- Skoro tak, to my już w ogóle nie mamy o czym rozmawiać - mówi zdenerwowany członek zarządu Zbigniew Lach. Jego koledzy są w równie rozczarowani, bo po porażce reprezentacji z Irlandią Północną (2:3) mieli nadzieję nawet na zdymisjonowanie Leo Beenhakkera. Tuż po konfrontacji w Belfaście prezes Grzegorz Lato zawiadomił holenderskiego trenera, że 22 kwietnia ma zjawić się na spotkaniu zarządu. Tak więc Leo wiedział o posiedzeniu już trzy tygodnie temu, ale teraz utrzymuje, że dowiedział się dopiero trzy dni temu. Jak stwierdził, ma inne plany nie cierpiące zwłoki i nie spotka się z działaczami.
- Znam stanowisko pana Beenhakkera i przyjmuję je do wiadomości. Jego nieobecność będzie usprawiedliwiona, bo właśnie od poniedziałku do środy przebywa w Anglii, gdzie ma umówione spotkania z trenerami Guusem Hiddinkiem oraz z Arsenem Wengerem. Szczególnie spotkanie z menedżerem Arsenalu jest ważne, bo dotyczy obecnej sytuacji Łukasza Fabiańskiego - stwierdził Lato. Jego współpracownicy są zaskoczeni taką pobłażliwością prezesa: - Beenhakker kpi sobie z nas w żywe oczy. To ja byłem wnioskodawcą pomysłu wezwania Beenhakkera na zarząd, bo uważam, że powinien się wytłumaczyć z nietrafionych decyzji. Chcę na przykład wiedzieć, na jakiej podstawie powoływał na ostatnie mecze piłkarzy z zagranicznych klubów, bo przecież nie obejrzał każdego z nich w przynajmniej jednym ligowym występie - denerwuje się Lach.