Janusz Piechociński, napastnik: Madryt zaczyna płakać

PAP / Rafał Guz / Na zdjęciu: Janusz Piechociński
PAP / Rafał Guz / Na zdjęciu: Janusz Piechociński

- Madryt zaczyna płakać - napisał na Twitterze były wicepremier Janusz Piechociński, gdy Real dostawał łomot w meczu z Tottenhamem. Trafił w sedno, ale jako wytrawny napastnik inaczej nie mógł.

Bo Piechociński na piłce po prostu się zna. Oczywiście, środowym wpisem w sieci Ameryki nie odkrył, ale też to zdanie coś w sobie ma. Madryt zaczyna płakać, bo Real nie tylko przegrał z Tottenhamem 1:3, ale w ogóle w tym sezonie spisuje się kiepsko. W lidze traci już 8 punktów do Barcelony. A jeśli dodamy do tego jeszcze kłopoty innego madryckiego klubu - Atletico, to wtedy słowa Janusza Piechocińskiego brzmią jeszcze dosadniej.

W ogóle aktywność byłego wicepremiera na Twitterze to już jego znak rozpoznawczy. Utarło się już u części środowiska, że to król Twittera. Piechociński zasypuje użytkowników danymi statystycznymi, dowiemy się od niego, czy spadły ceny bydła lub że regularne spożywanie soku z borówek amerykańskich poprawia funkcjonowaniu mózgu osób starszych. Albo że w święta nie będzie jajek.

Gdy w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów w jednym z najbardziej emocjonujących meczów w historii tych rozgrywek FC Barcelona już w doliczonym czasie gry strzeliła drużynie Paris-Saint Germain szóstego, dającego awans gola, Piechociński akurat napisał:

"Eksport ziemniaków z Polski w okresie lipiec-listopad 2016 r. wyniósł 9,6 tys. ton i był o 83 proc. większy w porównaniu z sezonem 2015/16." Na ten wpis zareagował komentator stacji Eleven Tomasz Ćwiąkała odpowiadając: "Gdy Barca strzelała ostatniego gola, Pan wrzucał tweeta o eksporcie ziemniaków? Bez żartów, podziwiam!"

Reakcja wicepremiera? "Nie takie rzeczy ze szwagrem w Pułtusku robiliśmy".

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: udany "prank". Mocno przestraszyli gwiazdę


Oczywiście, jak na fana przystało twittuje też o piłce. A czasem nawet gdy nie chce, to staje się bohaterem futbolowych wpisów. Choć akurat ten z marca, gdy wspomniał o nim Zbigniew Boniek, najszczęśliwszy, delikatnie mówiąc, nie był.

"Bez przesady. Gdy ja z Piechocińskim rozmawiamy o piłce, to baba nam niepotrzebna" - odpowiedział Karolinie Hytrek-Prosieckiej Zbigniew Boniek. Hytrek-Prosiecka pracowała w Ekstraklasie i obu panom zaproponowała rozmowę przy kawie. Zrobiła się afera, dostało się Bońkowi, że nie szanuje kobiet. Piechociński głosu już wtedy dalej nie zabierał.

Sport w życiu tego byłego polityka (PSL, wicepremier, minister gospodarki) był od zawsze. Grał w reprezentacjach kolejnych szkół, uczelni, ale w pewnym momencie stanął przed dylematem: grać albo uczyć się. Wybrał to drugie, uznał że w sporcie wielkiej kariery jednak nie zrobi. Choć charakter miał. W jednym z wywiadów (dla serwisu Weszło) mówił: - Nigdy w polityce nie oddałem, w życiu nie oddaję, na boisku - nie ma przeproś. Nigdy nie było tak, że ktoś mnie skopał i nie oberwał.

No i koniec końców sukces odniósł w polityce. Choć będąc politykiem, też grał. W reprezentacji parlamentu jako napastnik.

Jest też kibicem, od wielu lat chodzi na Legię. A we wsi Nowa Iwiczna koło Piaseczna założył nawet w połowie lat 90. szkółkę piłkarską. Czasem bywał też w niej trenerem, prowadził m.in. swojego syna. UKS Nowa Iwiczna funkcjonuje do dziś.

W polityce za to Piechocińskiego już nie ma. Dziś jest szefem Izby Przemysłowo-Handlowej Polska-Azja.

Źródło artykułu: