Piątkowe spotkanie na Friends Arenie było ciekawe i emocjonujące, ale padła w nim tylko jedna bramka. W 61. minucie zwycięskiego gola dla "Trzech Koron" strzelił Jakob Jonansson.
Selekcjoner włoskiej reprezentacji Giampiero Ventura stwierdził, że z przebiegu gry jego drużyna nie zasłużyła na porażkę. - Gigi Buffon nie musiał interweniować, my mieliśmy swoje szanse i trafiliśmy w poprzeczkę - mówił.
Ventura zwrócił także uwagę na bardzo ostrą grę, na którą pozwolił Szwedom turecki sędzia Cuneyt Cakir. - Mam nadzieję, że w Mediolanie spotkanie poprowadzi arbiter, który pozwoli nam na to samo - stwierdził.
Brutalność rywali podkreślał także Leonardo Bonucci. - Ola Toivonen złamał mi nos już po 30 sekundach i powinien dostać czerwoną kartkę. Sędzia z większym charakterem wyrzuciłby z boiska co najmniej jednego ze Szwedów - powiedział.
Jeśli na własnym boisku Włosi nie odrobią strat, zabraknie ich na mundialu po raz pierwszy od 1958 roku. - Musimy wyciągnąć wnioski z błędów, które popełniliśmy. Spodziewam się wielkiego meczu na San Siro i awansu Włoch na mistrzostwa świata. Musimy zagrać, jakbyśmy walczyli o życie - uważa obrońca AC Milan.
Z kolei Szwedzi przekonują, że "Azzurri" próbowali nieczystych zagrań i robili co mogli, żeby zapracować na czerwone kartki dla rywali. - Chcieli, żebym wyleciał z boiska. Przewracali się kiedy tylko mogli - powiedział Marcus Berg.
- Stosowali swoje zwyczajowe sztuczki. Jeśli któryś zespół prowadził brudną grę, byli to Włosi - stwierdził Ludwig Augustinsson.
- Wiedziałem, że dojdzie do wojny. W poniedziałek będzie kolejna cholerna wojna - zaznaczył Berg.
ZOBACZ WIDEO: Łukasz Fabiański: Artur powoli rozumiał, co się dzieje