Dariusz Tuzimek: Lewandowski wyznacza standardy w polskiej piłce (felieton)

Jeden z piękniejszych obrazków z boiska, po meczu z Czarnogórą. Do Roberta Lewandowskiego podchodzi Adam Nawałka i radośnie poklepuje go po plecach, gratulując dobrego występu. Ale z kapitana jeszcze nie zeszło napięcie.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Od lewej: Adam Nawałka, Kamil Grosicki, Robert Lewandowski Newspix / Rafał Rusek / Od lewej: Adam Nawałka, Kamil Grosicki, Robert Lewandowski
Jest wściekły, że nasi dopuścili do utraty dwóch goli i że - przy remisie - strach zajrzał nam w oczy. Na poklepywania selekcjonera  "Lewy" reaguje dość chłodno, trudno go udobruchać - zupełnie jakbyśmy o ten awans jeszcze musieli walczyć. Robert zasłania ręką usta, tak by nie można było odczytać słów z ruchu warg, ale widać, że jest poruszony. Nawet po gestach można zrozumieć przekaz: "No nie możemy w ten sposób grać!"

Zresztą w podobnym tonie wypowie się później do mediów: - To nie był w naszym wykonaniu dobry mecz, nie był nawet średni. Czy koncentracja przez 90 minut to dla nas za dużo? Zbyt wcześnie myślimy, że jest już po meczu. To są detale, które na tym najwyższym poziomie decydują o wyniku - mówił dziennikarzom. Tę kadrę - kto jest bliżej drużyny ten wie - prowadzą Nawałka i Lewandowski do spółki. I nie ma w tym nic zdrożnego dla selekcjonera, bo przecież mało który trener nie korzystałby z wiedzy i doświadczenia takiego piłkarza. Selekcjoner też chce wiedzieć, co Robert myśli o taktyce na mecz, sposobie gry, a nawet personaliach. To zupełnie normalne. Z Messim i Cristiano Ronaldo trenerzy też się konsultują.

To, że "Lewy" był - po meczu dającym awans! - wściekły na kolegów, jest bardzo optymistyczne. Ten facet jest wciąż nienasycony, chce więcej i więcej. Każdego dnia chce być lepszy. I tego będzie wymagał także od swoich partnerów. A przecież oni są w niego zapatrzeni, on imponuje im naprawdę. Trenera kadry można nie posłuchać, ale już Roberta się nie da. Na jego gniew nikt nie chce się narazić. Dlatego Nawałka z Lewandowskim razem ciągną ten wózek.

Dziś Robert dźwiga na własnych barkach cały polski futbol. Jego skuteczność i dobra gra przykrywają inne problemy polskiej piłki (brak zdolnej młodzieży na zapleczu kadry, kłopoty z kibolami). Robert ciągnie całe to "przedsiębiorstwo" w górę. Boom na "Orlikach", wysyp szkółek piłkarskich, pełne stadiony to efekt mody na reprezentację, czyli na… Roberta.

ZOBACZ WIDEO Dariusz Tuzimek: Jestem szalony, rozmawiajmy o medalu
Jest wzorem nie tylko dla dzieci w całej Polsce, ale także dla młodych piłkarzy przyjeżdżających na kadrę. Oni też go podziwiają, chcą być taki jak Robert. Z jego powodu zmieniają dietę, a na siłowni chcą wręcz nocować. Bo z "Lewym" wszystko jest możliwe. Z nim można myśleć o sukcesach, marzyć o medalu na mistrzostwach świata w Rosji. Bariery pękają, pisze się historia, która będzie nazwana "Erą Lewandowskiego". Jak to dobrze, że to on wyznacza standardy. 16 lat temu kadra – po wywalczeniu awansu na mundial – tak "popłynęła", że po trzech dniach nie dała rady sprostać Białorusi, przegrywając aż 1:4!. A teraz jest tak, że w poniedziałek po awansie, wcześnie rano, "Lewy" pojechał na uczelnię i… obronił licencjat. Czyli bohater narodu wrócił grzecznie po meczu i poszedł spać, bo następnego dnia miał egzamin. Żadnych "baletów". Dawniej nie do pomyślenia! Na szczęście dla nas wszystkich, Robert potrzebuje sukcesu z reprezentacją. Legenda polskiego futbolu mundial zna tylko sprzed telewizora. Z reprezentacją "Lewy" nie wygrał niczego wielkiego. Ćwierćfinał Euro 2016 został przyjęty przez kibiców w Polsce jako sukces. Tłumy ludzi w euforii witały piłkarzy na Okęciu, ale oni z tym entuzjazmem czuli się nieswojo - sami mieli poczucie, że na boiskach Francji należało ugrać dużo więcej.

Dlatego dziś Kamil Grosicki potrafi powiedzieć wprost, że awans to dopiero pierwszy krok. I słusznie. Po co się oszukiwać. Nie chodzi o dmuchanie balonika nadmiernych oczekiwań, ale też nie ma co udawać, że mając najzdolniejszą generację piłkarzy od 40 lat (od mundialu w Argentynie) będziemy zadowoleni jak w Rosji zaledwie wyjdą z grupy. To by było obrażanie ich talentów i potencjału Adama Nawałki.

Przecież naszą drużynę prowadzi jeden z trzech-czterech najlepszych piłkarzy świata, czyli Robert Lewandowski. Co najmniej dwóch innych piłkarzy jest klasy światowej: Wojciech Szczęsny i Łukasz Piszczek. Jest też "brylant przyszłości" Piotr Zieliński, którego Nawałka buduje każdym kolejnym meczem. Bo wie, że jak chłopak odpali naprawdę, to może być zawodnikiem, o którego będą się biły najlepsze kluby w Europie. Kiedy odpali? Jak poukłada sobie wszystko w głowie, jak sam uwierzy w siebie do końca, jak zyska pewność, że to właśnie on jest tym reżyserem gry reprezentacji Polski. Trochę to jeszcze potrwa, ale na niego warto czekać.

Piątym - do tej wspomnianej wyżej czwórki asów - jest Kuba Błaszczykowski. Po konflikcie o opaskę kapitana z "Lewym" i po gorzkich słowach pod adresem Nawałki (opublikowanych na łamach autobiografii) rany chyba się już zabliźniły. Kuba okrzepł, ustabilizował formę i - choć w klubowym futbolu świata już nie podbije - dla reprezentacji jest bardzo cenny. Widać po nim piłkarskie szlachectwo. Może mieć mniej sił, może być ciut wolniejszy niż dawniej, ale zawsze wie co robi. Na mundialu jego doświadczenie będzie bezcenne.

Do tej piątki dokładamy jeszcze nieobliczalnego Kamila Grosickiego, przesolidnego - gdy jest w formie - Grzegorza Krychowiaka i całą grupę piłkarskich rzemieślników, których rzemiosło jest na wysokim poziomie. Wielu z nich jest w stanie wskoczyć na ten "international level" w bardzo niedługim czasie: Bartosz Bereszyński, Maciek Rybus, Maciej Makuszewski czy Rafał Wolski. Nie należy też zapominać o Arku Miliku, na którego wszyscy czekamy.

Dlatego celem reprezentacji Polski na mundial w Rosji jest medal. Mieliśmy przecież dwa udane cykle eliminacji, niezły turniej na Euro 2016, Polska jest szósta w rankingu FIFA, a losowani na mundial będziemy z pierwszego koszyka. To nie przypadek. My jesteśmy już zbyt duzi żeby się chować i udawać, że nas nie ma. Polska jest w gronie - jakkolwiek by to nie brzmiało - kilku faworytów mistrzostw świata. No sami tego chcieliśmy. Nie ma sensu udawać, że tak nie jest i przebierać się za Czerwonego Kapturka. Trzeba tylko spróbować sprostać roli faworyta.

Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl

Przeczytaj pozostałe teksty tego autora ->

Czy reprezentacja Polski wyjdzie z grupy podczas MŚ w Rosji?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×