W telegraficznym skrócie przypomnijmy, że w przeprowadzonym 1 października referendum niepodległościowym Katalończycy opowiedzieli się za odłączeniem od Hiszpanii. Choć wynik plebiscytu nie został zaakceptowany przez rząd w Madrycie, w piątek kataloński parlament zagłosował za rozpoczęciem "konstytucyjnego procesu" separacji Katalonii od Hiszpanii. Ponadto posłowie zaakceptowali podjęcie rezolucji o ogłoszeniu niepodległości.
Choć do tego, by Katalonia uzyskała status niepodległego państwa, jeszcze bardzo daleka droga, warto pochylić się nad konsekwencjami, jakie to przełomowe wydarzenie niosłoby dla świata sportu. Najważniejszą z nich jest to, że poza piłkarską Primera Division może wylądować 24-krotny mistrz Hiszpanii i jeden z największych klubów świata - FC Barcelona. Oprócz Dumy Katalonii w sezonie 2017/2018 w La Liga występują też dwa inne kluby z regionu: Espanyol Barcelona i Girona FC. Z kolei na zapleczu hiszpańskiej ekstraklasy grają rezerwy Barcelony, CF Reus i Gimnastic de Tarragona.
Barcelona i reszta znajdą się na rozdrożu tylko wtedy, kiedy niepodległość katalońskiej republiki zostanie uznana na arenie międzynarodowej, a kataloński związek piłki nożnej zostanie wyrzucony ze struktur hiszpańskiej federacji (RFEF). To wciąż mało realny, aczkolwiek możliwy scenariusz. Jeśli się ziści, Barcelona i inne piłkarskie kluby z Katalonii będą miały trzy możliwości.
Mrzonka
Jeśli Katalonia oderwie się od Hiszpanii, w świetle obowiązującego dziś prawa katalońskie kluby nie będą mogły brać udziału w rozgrywkach organizowanych przez RFEF. Hiszpańskie prawo stanowi bowiem, że w krajowych rozgrywkach mogą brać udział tylko kluby z hiszpańskiego terytorium. W tej sytuacji opcją jest stworzenie Ligi Katalońskiej, w której miałyby występować drużyny z regionu.
ZOBACZ WIDEO: Manchester United w ćwierćfinale Pucharu Ligi Angielskiej. Zobacz skrót meczu ze Swansea [ZDJĘCIA ELEVEN]
To jednak mrzonka, bo trudno wyobrazić sobie, by ktokolwiek, na czele ze sponsorami, dopuścił do tego, by Lionel Messi i spółka rywalizowali na co dzień z takimi zespołami jak CF Reus, Gimnastic de Tarragona czy CE Sabadell, a do Ligi Mistrzów przebijali się od pierwszej rundy eliminacji. Rację ma prezes zarządzającej Primera Division spółki Liga de Futbol Profesional (LFP), Javier Tebas, który we wrześniu głosił tak: - La Liga przetrwa mimo to, a kluby z Katalonii stworzą ligę, która nie będzie lepsza od holenderskiej. Barcelona nie zarobi wtedy tak wiele z tytułu praw telewizyjnych jak w Hiszpanii i nie pozostanie jednym z największych klubów Europy.
Status quo
Jest też furtka, dzięki której Barcelona i pozostałe katalońskie kluby mogłyby pozostać w hiszpańskich rozgrywkach. Hiszpański ustawodawca ustanowił bowiem wyjątek od zasady terytorialnej dla klubów z Andory. Żeby jednak katalońskie kluby mogły skorzystać z tej samej drogi, Katalonia musiałby uzyskać w świetle prawa taki sam status jak Andora, a do tego potrzebna jest aprobata rządu w Madrycie. W obecnej sytuacji politycznej, gdy ewentualny rozwód Katalonii z Hiszpanii nie odbędzie się polubownie, korzystna dla Katalonii decyzja hiszpańskiego parlamentu jest niemożliwa do podjęcia.
Pozostanie Barcelony w La Liga to jednak cel władz klubu z Camp Nou i jedyne wyjście, które ma rację bytu, biorąc pod uwagę tradycję i przede wszystkim interesy hiszpańskiej ligi i Barcelony. Pozbawiona Dumy Katalonii i tym samym najchętniej oglądanego wydarzenia sportowego na świecie, jakim jest El Clasico, Primera Division nie będzie już tak atrakcyjną ligą dla stacji telewizyjnych.
Dziś kluby hiszpańskiej ekstraklasy otrzymują z tytułu praw TV do podziału blisko 1,2 mld euro za sezon, a bez ekip z Katalonii - przede wszystkim bez Barcelony - tort ten zostałby okrojony o blisko jedną czwartą. LFP jest spółką, której akcjonariuszami są same kluby - jeśli do nich będzie należała decyzja w sprawie przyszłości drużyn z Katalonii, trudno wyobrazić sobie jakikolwiek inny werdykt niż pozytywny dla Barcelony i tym samym dla innych klubów z Katalonii.
Barcelona jak Monaco?
Według trzeciego scenariusza kluby z Katalonii mogłyby dołączyć do francuskich rozgrywek i funkcjonować w nich na takiej samej zasadzie jak AS Monaco z Księstwa Monako, które jest niepodległym miastem-państwem. By jednak tak się stało, Katalonia musiałaby uzyskać pełnoprawną, uznaną przez Francję niepodległość. A to, że Paryż, któremu zależy na utrzymaniu dobrych stosunków z Hiszpanią, uzna niepodległość Katalonii, jest mało prawdopodobne.
A nawet jeśli do tego dojdzie i katalońskie kluby mogłyby dołączyć do francuskich rozgrywek na takiej zasadzie jak Monaco, to władze francuskiego związku piłki nożnej (FFF) musiałyby uzyskać aprobatę UEFA, a hiszpańska RFEF jest jednym z najważniejszych członków europejskiej federacji. W interesie UEFA nie leży podejmowanie decyzji niezgodnej z wolą RFEF.
Poza tym gdyby wszystkie warunki pozwalające Barcelonie z niepodległej Katalonii na dołączenie do rozgrywek francuskich zostały spełnione, Duma Katalonii - w myśl przepisów - zacząć rywalizację od najniższego szczebla. Chyba że władze francuskiej ligi stworzyłyby dla niej wyjątek w prawie.
Wszystko jednak wskazuje na to, że rozważania o przyszłości Barcelony i innych klubów z Katalonii są czysto hipotetyczne. Madryt błyskawicznie zareagował bowiem na piątkowe postanowienia katalońskiego parlamentu, podejmując decyzję o rozwiązaniu go i ogłaszając przedterminowe wybory w Katalonii, które mają się odbyć 21 grudnia.
Czekam na artykuł o przyszłości polskich klubów, gdy RAŚ ogłosi n Czytaj całość
Wiem, że to by nie przeszło ale jeżeli SF podają kika rozwiązań nie do przyjęcia...