Iskrą, która doprowadziła do wybuchu awantury, był faul Ashleya Williamsa na bramkarzu Olympique Lyon Anthonym Lopesie. W obronie kolegi do kapitana Evertonu ruszyli zawodnicy francuskiej drużyny, a po chwili rozróba przeniosła się pod bandy reklamowe.
Na telewizyjnych powtórkach widać, że Williams był głównym antybohaterem zajścia za bramką gości. Doszło do rękoczynów, a do przepychanek włączył się nawet siedzący obok jeden z kibiców, który trzymał na rękach syna. Williams dostał tylko żółtą kartkę, ale brytyjskie media twierdzą, że UEFA zdyskwalifikuje Walijczyka za niesportowe zachowanie.
Sam Williams nie uważa jednak, że zrobił coś niewłaściwego, a takie sceny są częścią piłki nożnej. - Chcieliśmy wygrać, oni również. Takie rzeczy się zdarzają, to jest futbol - powiedział 33-letni obrońca. - Emocje były duże. Wtedy może dojść do takich sytuacji. Chcieliśmy pokazać przed sobą oraz kibicom, jak bardzo nam zależy na zwycięstwie - dodał.
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik: Nie wykluczam wypożyczenia z Napoli
W tym wieku piłkarz powinien umieć już sobie radzić z frustracją.