Katalonia chce oderwać się od Hiszpanii. Co czeka Barcelonę i inne kluby z regionu?
Co czeka Barcelonę i pozostałe kluby piłkarskie z regionu, jeśli Katalonii uda się uzyskać niepodległość od Hiszpanii? Scenariusze są trzy, ale realizacja każdego z nich wydaje się trudna do przeprowadzenia.
Choć do tego, by Katalonia uzyskała status niepodległego państwa, jeszcze bardzo daleka droga, warto pochylić się nad konsekwencjami, jakie to przełomowe wydarzenie niosłoby dla świata sportu. Najważniejszą z nich jest to, że poza piłkarską Primera Division może wylądować 24-krotny mistrz Hiszpanii i jeden z największych klubów świata - FC Barcelona. Oprócz Dumy Katalonii w sezonie 2017/2018 w La Liga występują też dwa inne kluby z regionu: Espanyol Barcelona i Girona FC. Z kolei na zapleczu hiszpańskiej ekstraklasy grają rezerwy Barcelony, CF Reus i Gimnastic de Tarragona.
Barcelona i reszta znajdą się na rozdrożu tylko wtedy, kiedy niepodległość katalońskiej republiki zostanie uznana na arenie międzynarodowej, a kataloński związek piłki nożnej zostanie wyrzucony ze struktur hiszpańskiej federacji (RFEF). To wciąż mało realny, aczkolwiek możliwy scenariusz. Jeśli się ziści, Barcelona i inne piłkarskie kluby z Katalonii będą miały trzy możliwości.
Mrzonka
Jeśli Katalonia oderwie się od Hiszpanii, w świetle obowiązującego dziś prawa katalońskie kluby nie będą mogły brać udziału w rozgrywkach organizowanych przez RFEF. Hiszpańskie prawo stanowi bowiem, że w krajowych rozgrywkach mogą brać udział tylko kluby z hiszpańskiego terytorium. W tej sytuacji opcją jest stworzenie Ligi Katalońskiej, w której miałyby występować drużyny z regionu.
ZOBACZ WIDEO: Manchester United w ćwierćfinale Pucharu Ligi Angielskiej. Zobacz skrót meczu ze Swansea [ZDJĘCIA ELEVEN]
To jednak mrzonka, bo trudno wyobrazić sobie, by ktokolwiek, na czele ze sponsorami, dopuścił do tego, by Lionel Messi i spółka rywalizowali na co dzień z takimi zespołami jak CF Reus, Gimnastic de Tarragona czy CE Sabadell, a do Ligi Mistrzów przebijali się od pierwszej rundy eliminacji. Rację ma prezes zarządzającej Primera Division spółki Liga de Futbol Profesional (LFP), Javier Tebas, który we wrześniu głosił tak: - La Liga przetrwa mimo to, a kluby z Katalonii stworzą ligę, która nie będzie lepsza od holenderskiej. Barcelona nie zarobi wtedy tak wiele z tytułu praw telewizyjnych jak w Hiszpanii i nie pozostanie jednym z największych klubów Europy.
Status quo
Jest też furtka, dzięki której Barcelona i pozostałe katalońskie kluby mogłyby pozostać w hiszpańskich rozgrywkach. Hiszpański ustawodawca ustanowił bowiem wyjątek od zasady terytorialnej dla klubów z Andory. Żeby jednak katalońskie kluby mogły skorzystać z tej samej drogi, Katalonia musiałby uzyskać w świetle prawa taki sam status jak Andora, a do tego potrzebna jest aprobata rządu w Madrycie. W obecnej sytuacji politycznej, gdy ewentualny rozwód Katalonii z Hiszpanii nie odbędzie się polubownie, korzystna dla Katalonii decyzja hiszpańskiego parlamentu jest niemożliwa do podjęcia.
Pozostanie Barcelony w La Liga to jednak cel władz klubu z Camp Nou i jedyne wyjście, które ma rację bytu, biorąc pod uwagę tradycję i przede wszystkim interesy hiszpańskiej ligi i Barcelony. Pozbawiona Dumy Katalonii i tym samym najchętniej oglądanego wydarzenia sportowego na świecie, jakim jest El Clasico, Primera Division nie będzie już tak atrakcyjną ligą dla stacji telewizyjnych.
Dziś kluby hiszpańskiej ekstraklasy otrzymują z tytułu praw TV do podziału blisko 1,2 mld euro za sezon, a bez ekip z Katalonii - przede wszystkim bez Barcelony - tort ten zostałby okrojony o blisko jedną czwartą. LFP jest spółką, której akcjonariuszami są same kluby - jeśli do nich będzie należała decyzja w sprawie przyszłości drużyn z Katalonii, trudno wyobrazić sobie jakikolwiek inny werdykt niż pozytywny dla Barcelony i tym samym dla innych klubów z Katalonii.
Barcelona jak Monaco?
Według trzeciego scenariusza kluby z Katalonii mogłyby dołączyć do francuskich rozgrywek i funkcjonować w nich na takiej samej zasadzie jak AS Monaco z Księstwa Monako, które jest niepodległym miastem-państwem. By jednak tak się stało, Katalonia musiałaby uzyskać pełnoprawną, uznaną przez Francję niepodległość. A to, że Paryż, któremu zależy na utrzymaniu dobrych stosunków z Hiszpanią, uzna niepodległość Katalonii, jest mało prawdopodobne.
A nawet jeśli do tego dojdzie i katalońskie kluby mogłyby dołączyć do francuskich rozgrywek na takiej zasadzie jak Monaco, to władze francuskiego związku piłki nożnej (FFF) musiałyby uzyskać aprobatę UEFA, a hiszpańska RFEF jest jednym z najważniejszych członków europejskiej federacji. W interesie UEFA nie leży podejmowanie decyzji niezgodnej z wolą RFEF.
Poza tym gdyby wszystkie warunki pozwalające Barcelonie z niepodległej Katalonii na dołączenie do rozgrywek francuskich zostały spełnione, Duma Katalonii - w myśl przepisów - zacząć rywalizację od najniższego szczebla. Chyba że władze francuskiej ligi stworzyłyby dla niej wyjątek w prawie.
Wszystko jednak wskazuje na to, że rozważania o przyszłości Barcelony i innych klubów z Katalonii są czysto hipotetyczne. Madryt błyskawicznie zareagował bowiem na piątkowe postanowienia katalońskiego parlamentu, podejmując decyzję o rozwiązaniu go i ogłaszając przedterminowe wybory w Katalonii, które mają się odbyć 21 grudnia.
Kibicuj Lewemu i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)