Piłkarze Legii Warszawa zostali pobici przez swoich kibiców przed budynkiem klubowym po tym, jak wrócili z Poznania po porażce z Lechem (0:3). "Przegląd Sportowy" poinformował, że niektórzy z zawodników noszą się z zamiarem rozwiązania kontraktu z winy klubu. Utrzymują - według informacji gazety - że Legia nie zapewniła im bezpieczeństwa na swoich obiektach.
- Współpracuję z piłkarzami od lat, mam praktykę w tych kwestiach, według mnie absolutnie nie ma to szans - mówi nam Kwiecień. - Moim zdaniem izba (Izba ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych przy PZPN - przyp.red.) w takich sytuacjach zachowuje się bardzo konserwatywnie. W przypadku zawodników wartych po kilka milionów złotych czy euro, jeżeli była to pierwsza tego typu sytuacja, nie ma szans na przeforsowanie rozwiązania umowy - dodaje.
- Mam duże doświadczenie z reprezentowania piłkarzy przed izbą. Często występuję przed nią, wiem, jak ten organ działa, jak podchodzi do sytuacji, kiedy trzeba rozwiązać kontrakt z winy klubu. Uważam, że te zdarzenia musiałyby być jeszcze bardziej drastyczne niż to, co się stało. Jeśli na przykład te zdarzenia powtarzałyby się: raz w tygodniu, raz w miesiącu, ktoś odniósłby poważne obrażenia, wtedy tak. Natomiast takie jednostkowe wydarzenie nie może być uznane przez izbę jako podstawa do rozwiązania kontraktu - przyznaje.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: FC Barcelona wygrała przy pustych trybunach [ZDJĘCIA ELEVEN]
Głośna była sprawa Sebino Plaku, który chciał rozwiązać kontrakt ze Śląskiem Wrocław z winy klubu. Albańczyk nie zgodził się na obniżkę zarobków i został odstawiony od drużyny. Musiał biegać m.in. po parku, a Śląsk tłumaczył się, że Plaku w ten sposób wróci do formy sprzed kontuzji. Izba ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych działająca przy PZPN rozwiązała kontrakt, ale bez orzekania o winie.
- Prowadziłem tę sprawę - przypomina Kwiecień. - Podstawy do rozwiązania kontraktu były dużo poważniejsze niż te, które mogliby mieć gracze Legii, a mimo tego nie udało się dokonać tego przed izbą. Dopiero Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie uznał nasze racje - dodaje adwokat.
- Uważam, że incydent na Legii rozejdzie się po kościach. Piłkarze, jak to zwykle bywa, pogodzą się z kibicami i tak to się zakończy. Jeśli izba zdecydowałaby się rozwiązać kontrakt z winy klubu, który nie zapewnił im bezpieczeństwa, to byłby to pierwszy taki przypadek w Polsce, a nigdy też nie słyszałem, żeby FIFA lub CAS rozwiązała kontrakt w takiej sytuacji - mówi.
- Jeśli do mnie przyszedłby klient z taką sprawą, odradzałbym złożenie wniosku o rozwiązanie kontraktu z winy klubu - kończy Kwiecień.