We Wrocławiu mierzą w Puchar Ekstraklasy

Spotkanie pomiędzy Śląskiem Wrocław a Arką Gdynia, jak na rangę meczu nie było porywającym widowiskiem. Trybuny stadionu przy ulicy Oporowskiej nie wypełniły się także po brzegi. Mimo korzystnego rezultatu piłkarze Śląska w Gdyni także chcą pokazać się z dobrej strony. - Nie jedziemy tam po to, aby się opalać - mówi Patryk Klofik.

Mecz pomiędzy Śląskiem Wrocław a drużyną z Gdyni zaczął się od ataków gospodarzy, którzy dążyli do szybkiego zdobycia bramki. Tak też się stało. Już w 12. minucie bramkę dla drużyny prowadzonej przez Ryszarda Tarasiewicza zdobył Piotr Celeban. Następne gole były tylko kwestią czasu. Po pierwszej połowie piłkarze Śląska prowadzili 2:0, tuż na początku drugiej odsłony meczu zdobyli trzecie trafienie. - Chcieliśmy ten mecz wygrać. To, że zwyciężyliśmy 3:0 to tylko chwała nam za to. W meczu rewanżowym będziemy chcieli udowodnić, że jesteśmy drużyną zdecydowanie lepszą i to nam należy się miejsce w finale - zapewnia Mariusz Pawelec.

Gdynianie w meczu ze Śląskiem zagrali w teoretycznie słabszym składzie. Opiekun Arki, Marek Chojnacki do stolicy Dolnego Śląska nie zabrał kilku nominalnie podstawowych graczy. - Nie koncentrowaliśmy się na tym, czy Arka zagra składem podstawowym czy rezerwowym. Chcieliśmy grać swoją piłkę. Myślę, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Tym bardziej, że gra cieszyła i myślę, że kibicom fajnie oglądało się to spotkanie - dodaje Pawelec.

Po pierwszym meczu wszystko wydaje się być już praktycznie jasne. Zawodnikom Arki na pewno trudno będzie odrobić stratę trzech goli. Śląsk w podobnej sytuacji był już w półfinale tych rozgrywek. Po tym, jak wrocławianie otrzymali walkower za mecz z Ruchem Chorzów przed meczem rewanżowym wydawało się, że w Chorzowie Śląsk nie będzie aż tak zaangażowany w grę. Nic bardziej mylnego. Gracze beniaminka ekstraklasy w Chorzowie pokusili się o również o zwycięstwo. - Myślę, że w meczu rewanżowym zagramy tak samo skutecznie. Podobnie wyglądała sytuacja z Ruchem Chorzów. Tam jechaliśmy po tym walkowerze, a jednak pokazaliśmy, że gramy bardzo dobrą piłkę i tamto spotkanie wygraliśmy. Chcemy taką sytuację powtórzyć - wyjaśnia Pawelec.

W podobnym tonie co kolega z zespołu wypowiada się także Patryk Klofik. - Najważniejsze jest zwycięstwo, które na pewno cieszy. Myślę, że wynik jest bardzo dobry. Wiadomo, że do Gdyni nie pojedziemy po to, aby się położyć na plaży. Nad morze nie jedziemy po to, aby się opalać, tylko grać w piłkę i pokazać, że Śląsk do Gdyni przyjedzie po to, żeby wywalczyć awans - mówi pomocnik.

Klofik na boisku pojawił się dopiero w drugiej części gry. Śląsk po strzeleniu trzeciej bramki zmienił swoją taktykę. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza nie atakowali już z takim animuszem. Skupili się głównie na rozbijaniu ataków gości. Gracze o ofensywnym usposobieniu, a takim na pewno jest Klofik nie mogli więc zaprezentować wszystkich swoich możliwości. - Czułem się dobrze. Szkoda, że nie miałem żadnych sytuacji, bo ostatnio piłka jakoś mnie nie szuka w polu karnym. Mam jednak nadzieję, że w najważniejszym momencie w sezonie jeszcze mnie ona znajdzie - zaznaczył Klofik.

W ostatnich dwóch potyczkach ligowych Klofik wyszedł w podstawowym składzie. Zmagania pucharowe waleczny pomocnik zaczął jednak na ławce rezerwowych. - Dlaczego zasiadłem na ławce rezerwowych należy pytać trenera - powiedział portalowi SportoweFakty.pl były gracz Zagłębia Lubin.

Mimo wszystko wydaje się, że Śląsk Wrocław zagra w finale Pucharu Ekstraklasy. Tam gracze Śląska zmierzą się albo z Odrą Wodzisław albo z drużyną PGE GKS Bełchatów. - Jest nam obojętnie z kim ewentualnie możemy zagrać w finale. Ważne, żeby Śląsk się w nim znalazł. Później będziemy się martwić - zakończył Mariusz Pawelec.

Komentarze (0)