Marek Wawrzynowski: Czy tę drużynę stać na medal mistrzostw świata (felieton)

Na mundial jedziemy po 12 latach przerwy. W 2002 i 2006 roku nie wyszliśmy z grupy, ale obecna ekipa wydaje się zdecydowanie mocniejsza niż zespoły Jerzego Engela i Pawła Janasa.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Robert Lewandowski i jego koledzy z drużyny PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Robert Lewandowski i jego koledzy z drużyny
Awans Polaków na mundial już spowodował, że ludzie zaczęli, całkiem słusznie pytać: "Co chcemy osiągnąć na turnieju?". Grzegorz Krychowiak mówi, że chciałby, żeby było lepiej niż podczas Euro 2016. A więc celuje w medal. Podobnie Kamil Grosicki nie kryje, że marzy o medalu. Też uważam, że jeśli mierzyć tak wysoko, to teraz, kiedy większość piłkarzy dobija do trzydziestki. Potem będzie już za późno, osobiście od jesieni 2018 przygotowuję się na powolne umieranie zespołu.

Czy jesteśmy w stanie tę ostatnią szansę wykorzystać? Tak myślę, mamy zdecydowanie mocniejszą drużynę niż było to w 2002 czy 2006 roku. Odrobiliśmy też lekcje z poprzednich turniejów, mamy za sobą niezłe mistrzostwa Europy, które pozwoliły zawodnikom uwierzyć w to, że są drużyną na miarę sukcesu. A bez takiego składnika jak pewność siebie na wiele liczyć nie można.

Na wielki plus trzeba zapisać powrót Krychowiaka. To jeden z trzech najważniejszych zawodników kadry. Za Lewandowskim, przed Glikiem. Chyba musi zdawać sobie sprawę Adam Nawałka, że tylko mając w dobrej formie Krychowiaka i Piotra Zielińskiego może liczyć na coś więcej niż tylko wyjście z grupy.

Na szczęście ten ostatni powoli zaczyna odgrywać coraz większą rolę w drużynie. W meczu z Czarnogórą zaliczył piątą asystę w eliminacjach, wypracował też bramkę na 2:0. Co ważne, wszystkie asysty zaliczył w tym roku, w poprzednim żadnej, choć też grał w pierwszym składzie. To pokazuje, jaką drogę przeszedł i gdzie się dziś znajduje.

ZOBACZ WIDEO Stefan Szczepłek: To było świadectwo klasy Lewandowskiego

Gdyby miał osobowość Krychowiaka, już dziś grałby pewnie w Realu czy innym klubie z topu, jest tak dobry. Ale takiej osobowości nie ma i już raczej nie będzie miał. Nie jest typem gościa, który wchodzi do baru, a drzwi otwiera sobie z kopa. Dlatego musimy liczyć na zgranie tego duetu i wtedy kto wie. Przy silnych partnerach Zieliński nabiera pewności siebie, nie peszy się jak dawniej, nie unika dryblingu i odpowiedzialności.

Muszę powiedzieć, że byłem zszokowany, gdy zobaczyłem, że ekspert TVP, Jan Tomaszewski, wystawił mu notę "3" w skali 1-10, podczas gdy wyróżniający się piłkarze dostawali siódemki. Co do Tomaszewskiego mam mieszane uczucia. Może zasłużył na to, by oceniać Polaków już do końca swojego życia, ale są granice przyzwoitości.

Wracając do drużyny, trzeba spojrzeć realnie. Tak jak przed EURO 2016 wytypowaliśmy w Wirtualnej Polsce możliwości naszych zawodników na ćwierćfinał, tak teraz mógłbym pokusić się o podobny typ. A potem... kto wie. Dlaczego?

Myślę, że rację miał Lars Lagerback, mówiąc że dziś w Europie jest kilku wielkich graczy-pewniaków: Niemcy, Hiszpania, Anglia, Belgia, Portugalia, Francja, Włochy. I około 20-25 zespołów, które są na bardzo równym poziomie.

Tym,  co nas wyróżnia z tej grupy pościgowej i zbliża do "uciekinierów", jest Robert Lewandowski. Gracz ze światowego TOP 10, który może przesądzić o wyniku meczu. Nie lubię tego angielskiego zwrotu, bo jest chyba nadużywany, ale może i najtrafniejszy: "zawodnik, który robi różnicę".

Podziwiam Lewandowskiego, cieszę się, że doczekałem się polskiego zawodnika o takim statusie, że nie muszę tylko żyć historią, opowieściach o Lubańskim, Deynie, Bońku. Z drugiej strony, proszę wybaczyć, nachodzi mnie często więcej wątpliwości, niż argumentów.

Najbardziej niepokoi gra defensywna, zarówno całej formacji, jak i lidera Kamila Glika. Podczas Euro 2016 to właśnie stalowa obrona była naszym atutem. 2 bramki stracone w 5 meczach, i to z bardzo mocnymi rywalami, jakimi są Szwajcaria i Portugalia, musiały robić wrażenie.

W ostatnich eliminacjach do mistrzostw Europy straciliśmy 10 goli. Teraz 14. Mała różnica? Raczej duża, tym bardziej, że wtedy mieliśmy w grupie Niemców, którzy wbili nam 3 gole we Frankfurcie. Teraz nie mieliśmy żadnej drużyny ze ścisłej kontynentalnej czołówki.

Co więcej, z zespołów, które już awansowały, albo walczą o awans, nikt nie ma tak słabej obrony. Nie wiemy oczywiście, jak potoczy się sytuacja w trakcie sezonu, ale patrząc na grę Legii, która dziś dostarcza dwóch podstawowych zawodników - Michała Pazdana i Artura Jędrzejczyka (teraz kontuzjowany) - mamy prawo się obawiać.

Podczas meczu z Czarnogórą było widać nasze braki. I nie chodzi tylko o to, że rywale w kilka minut wyrównali i zafundowali nam nerwówkę. Chodzi o to, że w pierwszej połowie stworzyli sobie łatwo cztery dobre okazje, które mogły zakończyć się bramką. A przecież mówimy o zespole, który przyjechał tu świeżo po wielkiej klęsce, pogodzonym z losem skazańca, pozbawionym atutów - 6 podstawowych zawodników, w tym dwóch liderów.

W ostatnich eliminacjach Polska nie miała wielu naprawdę dobrych meczów, takich jak choćby spotkania z Niemcami w poprzednich eliminacjach. Oczywiście, może być też tak, że czym innym są eliminacje, a czym innym turniej. Druga sprawa, która niepokoi, to uzależnienie od jednego piłkarza.

To zjawisko rośnie. I jest to bardzo niebezpieczne. Jeśli Lewandowski ma udział przy 60 procentach bramek, to oznacza to, że dziś bez niego ta drużyna nie istnieje. Cieszę się, że ktoś taki jest, ale życie uczy, że wszelkie uzależnienia są problematyczne. Kiedyś pisałem to w kontekście Kuby Błaszczykowskiego, teraz napiszę w kontekście Lewandowskiego. Wystarczy bardzo dobrze zorganizowany w defensywie przeciwnik i mamy problem.

Widzieliśmy, co się stało w Kopenhadze, gdy Duńczycy wyłączyli "Lewego" z gry. Na mundialu będzie dokładnie to samo, dlatego oczekiwałbym znacznie większego wkładu innych zawodników ofensywnych, zwłaszcza skrzydłowych. Tymczasem Błaszczykowski punktuje głównie ze słabeuszami, takimi jak Armenia czy Kazachstan, również Kamil Grosicki ma mniejszy wkład niż podczas poprzednich eliminacji, choć na szczęście obudził się na decydujące spotkania.

To kolejne wyzwanie dla selekcjonera. To, co mnie uspokaja, to to, że w przeciwieństwie do mas, Adam Nawałka nie jest typem człowieka, który odlatuje. Raczej stawia sobie trudne pytania.

Oczywiście, są też inne problemy, na które trener już znaczącego wpływu nie ma. Choćby krótka ławka wartościowych rezerwowych, a więc ograniczona możliwość manewru, co przy długim (oby) turnieju, może okazać się poważniejszą przeszkodą, niż dziś może się wydawać.

Jeśli jednak opanuje to, co ma, wyeliminuje słabości, które może wyeliminować, nie wiem, dlaczego nie mielibyśmy mierzyć naprawdę wysoko.

Przeczytaj inne teksty autora

Czy Polska zdobędzie medal na mundialu w Rosji?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×