W ostatnich dniach głośno jest o ustawie dezubekizacyjnej, która dotyka także polskich sportowców. W czasach PRL wielu z nich było na fikcyjnych etatach resortowych. Dziś pobierają emerytury, które mogą zostać im znacznie obniżone.
Ustawa weszła w życie 1 października. Sprawia ona, że ludzie, którzy służyli na rzecz PRL, dostaną maksymalnie 2100 zł brutto emerytury lub 1640 zł brutto renty. To może dotknąć sportowców, którzy reprezentowali m.in. kluby milicyjne oraz wojskowe.
- Byli sportowcy klubów milicyjnych i wojskowych nie będą mieli zmniejszonych emerytur. Ustawa obejmie tylko osoby zatrudnione na etatach esbeckich i ubeckich - zapowiadał ostatnio minister sportu Witold Bańka.
Ci, którzy jednak zostaną poszkodowani i zostaną pozbawieni dotychczasowych emerytur i rent, mogą liczyć na pomoc Rzecznika Praw Obywatelskich.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Gol Lewandowskiego. Bayern tylko zremisował z Herthą [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Problem objęcia zakresem obowiązywania tzw. ustawy dezubekizacyjnej olimpijczyków czy sportowców pozostaje w gestii RPO. Nie wykluczam możliwości przystąpienia do sprawy konkretnego sportowca, jednak decyzję RPO podejmie po zapoznaniu się z konkretnymi decyzjami Zakładu Emerytur i Rent MSWiA - mówi w "Gazecie Wyborczej" Tomasz Oklejak, naczelnik Wydziału ds. Żołnierzy i Funkcjonariuszy BRPO.
Sportowcy nie mają wiele czasu. W ciągu 30 dni muszą się odwołać do Sądu Okręgowego w Warszawie. Jeżeli w ten sposób nic nie wskórają, to pozostaje im złożenie apelacji, a w ostateczności złożenie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego. Na razie jednak nikt nie zgłosił się po pomoc.
- Nie przypominam sobie konkretnych wniosków do RPO w tej sprawie, w których by wydano decyzję. Proszę o bezpośredni kontakt osoby, które je otrzymały - dodaje Oklejak.
Sprawa cały czas jest rozwojowa. Na razie sportowcy wolą milczeć, bo boją się, że społeczeństwo przyklei do nich łatkę "ubeka". Nie wiadomo zatem ilu tak naprawdę odczuło skutki ustawy dezubekizacyjnej.