- Pierwsza połowa była bardzo dobra, chcieliśmy w niej zagrać agresywnie i to się udało, dzięki czemu zdobyliśmy dwie bramki. Po przerwie czekaliśmy na kontry, bo wiedzieliśmy, że Legia nie ma już nic do stracenia i musi zaatakować. Jedna z tych kontr przyniosła nam trzeciego gola. Mogło być nawet wyżej, ale myślę, że wynik odzwierciedla to, co działo się na boisku - ocenił Maciej Makuszewski.
Drużyna z Warszawy próbowała coś wskórać, lecz tym razem defensywa Kolejorza była nie do przejścia. - Zagraliśmy w tyłach świetnie. Każdy był bardzo odpowiedzialny i pewny siebie. Właśnie tak Lech musi grać. Nie pozwoliliśmy rywalowi na nic i z podobnym nastawieniem trzeba wychodzić na każde spotkanie. Wtedy wszyscy przeciwnicy będą mieć z nami problem. Po przerwie na kadrę czeka nas pojedynek w Białymstoku. Mnie on niestety ominie, bo wypadłem z gry za kartki. Szkoda, zwłaszcza że przyjedzie tam cała moja rodzina - dodał Makuszewski.
Darko Jevtić, który asystował przy bramce Łukasza Trałki na 2:0, przyznał, że to było najbardziej przekonujące zwycięstwo Lecha z Legią od dłuższego czasu. - W Superpucharze też było podobne spotkanie, ale w niedzielę nie było nawet o czym mówić. Byliśmy dużo lepsi i po prostu zasłużyliśmy na taki triumf.
Jak na lechitów wpłynął fakt, że Nenad Bjelica obserwował rywalizację z trybun, a z ławki poczynaniami zespołu dyrygował drugi trener Rene Poms? - Nie miało to znaczenia. Na boisku skupiamy się na swoich zadaniach i nieważne, kto stoi z boku. Szkoleniowca zabrakło przy linii, ale my wykonaliśmy swoją pracę bardzo dobrze i myślę, że był zadowolony - zakończył Jevtić.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Gol Lewandowskiego. Bayern tylko zremisował z Herthą [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]