Korona Kielce rozbiła Lechię w Gdańsku. - Myślimy, że taktycznie zagraliśmy na bardzo wysokim poziomie. Tylko przez pierwszych 7-8 minut mieliśmy problemy, bo jeden piłkarz niewłaściwie się zachowywał. Później powiedzieliśmy mu co musimy zmienić i od tego czasu mieliśmy mecz pod całkowitą kontrolą - powiedział Gino Lettieri.
- Bardziej wolelibyśmy jednak strzelić dziś dwie bramki mniej i resztę zostawić sobie na piątek. Duże gratulacje dla naszej drużyny. Po przerwie, przy 4:0 cały czas solidnie pracowaliśmy. Wiemy o tym że nie ma dużo czasu na radość, bo ostatnio graliśmy w Pucharze Polski, a teraz musimy się zregenerować i dalej pracować. Trenerowi Lechii życzymy dużo powodzenia w przyszłości - dodał na gorąco trener Korony.
W przerwie boisko opuściło dwóch piłkarzy, w tym strzelec dwóch goli Nika Kaczarawa. - Mamy w kadrze ten problem, że jest trzech piłkarzy spoza Unii Europejskiej i tylko dwóch może wystąpić. Radek Dejmek dał nam sygnał że ma kontuzję i musieliśmy ściągnąć jednego piłkarza o takim statusie. My Kaczarawie obiecaliśmy, że jak kiedyś strzeli do przerwy bramkę lub dwie, to go ściągniemy - śmiał się Lettieri.
Mimo wysokiego zwycięstwa, kielecki szkoleniowiec nie uważa, że zostało ono osiągnięte bezproblemowo. - Zwycięstwo nie było takie łatwe, musieliśmy na nie dużo pracować. Lechia bardzo dobrze zaczęła mecz i wiemy, że jak zostawimy temu zespołowi trochę miejsca, potrafi rozegrać. Przez to od początku musieliśmy być skoncentrowani i dużo biegać, by nie pozwolić Lechii grać jej piłki - podsumował.
ZOBACZ WIDEO: Ogromny błąd rywala dał bramkę Napoli, Zieliński blisko trafienia. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
W zupełnie innych nastrojach byli gdańszczanie. - Jestem rozczarowany postawą mojej drużyny na naszym stadionie. Po trzech dobrych meczach z zespołami z czołówki nie tak to miało wyglądać. W ciągu 20 minutach graliśmy dobrze, oddaliśmy wiele strzałów, trafiliśmy w słupek, ale nie mogliśmy oddać celnego uderzenia. W momencie straty bramki wszystko przestało się liczyć - stwierdził Adam Owen.
Gra gdańskiej obrony była kompromitacją. - Nie mogę się z tym nie zgodzić. Od pierwszego meczu, gdy wygraliśmy 1:0 z Zagłębiem obrona zaczęła grać zupełnie inaczej. Dla mnie to powrót do podstaw i do tego, by odbudować linię defensywną - dodał Owen.
Już w piątek gdańszczanie zmierzą się z Arką Gdynia. Czy do tego czasu mogą oni się odbudować? - Z mojego punktu widzenia to doskonały mecz do tego, by odpowiednio zareagować. Możemy trenować, rozmawiać o taktyce, koncentracji, ale wszystko zależy od decyzji podejmowanych na boisku i decyzji, jakie na nim podejmujemy. Było to nam potrzebne - podkreślił Owen. - Jestem menedżerem i biorę na to odpowiedzialność. Oni są profesjonalnymi piłkarzami i też to muszą czuć. Wszyscy chcemy wygrywać, iść do przodu. Teraz czeka nas doskonała okazja do tego, by zrekompensować to, co było teraz - przyznał.