Scenariusz jak zwykle ten sam. Takesure Chinyama irytuje niemal całe spotkanie swoją grą, mało biega... a na koniec i tak jest bohaterem spotkania. Tak było i teraz w Gliwicach, gdzie Legia ograła Piasta 1:0 właśnie po trafieniu reprezentanta Zimbabwe.
Już nie pierwszy raz gol Chinyamy zapewnił "Legionistom" zwycięstwo 1:0. Poprzednio taka sytuacja miała miejsce w meczu z Arką Gdynia. Dzięki regularnie strzelanym ostatnio bramkom przez piłkarza rodem z Zimbabwe, Legia jest liderem ekstraklasy. Zespół Jana Urbana ma punkt przewagi nad Lechem Poznań.
– Z Piastem widzieliśmy prawdziwego Takesure. Potrafi zmarnować najlepszą okazję do strzelenia gola, aby za chwilę strzelić bramkę w nieprawdopodobnej sytuacji, kiedy nikt się tego nie spodziewa - mówi pomocnik warszawskiego klubu Maciej Iwański.
– Chinyama dla zespołu znaczy bardzo dużo. To obecnie nasz najlepszy zawodnik. Wcześniej, owszem, miał jakieś słabsze momenty, ale teraz strzela bramki, które przekładają się na zdobywane przez nas punkty. Czego można od niego więcej wymagać - komplementuje napastnika z Afryki Piotr Giza.
Koledzy z zespołu doceniają bramki Takesure'a Chinyamy. Choć potrafi on seryjnie marnować doskonałe okazje do strzelenia gola, to w odpowiednim momencie i tak jest tam gdzie być powinien. Chinyama ma już na koncie 16 bramek i lideruje klasyfikacji strzelców ekstraklasy z przewagą dwóch bramek nad Pawłem Brożkiem z Wisły Kraków.
– To nasz największy skarb z przodu. Trzeba na niego chuchać i dmuchać. Nie zawsze ma motywację, aby pomagać w defensywie, ale jego rozlicza się ze strzelonych goli - przyznaje Piotr Rocki.