Spotkanie w Zabrzu miało swój kuriozalny początek, a pierwszy gwizdek sędziego wybrzmiał siedem minut później niż zaplanowano. W pierwszej kolejności rozpoczęcie meczu utrudniała słaba widoczność boiska, a w tym samym momencie przy linii bocznej boiska pojawił się Szymon Marciniak, który w tamtej chwili powinien zasiadać w wozie VAR.
Po krótkiej rozmowie z sędzią Pawłem Raczkowskim oraz osobą odpowiedzialną za transmisję okazało się, że doszło do podobnej awarii systemu, jaka miała miejsce niedawno w Białymstoku. Przez to arbiter główny zmuszony był poczekać ze startem widowiska.
Pierwsza połowa w całości należała do zawodników Górnika Zabrze, którzy do przerwy powinni prowadzić przynajmniej dwiema bramkami. Jednak największym przeciwnikiem gospodarzy była ich własna nieskuteczność w polu karnym Piasta Gliwice.
ZOBACZ WIDEO: "Nie takie nazwiska przegrywają". Kibice bronią selekcjonera Probierza
W pierwszym kwadransie piłkę w siatce mógł umieścić Aleksander Buksa. Tylko Frantisek Plach wie doskonale, jak udało mu się odbić strzał 21-letniego napastnika, który celował w światło bramki z kilkumetrowej odległości.
Nie minęło kolejne piętnaście minut, gdy Górnik nie wykorzystał kolejnej stuprocentowej okazji. Tym razem Luka Zahović w pierwsze tempo nie pokonał Placha, a następnie dobitkę Kamila Lukoszka zablokował przed linią bramkową Igor Drapiński.
- Takie mam zadanie, by głównie bronić i na szczęście udało się nie stracić bramki w tej pierwszej połowie. Nie szło nam w grze trójką z tyłu, więc trenerzy zdecydowali się zmienić nasze ustawienie, żebyśmy wrócili do grania czwórką w obronie - mówił Drapiński w przerwie meczu w wywiadzie dla Canal+.
Przed zejściem do szatni bardzo dobre sytuacje do zdobycia bramki mieli jeszcze Rafał Janicki oraz ponownie Zahović. W obu przypadkach piłka pofrunęła zbyt wysoko, więc Plach mógł odetchnąć z ulgą, gdy sędzia Raczkowski zaprosił obie drużyny na przerwę.
Po zmianie stron w drużynie z Gliwic zadziałał chwilowy impuls, który pchnął drużynę do nieco odważniejszej gry w ofensywie. Długo to jednak nie potrwało, bo po upływie kwadransa to ponownie Górnik całym zespołem przeniósł się na połowę przeciwnika.
Nie wynikało z tego jednak nic konkretnego, bo tempo meczu gwałtownie zwolniło. Porównując statystyki z obu części spotkania, w pierwszej połowie Górnik oddał osiem strzałów (w tym pięć celnych), w drugiej zaś takie próby były zaledwie trzy, z jednym uderzeniem w światło bramki.
Jednym, lecz konkretnym i dopiero w samej końcówce meczu, gdy Górnik skorzystał z niefrasobliwości rywala. Paweł Olkowski wysoko zawiesił piłkę nad linią obrony, a na dalszym słupku akcję zamknął Yosuke Furukawa, nie dając bramkarzowi Piasta żadnych szans.
Ta sytuacja całkowicie ożywiła mecz w ostatnich minutach, ale z udziałem sporej kontrowersji. W doliczonym czasie gry sędzia Raczkowski zasłużenie wyrzucił z boiska Jakuba Czerwińskiego, choć kilka minut wcześniej w identycznej sytuacji nie posłał do szatni Lukasa Podolskiego.
Najistotniejsze i najbardziej zasłużone okazało się wyszarpane w końcówce zwycięstwo, które należało się zawodnikom Górnika z perspektywy całego spotkania.
Górnik Zabrze - Piast Gliwice 1:0 (0:0)
1:0 - Yosuke Furukawa 90'
Górnik: Michał Szromnik - Norbert Wojtuszek (85. Paweł Olkowski), Kryspin Szcześniak, Rafał Janicki, Erik Janża - Taofeek Ismaheel (62. Lukas Ambros), Patrik Hellebrand, Damian Rasak, Kamil Lukoszek (62. Yosuke Furukawa) - Aleksander Buksa (73. Sinan Bakis), Luka Zahović (73. Lukas Podolski).
Piast: Frantisek Plach - Tomas Huk, Jakub Czerwiński, Igor Drapiński (82. Tomasz Mokwa) - Arkadiusz Pyrka, Michał Chrapek (76. Damian Kądzior), Grzegorz Tomasiewicz, Jakub Lewicki (65. Jorge Felix) - Miłosz Szczepański (46. Tihomir Kostadinow), Fabian Piasecki (76. Andreas Katsantonis), Maciej Rosołek.
Żółte kartki: Ismaheel, Podolski (Górnik) oraz Piasecki, Plach (Piast)
Czerwona kartka: Czerwiński (Piast)
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa)