Kibiców, którzy zezwalają na coś takiego, ponieważ tak naprawdę poza murami stadionu nie powinno być kibiców przyjezdnych. Piast wyburzył część muru, aby była lepsza widoczność, a fani Legii zachowują się tak fatalnie. Uważam, że od teraz żadna grupa kibiców nie ma prawa tam być! Jeżeli ktoś nie potrafi uszanować tego, że inny jest uprzejmy i idzie na taką ugodę, to powinno się z tym skończyć. W poniedziałek idę do dyrektora, Józefa Drabickiego i będę na ten temat rozmawiał - wyjaśnił Kapel.
Grzegorz Kasprzik przyznał, że obawiał się o własne zdrowie. - Akurat trafiło na mnie, bo byłem najbliżej. Przez połowę spotkania patrzyłem za plecy i obawiałem się o zdrowie. Bałem się, że coś mi się wbije - powiedział.