To była jedna z największych i zarazem historycznych pomyłek w wykonaniu Dariusza Szpakowskiego. 17 października 1990 r. reprezentacja Polski rozgrywała mecz na Wembley z Anglią (0:2) w ramach eliminacji Euro 1992. Dziennikarz i reporter TVP rozpoczął wówczas transmisję od błędu, o którym dowiedział się później od kolegów. - Ze stadionu Wembley wita Dariusz...Ciszewski - usłyszeli widzowie w Polsce.
Szpakowski nieświadomie przywołał legendarnego komentatora polskiego sportu, Jana Ciszewskiego, który zmarł 12 listopada 1982 r.
- Wembley z 1973 r. (remis Biało-Czerwonych 1:1 - przyp. red.) oglądałem jako młody człowiek. 17 lat później wszedłem na stanowisko komentatorskie na tym stadionie. Nie miałem połączenia z krajem. To zawsze nerwowa sytuacja. W ostatniej chwili udało się jednak połączyć. Wcześniej przygotowałem sobie całe wejście. "Przed laty Jan Ciszewski pięknie opowiadał, teraz po latach ja mam przyjemność komentowania" i... w skrócie powiedziałem, że nazywam się Dariusz Ciszewski. Całą noc potem nie spałem - tłumaczył swoją wpadkę Szpakowski, który po śmierci Ciszewskiego stał się najpopularniejszym komentatorem sportowym nad Wisłą.
Pamiętamy.. 35 lat temu, odszedł znakomity komentator sportowy, człowiek z niezapomnianym tembrem głosu - Jan Ciszewski. W pamięci kibiców pozostał głównie jako specjalista od futbolu, potrafiący stworzyć nieprawdopodobną atmosferę meczu piłkarskiego.. pic.twitter.com/P7gOEnuYnP
— Nostalgia (@lata8290) 12 listopada 2017
Ciszewski, zdaniem przeważającej części kibiców, zasługuje na tytuł sprawozdawcy wszech czasów w polskim sporcie. Jego talent komentatorski został zauważony w latach 50. ubiegłego wieku podczas zawodów żużlowych w Częstochowie. Sosnowiczanin transmitował mecze piłkarskiej reprezentacji Polski w okresie jej największych sukcesów - remis z Anglią na Wembley, udział w mistrzostwa świata w 1974, 1978 i 1982 r., a także turnieje olimpijskie w 1972, 1976 i 1980 r. Charakterystyczny głos, prosty i jednocześnie emocjonalny język oraz towarzyszące komentarzowi liczne lapsusy językowe - to wszystko sprawiło, że Ciszewski podbił serca kibiców piłkarskich.
Do historii dziennikarstwa sportowego przeszły słowa komentatora po remisie Biało-Czerwonych na Wembley, który zapewnił Polsce awans do MŚ 1974. - Mój Boże, co ja mam Państwu powiedzieć... Tyle lat na to czekałem - mówił wówczas łamiącym się ze wzruszenia głosem.
Ostatnim meczem, który komentował, był finał mundialu w 1982 r., w którym Włosi pokonali RFN (3:1). Zmarł trzy miesiące później, przegrywając walkę z nowotworem. Miał tylko 52 lata. O sile osobowości Ciszewskiego świadczy fakt, że po 35 latach od jego śmierci kibice futbolu wciąż wspominają postać legendarnego sprawozdawcy.
ZOBACZ WIDEO: Kamil Grosicki: Borucowi kręciła się łezka w oku