Kamil Kołsut, WP SportoweFakty: Wembley, rocznica. Rozmowy, wywiady, telefony. Nie ma pan dość?
Tomaszewski: Nie. Oczywiście, że nie. To przecież data, która wstrząsnęła naszym sportem. Pan trener Kazimierz Górski udowodnił wówczas, że Polacy nie gęsi i swoich piłkarzy mają. Potrafił z przeciętnych zawodników stworzyć zespół wielkiej klasy, zdolny do walki ze wszystkimi drużynami na świecie. I chciałbym tu zwrócić uwagę na analogię z czasami obecnymi.
Anglia - Polska 1973 i Polska - Niemcy 2014?
Poprzedni ludzie kierujący Polskim Związkiem Piłki Nożnej doprowadzili go do ruiny. Aż nastał Zbigniew Boniek, wymyślił Adama Nawałkę i ten poprowadził naszych zawodników do zwycięstwa nad Niemcami. Na Wembley jechaliśmy jako brzydkie kaczątko, a wróciliśmy jako piękny orzeł. Trzy lata temu na Stadion Narodowy nasi zawodnicy wychodzili jako orlęta, orliki. Chłopcy do bicia. Co stało się z nimi później, widzieliśmy.
Wembley miało ciąg dalszy. Był medal. On ugruntował mit.
A trzy lata temu po zwycięstwie nad Niemcami pojechaliśmy na mistrzostwa Europy. Nie przegraliśmy meczu. Byliśmy jedną z najlepszych drużyn, rewelacją.
ZOBACZ WIDEO Mateusz Skwierawski: Medal w Rosji? Nie rozumiem hurraoptymizmu
[color=#000000]
[/color]
Ćwierćfinał nie wykreuje legendy. Dziś jesteśmy dumni, ale za dwadzieścia lat znowu będziemy wracać do Wembley i turnieju w RFN.
To prawda. Potrzebujemy wielkiego wyniku teraz, w Rosji. I moim zdaniem nasi piłkarze mają realne szanse, żeby na tych najbliższych mistrzostwach świata być w najlepszej "czwórce"!
To nie tylko moje zdanie, niech pan posłucha fachowców ze świata. Oni mówią: "To już nie są tamci Polacy. To są ci Polacy, których trzeba się bać". Jesteśmy wśród faworytów. Medal leży na boisku, wystarczy podnieść.
Rosja to klucz do odpowiedzi na pytanie: Boniek czy Robert Lewandowski?
Boniek zdobył medal na mundialu. Lewandowski na razie jest najlepszym napastnikiem na świecie, a sukcesem w Rosji może potwierdzić tytuł polskiego piłkarza wszech czasów. Pamiętajmy, że mamy w tej drużynie też innych świetnych graczy. Są Grzegorz Krychowiak, Łukasz Piszczek, Jakub Błaszczykowski... Świat się z nimi liczy. Potrzebują jednak medalu, żeby zostali zapamiętani.
Wracając do Wembley: zrobiliśmy legendę z meczu, który był jednym z najsłabszych występów reprezentacji Górskiego?
Zgadzam się. Pamiętajmy jednak, że szczęście sprzyja lepszym. Oglądał pan mecz Polska - Niemcy? Kto był lepszy?
Niemcy.
A kto wygrał? Widzi pan, to fenomen piłki. W koszykówce czy siatkówce faworyt musi wygrać. A tu sukces orzełków sprawił, że stali się orłami. Tak, na Wembley mieliśmy furgon szczęścia. Rywale byli lepsi, ale to nie jest jazda figurowa na lodzie. Liczy się to, co w siatce. My dzięki tamtemu remisowi staliśmy się drużyną światową. I tak samo piłkarze Nawałki po meczu z Niemcami stali się drużyną światową.
Oglądał pan "Wesele" Wojtka Smarzowskiego?
Tak.
Jest tam scena, gdzie Mundek chwali się koszulką Jana Domarskiego, w której ten rzekomo strzelił gola na Wembley. Doczekamy się w polskim kinie scen, gdzie bohaterowie zachwycają się trykotem Sebastiana Mili?
Mam nadzieję. Musimy jednak to zwycięstwo nad Niemcami potwierdzić medalem. Wierzę w to, życzę tego naszym zawodnikom. I wtedy pytając: "gdzie narodził się ten wielki zespół, gdzie narodził się ten wielki sukces" będziemy odpowiadać: "na Stadionie Narodowym". To będzie nowe Wembley.
Autor na Twitterze: