Jego wejście do szatni reprezentacji pamięta Dariusz Dudka.
- Obserwował. Stał z boku, wielu wskazówek nie udzielał, głównie robił to drugi z asystentów, Bogusław Kaczmarek. Był bardzo opanowany, ale widać było, że dopiero się uczy - opowiada piłkarz Lecha Poznań.
Ponad dziesięć lat temu z powodów zdrowotnych i osobistych asystentem selekcjonera kadry, Leo Beenhakkera, przestał być Dariusz Dziekanowski. Jego rolę przejął Adam Nawałka, obecny trener reprezentacji Polski.
Nawałka debiutował w drużynie Beenhakkera w czerwcu 2007 roku. Wtedy kadra wygrała z Azerbejdżanem w Baku (3:1) i przegrała w Erywaniu z Armenią (0:1). Trener nie chce wspominać tego spotkania.
ZOBACZ WIDEO: Armenia - Polska. Oto arena walki o mundial
- To nie był łatwy moment - dziś szybko ucina stare tematy, nawet nie dopuszcza do siebie myśli, że tamte błędy może powtórzyć jego drużyna. Porażka obecnej kadry sprawi, że scenariusz z brakiem awansu na mundial w Rosji stanie się bardzo prawdopodobny.
Chamstwo i brutalność
Po niespodziewanej propozycji pracy z reprezentacją Nawałka szybko zasymilował się z nowym otoczeniem. Złapał dobry kontakt z Beenhakkerem, od Holendra przejął kilka nawyków, między innymi skrupulatną analizę gry drużyny.
- Obaj zostawali po każdym treningu i rozmawiali na temat zespołu, sposobu gry i treningu każdego zawodnika - przypomina sobie Dudka.
Obecny selekcjoner szybko stał się ważnym członkiem szatni. - Zachowywał się bardziej jak starszy zawodnik, podchodził, zaczepiał dobrym słowem. Był nakręcony pozytywną energią - mówi były kadrowicz. Te cechy szkoleniowiec zachował do dziś. W jego słowniku nie ma takich wyrazów jak "problem", a piłkarze przyzwyczaili się, że trener lubi w sposób ekspresywny i plastyczny wyrażać swoje pozytywne emocje.
Ostatni mecz reprezentacji w Erywaniu miłych wspomnień nie przywołuje. Gol z rzutu wolnego Hamleta Mchitarjana sprawił, że przegraliśmy i w połowie eliminacji Euro 2008 zrobiło się nerwowo.
- Ormianie grali brutalnie, chamsko, zaczepiali nas, prowokowali - wspomina Jacek Krzynówek. - Jeżeli nie masz wystarczająco umiejętności, to próbujesz "tricków". Grałem z tym rywalem dwa razy. Za każdym było nerwowo, blisko zwarcia. Raz doszło nawet do rękoczynów - były pomocnik przywołuje sytuację z 2001 roku.
Wtedy zremisowaliśmy z Armenią 1:1, a w przepychankach brali udział wszyscy zawodnicy, także ci rezerwowi. Sędzia pokazał cztery czerwone kartki (trzy dla gospodarzy), Jacek Bąk zarzucał arbitrowi, że był pijany, a Tomaszowi Hajcie ruszał się ząb, po uderzeniu głową jednego z Ormian.
Prezydenckim samolotem
Mecz sprzed dziesięciu lat to również ciekawy rozdział. Kancelaria ówczesnego prezydenta, śp. Lecha Kaczyńskiego, pomogła drużynie szybciej przedostać się z Baku do Erywania i nasza kadra mogła polecieć trasą powietrzną wcześniej zakazaną. Reprezentacja na mecz do Armenii przedostała się prezydenckim samolotem Tu-154. - Faktycznie, to było wyjątkowe przeżycie. Poczuliśmy się wyróżnieni, był to bardzo miły gest. I wylądowaliśmy... - zawiesza głos Mariusz Lewandowski.
Gospodarze dbali, by naszą drużynę rozbić szczegółami. Przy ponad 30-stopniowym upale podstawiali reprezentacji autokar bez klimatyzacji.
- Nasz sztab zakazał nam picia wody z kranu, bo była zanieczyszczona. Pamiętam też, że na drogach jeździły Łady i czasem był problem z zasięgiem - kontynuuje Dudka.
- Do Armenii nie doleciały też chyba niektóre polskie produkty. Coś mi się przypomina, że były problemy z posiłkami, nasz kucharz nie mógł gotować w ich
hotelu - dopowiada Lewandowski.
Przedstawiciele polskiej strony musieli również walczyć w UEFA o to, by trawa na stadionie była krótsza. Rywal także i w tych aspektach szukał przewagi. I jak się okazało - organizatorzy spotkania nie musieli jej kosić.
Myślami na wakacjach
- Boisko było "betonowe". Bardzo twarde - mówi Dudka. - Ormianie "kradli" czas. Przedłużali auty, najprostsze wybicia. Wszystko starali się spowolnić, robili to nawet chłopcy od podawania piłek. A tu im piłka niby przypadkiem wypadła z ręki albo specjalnie szli po tą, która leżała dalej. Było to bardzo irytujące - wspomina Dudka.
- To niby pierdoły, ale jak się wszystko zbierze w całość, mogło przeszkadzać - wtrąca Krzynówek, który zastanawia się, czy drużyna nie była już wtedy myślami na wakacjach.
Również Mariusz Lewandowski nie zrzuca winy za porażkę na czynniki zewnętrzne.
- Moim zdaniem byliśmy za bardzo rozprężeni. Daliśmy się też wciągnąć w ich gierki, zaczepki. To mogło mieć znaczenie. W czwartek trzeba tego po prostu uniknąć. Uważam, że mamy dziś lepszą reprezentację, która na pewno pokona Armenię - kończy.