Gliwiczanie pokonali przed własną publicznością z Wisłą Płock 2:1 i opuścili strefę spadkową. - Bardzo potrzebowaliśmy trzech punktów. Na boisku było widać determinację, kultura gry była po naszej stronie, a i sytuacji podbramkowych mieliśmy więcej. Już poprzednie mecze były namiastką poprawy w naszej grze, a teraz w końcu wygraliśmy, co wleje w nas dużo pewności siebie. Trzeba się cieszyć, bo dawno takiej okazji nie mieliśmy - powiedział Mateusz Mak, pomocnik Piasta Gliwice.
Gdyby gospodarze wykazali się większym skupieniem pod bramką rywala, to mogli pokusić się o zdecydowanie wyższe zwycięstwo. - Chcielibyśmy, żeby skuteczność była lepsza, ale to jest piłka nożna i w bramce rywala stoi zawodnik. Cieszymy się za to, że gra całego zespołu w defensywie była dobra. Mamy jednego gola więcej od Wisły, a to jest najważniejsze - zaznaczył skrzydłowy.
W poprzednim sezonie oraz bardzo długo w obecnym Piast w ostatnich minutach opadał z sił i niepotrzebnie tracił punkty. Ostatnio jednak karta zaczęła się odwracać. - Już w ostatnich dwóch meczach pokazaliśmy, że walczymy do końca. Przeciwko Wiśle znowu w ostatnich minutach mieliśmy kilka okazji, żeby podwyższyć wynik. To też pokazuje, że jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie. W przerwie na kadrę mocno popracowaliśmy, więc odzyskujemy świeżość i siłę. Dzięki temu końcówki należą do nas - zaznaczył 25-latek.
W następnej kolejce niebiesko-czerwoni pojadą do Niecieczy. Mecz z Termaliką będzie dla nich niezwykle istotny, bowiem oba zespoły mają tyle samo punktów i znajdują się bardzo blisko strefy spadkowej. - Trzy punkty bardzo nam pomogą pod kątem psychicznym. W każdym meczu graliśmy z nożem na gardle, bo musieliśmy wygrać. Nareszcie się to udało, więc do Niecieczy jedziemy pełni optymizmu - podsumował Mak.
ZOBACZ WIDEO Dramatyczna końcówka w Gelsenkirchen! Wolfsburg wyszarpał remis [ZDJĘCIA ELEVEN]