Z Francji Jordan Berndt
Pod koniec ubiegłego sezonu nic nie zapowiadało trzęsienia ziemi. FC Nantes pod wodzą Sergio Conceicao zakończyło rozgrywki na obiecującym siódmym miejscu w tabeli - najwyżej od 2004 roku. Wyczyn godny pochwały, tym bardziej że Conceicao przejął zespół, gdy ten znajdował się tuż nad strefą spadkową. Nic więc dziwnego, iż pod koniec kwietnia Waldemar Kita przedłużył umowę z trenerem aż do 2020 roku. W Nantes miały nastać lepsze czasy pod wodzą autorytarnego szkoleniowca. Miały, bo po wakacjach Portugalczyk już nie wrócił... Nie była to jednak wina prezesa Kity, który jak na francuskie standardy potrafi zmieniać szkoleniowców jak rękawiczki - od 2007 roku aż 10 trenerów, czyli niemal tyle ile wcześniej przez cztery dekady.
Conceicao był w Nantes nietykalny, jednak - jak się okazało - tej wdzięczności i miłości nie odwzajemniał. Zaledwie miesiąc po podpisaniu nowego kontraktu niemal wymusił rozwiązanie umowy. Oficjalnie Portugalczyk tłumaczył się względami rodzinnymi, jednak chwilę później objął funkcję trenera FC Porto. Kilka tygodni przed startem nowego sezonu Kita musiał pilnie szukać szkoleniowca.
Mister Midas
Zamieszanie wokół odejścia Conceicao sprawiło, iż prezes znalazł się w wyjątkowo trudnym położeniu. Zażegnać sytuację kryzysową mogły tylko zdecydowane ruchy, a tych wieloletni właściciel Nantes nie obawia się wykonywać. Medialna ekspozycja konfliktu z Portugalczykiem sprawiła, iż na ręce działaczy FCN patrzyła niemal cała piłkarska Francja. Trzeba było zagrać va banque. Kita sięgnął więc po kogoś ze światowej czołówki, Claudio Ranieriego. Włoch, którego kontrakt według francuskich mediów opiewa na ponad 300 tysięcy euro miesięcznie, stał się jednym z najlepiej zarabiających trenerów nad Sekwaną. Inwestycja kosztowna, jednak niezbędna, by pomimo zaistniałego kryzysu nie zaburzyć dynamiki z ostatnich miesięcy.
Były szkoleniowiec między innymi Chelsea, Juventusu czy Monaco miał być gwarancją, iż Nantes rzeczywiście zamierza zadomowić się w czołówce Ligue 1. Co ciekawe, przyzwolenie na zatrudnienie doświadczonego Włocha musiały wydać władze francuskiej ligi zawodowej – nad Sekwaną obowiązuje bowiem przepis, który zabrania klubom angażowania trenerów powyżej 65 roku życia.
Letnie mercato przebiegło bez większych szaleństw. Nantes co prawda straciło Amine’a Harita, który przeniósł się do Schalke, jednak sprowadzono głównie doświadczonych i defensywnych piłkarzy. Pallois, Tatarusanu, Girotto - nazwiska nowych zawodników szybko umykały w cieniu trenera. Mister Ranieri miał przede wszystkim skupić działania na obecnej kadrze, a letnie transfery miały stanowić tylko korektę w postawionej przez niego diagnozie.
Nowe Leicester?
Recepta na sukces miała być już wszystkim znana. Od początku bieżących rozgrywek Włoch odtwarza nad Atlantykiem składniki triumfu z Leicester. Rzuca się w oczy przede wszystkim piłkarski minimalizm Nantes, a natura ostatnich zwycięstw do złudzenia przypomina serię Lisów z pamiętnego sezonu 2015-16. 14 z 23 zwycięstw piłkarze Leicester osiągnęli z przewagą jednej bramki. Od początku tych rozgrywek wszystkie wygrane spotkania Nantes kończyły się właśnie różnicą jednego gola. Tym samym w dziesiątej kolejce Kanarki zawitały na podium Ligue 1 z zaledwie dziewięcioma bramkami i jednym z najsłabszych ataków w lidze.
Pod wodzą Ranieriego średnie posiadanie piłki FC Nantes oscyluje w granicach 43 procent, a zespół przyjmuje głównie strategię kontrataków. Niski obronny blok i szybko wyprowadzane kontry do złudzenia przypominają styl, którym Leicester niedawno triumfowało w angielskiej Premier League. Na razie taktyka okazuje się skuteczna, bo Kanarki zaliczają najlepszy start w Ligue 1 od sezonu 1994-95, gdy sięgnęły po mistrzowski tytuł. Czy Nantes stać na powtórkę? Pomimo dobrych wyników trudno sobie wyobrazić, by drużyna ze Stade de la Beaujoire mogła zagrozić Paris Saint-Germain czy AS Monaco. Porównując obecny zespół do Leicester, należy zwrócić uwagę, iż Ranieri nie dysponuje indywidualnościami pokroju Mahreza czy Vardy’ego. Co prawda Włoch odwzorował defensywne solidne fundamenty, jednak w ofensywie brakuje mu jakości. Emiliano Sala, czyli najlepszy strzelec Nantes z ubiegłego sezonu, nadal nie potrafi odbudować snajperskiej formy. Co więcej, żaden piłkarz zespołu nie zdobył w lidze więcej niż dwie bramki.
Sięgając po trenerski autorytet, Kita zaryzykował i obecne wyniki świadczą o tym, że miał rację. Choć sprowadzenie Włocha wiązało się z wysokim kosztem dla klubowego budżetu, magia Ranieriego wróciła. Czy do Nantes wrócą też europejskie puchary?
ZOBACZ WIDEO: Karolina Bojar o partnerce Howarda Webba: Jako sędzia bardzo mi zaimponowała
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)